recenzja

Rozmowa | Ahsan Ridha Hassan, Powrót Orfeja

„Powrót Orfeja” jest wołaniem o pomoc. Ubranym w pozornie autoironiczną narrację krzykiem osoby pogrążonej w depresji – o powieści Ahsana Ridhy Hassana pisze Przemysław Poznański.  

Właśnie to w książce porusza najbardziej: humor, pełen dystansu do siebie, a przecież stanowiący od początku do końca zasłonę, woal, za którym pierwszoosobowy narrator chowa wszystkie swoje lęki, fobie, obawy. Humor rodzący się z rozpaczliwej próby zwrócenia na siebie uwagi – właśnie nie poprzez chęć wzbudzenia żalu, co byłoby wyborem naturalnym i w pewnym sensie oczywistym, lecz poprzez usilne wpasowywanie siebie w spektrum oczekiwań rozmówcy, czy raczej rozmówczyni, do czego autoironiczny komentarz wydaje się być najlepszym kluczem. Celem jest bowiem utrzymanie relacji ze słuchaczką (a zatem i czytelnikiem), zainteresowanie sobą na dłużej, a nie jednorazowy krzyk, który szybko zwieńczony zostanie ciszą.

Słuchaczką jest Zosia – przypadkowa konsultantka z call center, od której telefon odbiera Emil. Co istotne, relacja między nimi, oparta docelowo na zaufaniu, rodzi się w atmosferze zawodowej obojętności z jednej strony (ograniczonej do chęci wygłoszenia „bezdusznego tekstu domokrążcy”) i niechęci z drugiej. Emil wyraźnie chce powstrzymać osobę z zewnątrz, osobę obcą przed przekroczeniem (choćby tylko telefonicznie) granicy wyznaczonej prętami klatki, ograniczającej świat bohatera.

Narrator kilkukrotnie odmawia więc rozmowy i prosi o wykreślenie jego danych, ucieka się nawet do usilnej próby zniechęcenia do siebie konsultantki. Jeśli bowiem w relacjach obojga pojawia się z czasem wspomniany humor, to przecież poprzedza go raczej sarkazm, a na pewno próba przelania na rozmówczynię części własnego strachu, odstraszenie poprzez mimowolne wspomnienie o własnym stanie psychicznym, o chęci odebrania sobie życia: „Wie pani jak wyglądają? Albo jak brzmią ci, co chcą się dzisiaj zabić? Jak ja”.

Przeczytaj także:

Te pierwsze rozmowy brzmią więc trochę jak test – pewnie nie do końca przez narratora zamierzony, a jednak mogący skutecznie oddzielić ziarno od plew, pozwalający znaleźć po drugiej stronie telefonicznego łącza kogoś na tyle silnego, by szukać w nim (niej) nie tyle słuchacza, ile opoki. A także przewodnika po świecie raczej narratorowi niedostępnym. Jeśli bowiem mówimy o klatce, to dlatego że Emil żyje w zamknięciu – w sposób tyleż fizyczny, ile psychiczny. Fizyczny, bo w gruncie rzeczy bohater nie wychodzi poza mury swojego mieszkania. Nie jest bowiem zdolny do osobistych interakcji twarzą w twarz, do konfrontacji – nie tyle nawet z przestrzenią, ile z zapełniającymi ją ludźmi, i to tak w kontaktach jeden na jeden jak i w kontakcie z tłumem.

To tylko jedna z trawiących narratora fobii (obok lęku wysokości czy hipochondrii), ale zdecydowanie najważniejsza. Wizyta u dentysty czy fryzjera urasta więc do aktu heroizmu, dopuszczającego zresztą możliwość przedwczesnej rejterady narratora z fotela, codzienność to bowiem co najwyżej wymiana mejli z pracodawcą, wirtualne gry MMORPG, a przede wszystkim udające rozmowę monologi skierowane do współmieszkańców – pająka i jedynej rośliny.

To wyrażanie siebie poprzez monologi przenosi się zresztą na całą narrację powieści Hassana, co sprawia, że fizyczna dosłowność zamknięcia przenosi się na dosłowność psychiczną. Doświadczamy bowiem „dialogów”, które de facto są monologami właśnie, dialogów, pozbawionych wszak widomych oznak istnienia jednego z aktorów. Jeśli ów (owa) istnieje, to tylko w reakcji narratora na niepadające wprost wypowiedzi i pytania. Narracja staje się w ten sposób ograniczona do tego, co mówi bohater – poddawany bodźcom, ale ich nie rejestrujący dla nas, odbiorców jego relacji.

Przeczytaj także:

 „Snuję opowieści, bo próbuję sam siebie zrozumieć. Zrozumieć, co właściwie przeżyłem, nadać temu jakiś sens” – pisze w pewnym momencie Emil. Jeśli jego rozmowy z Zosią są wołaniem o pomoc i próbą mierzenia się z sobą, to osiągają efekt podwójny: narrator przekazuje sobie to, co już wie, ale i uczy się siebie, szuka tego, czego o sobie dotąd nie zdążył się dowiedzieć. Zyskuje słuchacza, ale zyskuje też wgląd w przyczyny swoich traum. Jeśli rozmowy są terapią, wynikająca z aktu niebycia pomijanym, to stają się też autoterapią, a zatem aktem przepracowywania źródeł swoich fobii – tkwiących głównie w doświadczeniach z dzieciństwa, rodzinnych relacjach, okresie dojrzewania.

Ahsan Ridha Hassan daje nam więc opowieść maksymalnie intymną, zanurzoną w trudnym doświadczeniu mierzenia się z psychicznym kryzysem podszytym autodestrukcją, ale jednocześnie snutą językiem, który pozwala doszukiwać się przebłysków światła między szczeblami klatki otaczającej narratora. Językiem doskonale wyważonym, który jest krzykiem i wołaniem o pomoc, otoczonym jednak bezpiecznym dla słuchacza kokonem ironii.       

Ahsan Ridha Hassan, Powrót Orfeja
Nisza, Warszawa, 11 maja 2022
ISBN: 9788366599413

________________________________

„Powrót Orfeja” (The Return of Orpheus) is a call for help, dressed in a seemingly self-ironic narrative with the scream of a depressed person – Przemysław Poznański writes about Ahsan Ridha Hassan’s novel.

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading