Zbrodnia, zdrada, nieszczęśliwa miłość, wreszcie prawdziwa groza. „Ballady i romanse” Adama Mickiewicza – manifest polskiego romantyzmu – wciąż zasługują na to, by nawet po dwustu latach od publikacji, być lekturą, po którą się sięga na co dzień, a nie tylko „dziełem wieszcza”, wyciąganym z lamusa z okazji Narodowego Czytania – pisze Przemysław Poznański.

W najbliższą sobotę, wydane 200 lat temu „Ballady i romanse”, rozbrzmiewać będą w ramach Narodowego Czytania. Z ust aktorów, reprezentantów świata kultury, ale też osób znanych i cenionych, a nawet polityków, popłyną zgrabne mickiewiczowskie frazy, owe: „Słuchaj, dzieweczko! / – Ona nie słucha! – ”, „Zbrodnia to niesłychana, / Pani zabija pana”, czy w końcu „Jedzą, piją, lulki palą, / Tańce, hulanka, swawola”. Powtarzane przy różnych okazjach, często bez właściwego kontekstu, rzadko bywają inspiracją do pochylenia się nad sednem tomu, w którym zostały umieszczone i nad rolą, jaką wniosły do polskiej poezji. A strofy te przyniosły romantyzm. Prąd kulturowy, karmiący się nie tylko ideą nieszczęśliwej miłości, ale i chwytami rodem z groteski, fantastyką lub grozą.
Czucie i wiara silniej mówi do mnie

„Ballady i romanse” zostały po raz pierwszy opublikowane w czerwcu 1822 roku w Wilnie, jako główna część pierwszego tomu „Poezyj”Adama Mickiewicza. Pisany w latach 1819–1821 cykl stał się jednym z najważniejszych punktów odniesienia dla rodzącego się romantyzmu. Coś, co dla wielu jest tylko zakurzonym tomem, w swoim czasie stało się źródłem poważnego konfliktu na literackiej niwie języka polskiego.
Wizja rzeczywistości, według której możliwe jest przenikanie się codzienności ze światem pozazmysłowym, nie mogła się spodobać klasykom, czemu wyraz dali Kazimierz Brodziński, autor rozprawy „O klasyczności i romantyczności tudzież o duchu poezji polskiej” i Jan Śniadecki, matematyk i astronom, który popełnił artykuł „O pismach klasycznych i romantycznych”. Obaj jako pierwsi skrytykowali romantyczną poetykę. Nie pozostał im Mickiewicz dłużny. W słynnej „Romantyczności”, gdzie opisuje wymykającą się racjonalizmowi miłość ponad grobem, ponad śmiercią, napisze zatem: „Starzec i na lud zawoła – / „Ufajcie memu oku i szkiełku, / Nic tu nie widzę dokoła. // (…) Dziewczyna czuje – odpowiadam skromnie – / A gawiedź wierzy głęboko; / Czucie i wiara silniej mówi do mnie / Niż mędrca szkiełko i oko”.
Oczyma duszy
Bo wychodząc od tradycji literackich, a więc używając dumki lub sielanki czyli form i gatunków znanych jeszcze z poprzedniego okresu, Mickiewicz zaszczepiał w naszej literaturze wzorce zachodniego romantyzmu, zrywającego z racjonalizmem, ograniczającym postrzeganiem świata wyłącznie poprzez intelekt. Romantyzm głosił, że świat dzieli się na to, co widzialne i poznawalne zmysłowo oraz na to, co niewidzialne, czy raczej widziane właśnie „oczyma duszy” i dające się poznać jedynie za pomocą wiary czy intuicji, a więc wymykające się poznaniu rozumem. Poruszanie się w tym świecie, po otwarciu bram zamykających literaturę w racjonalizmie, pozwoliło na wprowadzenie do literatury na powrót emocji i mirażu, jako pozazmysłowych środków percepcji pozwalających na obcowanie z przenikającymi się rzeczywistościami: tą namacalną i tą magiczną, wziętą z ludowych wierzeń i podań.
W ten sposób, poprzez „Ballady i romanse” Mickiewicz wszedł w polemikę z oświeceniową wizją świata, czym zresztą naraził się mu współczesnym. Z kolei sięgając do motywów słowiańskiej demonologii ludowej, zachował ją też dla współczesności.
Raz trup po drodze bez głowy się toczy

Mickiewicz wyłożył istotę nowego prądu w „Romantyczności”, rozpoczynającej się zresztą cytatem z „Hamleta” Szekspira, gdzie istotna jest wszak postać ducha starego króla. „Tematem jej poeta zrobił najtypowszy i najbardziej oklepany motyw balladowy – powrót zmarłego kochanka do obłąkanej z rozpaczy dziewczyny, i połączył go mechanicznie z pogłosami polemiki przez romantyzm wywołanej” pisał Julian Krzyżanowski w „Dziejach literatury polskiej” (Warszawa 1979). Dziewczyna rozpaczająca po śmierci kochanka wciąż „widzi” swojego Jasieńka – lecz właśnie „sercem”, „duszą”. Ten zabieg, polegający na wprowadzeniu zmarłych do świata realnego i nadaniu im takich samych praw, jak istotom żywym, charakterystyczny wszak dla literatury grozy, stosuje Mickiewicz w „Balladach i romansach” wielokrotnie. W „Lilijach” duch męża, zamordowanego przez żonę, upomni się w finale o swoje prawa, gdy wdowa po nim zechce wybrać sobie nowego małżonka spośród jego braci. A w „To lubię” pojawi się cała scena niczym z koszmaru: „Raz trup po drodze bez głowy się toczy, / To znowu głowa bez ciała, / Roztwiera gębę i wytrzeszcza oczy, / W gębie i w oczach żar pała”.
Kto jest dziewczyna? ja nie wiem

Niesamowitość realizowana jest w „Balladach i romansach” w inny jeszcze sposób. „Rybka” jest opowieścią o nieszczęśliwej miłości, zwieńczonej samobójstwem. Krysia rzuca się w toń jeziora, prosząc mieszkające tam Świtezianki, by przyjęły ją do swego grona. Ten czyn, będący wyrazem najwyższej rozpaczy, ma jednak konsekwencje – dziewczyna zostawia noworodka, owoc owej tragicznie zakończonej miłości. Kto nakarmi dziecko? Wierny sługa przynosi je na brzeg jeziora, gdzie dokonuje się akt z gruntu niemożliwy – matka niemowlaka, zamieniona w zjawę z ludowych podań, „rybią łuskę odwinie”, by podać dziecięciu „piersi jak jabłuszka mleczne”.
Ze zjawiskami nadprzyrodzonymi styka się też bohater „Świtezianki”, „chłopiec piękny i młody”. Romantyzm odnajdujemy tu zarówno w opisie sielankowej miłości chłopca i tajemniczej dziewczyny („Kto jest dziewczyna? ja nie wiem”), gdy „Ona mu z kosza daje maliny, / A on jej kwiatki do wianka;”, jak i w niesamowitości, gdy chłopiec – pozostawiony sam – spotyka nad jeziorem Świteziankę i natychmiast łamie słowo dane dziewczynie, oferując miłość wodnej zjawie. Utwór ten, co jest cechą charakterystyczną dla romantyzmu, wprowadza motyw winy i kary, kwestię nienaruszalności postanowień przysięgi. Gdy zatem złamana zostaje obietnica, naruszony zostaje też porządek moralny, a przywrócenie stanu równowagi wymaga sprawiedliwego osądu. „A gdzie przysięga? Gdzie moja rada? / Wszak kto przysięgę naruszy, / Ach, biada jemu, za życia biada! / I bieda jego złej duszy!”.
Ta karczma Rzym się nazywa

