„Wypiór” Grzegorza Uzdańskiego to książka, która z jednej strony podaje w wątpliwość romantyczne ideały, a z drugiej – składa im hołd. Uczy, bawiąc, bawi, ucząc. I pozostawia czytelników w słodko-gorzkiej zadumie – pisze Małgorzata Żebrowska.

Zabiegani, znerwicowani, stawiający sobie wymagania, którym nie mogą sprostać, żyjący podwójnym, wirtualno-realnym życiem. Równocześnie, chcący czegoś więcej niż życia oglądanego szkiełkiem i okiem, chcą orlej potęgi lotów, pragną nad poziomy wylatać, a bryłę, z posad świata, nowymi pchnąć tory. Właśnie tacy są współcześni warszawscy trzydziestolatkowie z książki Grzegorza Uzdańskiego. Kto jest winien ich rozdarciu? Przecież już słychać, że Mickiewicz. A raczej dziedzictwo, którym zainfekował nasz naród.
Grzegorz Uzdański od kilku lat z powodzeniem parodiuje znane polskie poetki i poetów, publikując na wskroś współczesne, ale stylizowane na dawnych mistrzów „Nowe wiersze sławnych poetów”. Jedną z największych inspiracji stał się dla niego Adam Mickiewicz, którego dziedzictwo umiejętnie wskrzesił w „Wypiorze”. Wskrzesił, dając nam poemat, pisany trzynastozgłoskowcem i jedenastozgłoskowcem, ze sporadycznymi wstawkami prozą.
To poemat, który czyta się lekko, przyjemnie. Wręcz płyniemy przez tekst, chłonąc go z radością. Tym samym Uzdański przybliża nam mickiewiczowską frazę pewnie z dużo lepszym skutkiem niż często robią to zastępy polonistów. A równocześnie odbrązawia autora „Dziadów” i „Pana Tadeusza”, czyniąc z niego człowieka z krwi i kości – pełnego przywar, a przy tym mierzącego się w zasadzie z takimi samymi dylematami i rozterki, które dotyczą człowieka współczesnego.
Uzdański postanowił wpuścić Mickiewicza do naszego świata. Wieszcz Adam, niczym Elvis Presley, wciąż zatem żyje i ma się dobrze. Inna sprawa, że funkcjonuje pod postacią wampira, ze wszelkimi wadami tego stanu – światło słoneczne może go więc zabić, nie ma możliwości delektowania się jedzeniem, a na domiar złego stracił swój talent. Z drugiej strony, cieszy się wiecznym życiem, doświadcza zmieniających się epok i obserwuje z ciekawością koleje losu wciąż nowych towarzyszy swojej długiej egzystencji.
Przeczytaj także:
W momencie, gdy go spotykamy, Mickiewicz mieszka w starej szafie, w mieszkaniu pary warszawskich trzydziestolatków i tworzy wraz z nimi klasyczny trójkąt dramatyczny. W tej nietypowej, jedynej w świecie relacji dochodzić musi rzecz jasna do niesnasek i kłótni, napięć i nieporozumień. Tym większych, że jeden z bohaterów, jest niespełnionym poetą, aktualnie pracującym na stanowisku recepcjonisty, zupełnie nieprzystającym do jego ambicji. Przepełniająca go frustracja przekłada się na jego relacje z innymi – obserwujemy więc, jak narasta konflikt między Martą a Łukaszem.
Widzimy też, jak niechciany, narzucony im, lokator obnaża nie tylko ich wzajemne żale, ale i pewną miałkość przyczyn, które za owymi pretensjami stoją. Oglądane oczami człowieka dziewiętnastowiecznego, wydają się trochę śmieszne, trochę straszne. Naprawdę tak trudno nam poradzić sobie z codziennymi, miałkimi wyzwaniami? Serio, nie jesteśmy zdolni do stworzenia zdrowych relacji, mając zapewnione w zasadzie wszelkie potrzeby? My – bo w istocie obserwując bohaterów, patrzymy też na siebie samych.
Przeczytaj także:
Ta obserwacja u Uzdańskiego przebiega jednak w obu kierunkach. Mamy bowiem szansę przyjrzeć się też Mickiewiczowi. Nie jako postaci wyrzeźbionej w spiżu, ale jako człowiekowi (choć wampirowi). Widzimy, jak daleko było mu do świętego, do wzorca ideału, w który chciano by go wcisnąć. Obserwujemy choćby jak dobrze poeta odnajduje się w trójkącie z Martą i Łukaszem, bo przecież i jemu samemu trójkąty nie były obce. Przyzwyczajeni do pomnikowego ujęcia jego postaci, dowiadujemy się, jak bardzo ten obraz jest wyidealizowany, jak mało ma wspólnego z mężczyzną prowadzącym barwny, ciekawy, etycznie kontrowersyjny żywot. Czy przez to jego dzieła tracą na doskonałości? Przeciwnie: zyskują ludzki wymiar, dają się podziwiać jako utwory literackie, a nie jako elementy szkodliwego mesjanizmu.
I chyba właśnie za to należą się Grzegorzowi Uzdańskiemu największe brawa. Nie tylko bowiem ukazał współczesnych trzydziestolatków takimi, jacy są, bez niepotrzebnie nadmuchanego balonika osiągnięć i celów, sukcesu i dostatku, który lubią pompować media, ale również odbrązowił dla nas wieszcza. Odebrał jego twórczość ideologii, przywrócił czytelnikowi, darując nam okazję do obcowania z przepiękną, żywą, dowcipną polszczyzną.
Grzegorz Uzdański, Wypiór
Filtry, Warszawa, 29 września 2021
ISBN: 9788396126467