– Łączy nas zamiłowanie do wolności – mówili artyści obecni na spotkaniu wokół książki Pawła Kwiatkowskiego „Street Art. Polska”. Sam autor tłumaczył: – Napisałem tę książkę, by pokazać, że rodzimi twórcy w niczym nie ustępują światowej czołówce.

Książka Kwiatkowskiego rozpoczyna się od zdania kontrowersyjnego: „street art nie istnieje”. Autor tłumaczył wczoraj sens tego stwierdzenia. – Gdy rozmawiałem z bohaterami mojej książki, zdarzało się, że na pytanie o bycie artystą street artu śmiali się ukradkiem: „Ja i street art?”. Nie chcieli widzieć siebie jako część jakiegoś „-izmu”. Powtarzali raczej: „Jestem sobą, mam swoją ekspresję, tworzę co mi w duszy gra”. Dlatego początkowe stwierdzenie to zaproszenie dla czytelników, by sami odpowiedzieli sobie na pytanie o to, czy istnieje cos takiego jak definicja street artu.
Sam Kwiatkowski takiej definicji nie daje. – Czułem się zwolniony z twego obowiązku. Skupiłem się na rozmowach z artystami, bo to, co oni mówią, jest znacznie ciekawsze id wszelkiej próby teoretyzowania, wymieniania kolejnych fal street artu – przekonywał autor.
Rodzima sztuka światowa
Kwiatkowski wcześniej tłumaczył album o światowym street arcie, autorstwa Alessandry Mattanzy, „Street Art. Wielcy artyści i ich wizje”. – Był tam jednak wymieniony tylko jeden twórca z Polski, M-City. Tymczasem rodzimi artyści poziomem, formatem, rozmachem, wyobraźnią w niczym nie ustępuje tej z innych krajów. I stąd pomysł, by napisać książkę „Street Art. Polska”.
Schody zaczęły się, gdy trzeba było dokonać wyboru twórców, którzy w książce się znajdą. – Postawiłem na tych, których twórczość mi się podoba. Ale i ta lista była zbyt długa. Ostatecznie wybrałem twórców, którzy składają się na reprezentatywny obraz street artu, zadbałem o to, by znaleźli się w książce i mężczyźni, i kobiety, żeby nie byli to tylko artyści z Warszawy, żeby pojawiły się różne nurty, zjawiska, sztuka abstrakcyjna, prymitywistyczna, fotorealistyczna, a także różne tworzywa artystyczne, a więc nie tylko mural, ale i ceramika czy papier – tłumaczył autor.
Sztuka efemeryczna
– Mam wrażenie, że tym, co łączy twórców street artu jest przyjaźń, wzajemny szacunek do siebie nawzajem. Nie odkryłem wśród nich cienia rywalizacji, a tylko wzajemne wspieranie się. Zdarzają się nawet tzw. „kolaboracje”, wspólne malowanie, tworzenie – mówił Kwiatkowski.
Jeden z obecnych na spotkaniu artystów, Zbiok, dodawał: – Wspólnym mianownikiem jest dla nas zamiłowanie do wolności. Ulica daje wolność, przestrzeń publiczna jest przestrzenią wspólną, którą możemy modyfikować, zmieniać. Owszem, to może wiązać się z prawnymi konsekwencjami, ale wiemy to i akceptujemy.

Street art to sztuka efemeryczna. Czasem mural zamalują graficiarze, czasem dom, na którym powstaje sztuka, jest przeznaczony do rozbiórki, czasem obraz zostanie przykryty styropianem. – Twórcy o tym wiedzą. Egon Fietke tworzy czasem sztukę z liści, na polnych drogach. Zdarza się ,że ledwo wykona zdjęcie swojej pracy, a przejeżdżający obok samochód zdmuchuje całe dzieło – mówił Paweł Kwiatkowski.
Sztuka dla ludzi
Ważne jednak, że sztuka, którą tworzą, choćby przez chwilę dociera do masowego odbiorcy. – Dlaczego ulica? Jako dziecko mijałem w drodze do szkoły mur na Służewcu. Sztuka, którą można na nim znaleźć do dzisiaj, działała na mnie magnetyczne, wciągnęła mnie. Także dlatego, że jest to sztuka, która zawsze ma odbiorcę. Czy ten tego chce, czy nie – mówił obecny na spotkaniu Sepe.
A inny z artystów, Otecki, dodawał: – Ważny jest dla mnie żywy odbiór tego, co robię. Na ulicy nie jest jak w galerii, gdzie przychodzą ludzie przygotowani do kontaktu ze sztuką, kształceni w tym kierunku. Na ulicy są wszyscy, a ja tworząc, mogę komunikować się ze światem, w żywy sposób.
Spotkanie z Pawłem Kwiatkowskim, autorem książki „Street Art. Polska”
oraz z Maciejem Januszewskim – autorem opracowania graficznego książki
5 grudnia o godzinie 19.00, Faktyczny Dom Kultury, Warszawa
Prowadzenie Anna Sańczuk