Ale ten rygoryzm moralny widoczny w „Balladach i romansach” zwłaszcza w „Świteziance” czasem bywa naginany i zyskuje też wyraz w kpinie, jak choćby w „Rękawiczce”, gdzie w opowieści quasi-rycerskiej wyśmiana zostaje miłość interesowna, próżna, wystawiająca uczucie na niepotrzebna próbę, albo gdy łączy fantastyczność (ludową, słowiańską) z opowieścią niemalże łotrzykowską. „Tukaj, albo próby przyjaźni” to opowieść o człowieku postawionym po śmierci przed szansą powrotu do żywych, a nawet zyskania nieśmiertelności. Pojawiająca się tu figura diabła powraca w doskonale znanej „Pani Twardowskiej”. To już bowiem historia iście faustowska – o cwanym szlachcicu, który migał się od konsekwencji podpisania cyrografu z diabłem.
Człowiek jednak nie jest już tylko bezwolnym beneficjentem woli sił nadprzyrodzonych, miotanym ich żądzami i z pokorą przyjmującym decyzje zapadłe nad jego głową, ale staje się dla nich równorzędnym partnerem, wchodzącym w dyskurs i zdolnym do przejmowania inicjatywy. To już nie jest spolegliwy adresat woli wszechpotężnego demiurga rozstawiającego figury na szachownicy życia, ale partner potrafiący też, gdy nadarzy się sposobność, sprytnie sięgnąć po znaczone karty. Tak dzieje się, gdy mistrz Twardowski „czarami dręcząc piekło” nie wypełnia postanowień paktu z siłą nieczystą. Jak dowiadujemy się z „Pani Twardowskiej” miał on zgodnie z umową zawartą wysłannikiem księcia ciemności pojechać do Rzymu, by oddać mu duszę i ciało. Nie wypełnia jednak nie tylko zapisów cyrografu, ale wręcz pogrywa sobie z siłami ciemności. Gdy więc nieopatrznie trafia do karczmy o nazwie „Rzym” czart skwapliwie chce skorzystać ze sposobności: „Ale zemsta, choć leniwa, / Nagnała cię w nasze sieci; / Ta karczma Rzym się nazywa,/ Kładę areszt na waszeci” – mówi bohaterowi Mestiftofeles. Szlachcic nie jest jednak dłużny: „Patrz w kontrakt, Mefistofilu, / Tam warunki takie stoją: (…) / Będę miał prawo trzy razy / Zaprząc ciebie do roboty (…)”. Twardowski ostatecznie ten pojedynek wygrywa.
Pasjonujące dzieło czy ramota z lamusa?
„Ballady i romanse” są lekturą, która i po dwustu latach może być pasjonująca. Wymaga jednak od nas tylko jednego: czytania jej uważnie, ze zrozumieniem i przede wszystkim z dobrą wolą zagłębienia się w snute tu przez autora opowieści. Chłonięcia tych wersów, zakorzenionych w ludowych wierzeniach, utkanych z elementów grozy, niesamowitości, nadprzyrodzoności, ale i humoru. Traktowania ich jako emanacji niezwykłej wyobraźni i wrażliwości twórcy, a także jego literackiego nowatorstwa, nie zaś jako obarczonej łatką lektury szkolnej zakurzonej ramoty, która wyszła spod pióra „narodowego wieszcza”.
***
Narodowe Czytanie
Tegoroczne Narodowe czytanie zostanie zainaugurowane przez parę prezydencką w Ogrodzie Saskim w Warszawie w sobotę o godz. 12.00. Akcja Narodowego Czytania organizowana jest przez Prezydenta RP od 2012 roku z inicjatywy Bronisława Komorowskiego. Czytano już: „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, dzieła Aleksandra Fredry, „Trylogię” Henryka Sienkiewicza, „Lalkę” Bolesława Prusa, „Quo vadis?” Henryka Sienkiewicza, „Przedwiośnie” Stefana Żeromskiego, nowele Elizy Orzeszkowej, Marii Konopnickiej, Bolesława Prusa, Brunona Schulza, Władysława Stanisława Reymonta, Stefana Żeromskiego, Henryka Sienkiewicza i Henryka Rzewuskiego, a także „Balladynę” Juliusza Słowackiego” i „Moralność pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej.
Adam, Mickiewicz, Ballady i romanse
I wydanie: Wilno 1822
___________________
Swaggering, crime, betrayal, unhappy love, and finally true horror. Adam Mickiewicz’s „Ballady i romanse” (Ballads and Romances) – a manifesto of Polish Romanticism – still deserve to be read, even after two hundred years after its publication, and not only as „the work of a bard”, taken out of the past on the occasion of the National Reading event – writes Przemysław Poznański.