Co pisarze polecają do czytania – na Święta i nie tylko? Zobaczcie propozycje Dawida Kornagi, autora m.in. powieści „Gangrena” nominowanej do Paszportów POLITYKI, „Rzęs na opak”, „Znieczulenia miejscowego”, „Berlinawy” i „Przerwanego snu Kashi”.

Christopher Hitchens, Bóg nie jest wielki, Post Factum
Jeśli wciąż wierzysz w świętego Mikołaja, Hitchens pozbawi cię złudzeń. Autor, walczący ateista nie żyje od dekady. Ale żyje jego zaczepny i dający do myślenia dorobek. Hitchens jest bardziej eseistą i publicystą niż filozofem. Argumentuje drapieżnie, ale ze smakiem. Dobrze zmierzyć się z nim również wierzącym. Ateiści niewątpliwie zyskują broń rażenia. Ale czyżby? Prawdziwy ateizm nie polega na jego nachalnym „szerzeniu”, tylko na byciu sobą i szanowaniu inności. Czego nie można powiedzieć o żadnej religii. Te mają w swojej naturze ekspansję. Zawłaszczanie mentalnej i społecznej przestrzeni. A przecież żaden Bóg nie jest wielki, zdaje się powiadać autor. Jest tylko teologicznym aktorem w ludzkiej grze przetrwania. I pozorów.

Sara Zaske, Achtung Baby, Mamania
Dzieci kochają Mikołaja i trzeba nie mieć serca, by takiemu trzylatkowi powiedzieć: to ściema. Niestety, z biegiem lat należy podjąć trud oświecenia i wyjaśnić sens „wiary” w Mikołaja na potrzeby umilenia trudnego czasu świąt. Wszystko jest kwestią wychowania. Autorka mierzy się z niemieckim. Wbrew populistycznej propagandzie, Niemcy to dziś nasi najwięksi przyjaciele, nie wrogowie. Konkretyzując: nowi Niemcy. Wnukowie tamtych strasznych. Zaske podkreśla wyjątkowość antyautorytarnego wychowywania. Jej ni to poradnik, ni to wspomnienia dzieją się w Berlinie, moim ukochanym mieście, co oznacza, że polecam bez zastanowienia. Porwie was język, humor i dystans do samego siebie. A jeśli masz małe dziecko, to tym bardziej.

Max Hastings, Wietnam. Epicka tragedia 1945-1975, Wydawnictwo Literackie
Swego czasu bawiąc w Hanoi, a był środek listopada, zostałem oszołomiony przez sklepowe wystawy nawiązujące do świąt i Mikołaja. 26 stopni, feeria czerwieni, której nie powstydziłaby się żadna nasza galeria handlowa (dodam, w Sajgonie było jeszcze cieplej, w Hanoi to praktycznie zima). Wietnam jest niesamowity, również jego historia. I nie przez pryzmat dwóch pierwszych „Rambo”. Fascynują też sami Wietnamczycy, w coraz większej liczbie będący obywatelami naszego kraju. Powyższa książka to konkretna cegła, ale za to wciągająca i wnikliwa: opowiada z rozmachem o historii tego kontrowersyjnego politycznie kraju. Walczył o komunizm, wrócił do kapitalizmu, takiego turbo. Poznajmy tego początki. Idealny prezent dla miłośników historii.

Marek Teler, Upadły amant. Historia Igo Syma, Skarpa Warszawska
Mikołaj nie lubi kolaborantów i jedyny prezent, jaki by im przyniósł, to pewnie kulka w głowę. A takim upadłym aniołem został aktor Igo Sym. Dla wielu już nieznany, jednak warty przypomnienia. To jak dziś, kiedy wielu żądnych pieniędzy i poważania sędziów, prokuratorów, dziennikarzy, publicystów decyduje się na współpracę z niszczącymi demokrację i wyprowadzającymi nas z Unii Europejskiej działaczami obecnego rządu. Sam Sym walczył podczas obrony Warszawy we wrześniu 1939. Dlaczego stał się tym, kim się stał i za co poniósł śmierć? Postać tragiczna czy zwyczajny karierowicz? Gdzie kończy się aktorstwo i sztuka, a zaczynają bezkompromisowe wartości, których nie można podważać bez względu, kim się jest?

Joanna Laprus, Słowiańskie Boginie Ziół, Świat Książki
Słowiański Mikołaj nazywał się Spas Zimowy i jeszcze długo po przyjęciu chrześcijaństwa rządził w obszarze podarunków. A co do nich, ta książka jest idealnym prezentem nie tylko dla cioci, babci, mamy czy zielary. Także dla mężczyzn, wszelkich otwartych na świat „wiedźminów”. Słowiańskie Boginie są jednym z ciekawszych przyczynków w dziele utrwalania nie tak przecież znanej mitologii naszych przodków. Jeszcze przez pryzmat trzech charakternych bogiń oraz ich magiczno-ziołowych możliwości, które dawały swoim wyznawcom. Kobiety potrafią, chce się powiedzieć po lekturze, to takie naturalne boginie. To również graficzna perełka, która zachwyci nie tylko słowianofilów, jak wyobrazić sobie Dziewannę, Mokosz i Marzannę. Spas zadowolony!
Przeczytaj także: