recenzja

Układanie się z tożsamością | Edward Pasewicz, Pulverkopf

Tam gdzie brakuje faktów, luki wypełnia wyobraźnia – czy szukamy spójnej wizji teraźniejszości, czy przeszłości, czy wiedzy o nas samych. I właśnie tak Edward Pasewicz tworzy przejmującą powieść o układaniu się z tożsamością – o „Pulverkopf” pisze Przemysław Poznański.

„Co pamiętam, co?” – to pytanie jak refren wypełnia jedną z opowieści, będących zresztą historią w historii, szkatułką w większej szkatułce. To klucz otwierający nam bramę, za którą wije się gęsta i kręta drogę wiodąca przez fabułę „Pulverkopf”. Gęsta od wątków rozgrywających się w kilku warstwach czasowych, kręta w wyniku niedopowiedzeń, które dopiero muszą doczekać się wyjaśnienia.

Bo powieść Pasewicza to szperanie w pamięci, szperanie w notatkach, szperanie w przeszłości, we własnej wyobraźni, wreszcie – szperanie w tożsamości bohatera. Wszystko po to, by powoli, krok po kroku, odsłaniać przed nami zarówno opowieść stanowiącą tło – o kompozytorze Norbercie von Hannenheimie i jego zagubionym, a może w istocie nigdy nie ukończonym dziele, a przede wszystkim opowieść główną – o Patryku Werhuncie, chłopcu z Meseritz, czyli Międzyrzecza, a zarazem mężczyźnie z Poznania (bo warstwy czasowe przenikają się tu płynnie), próbującym napisać o Hannenheimie powieść i zarazem odtworzyć jego utwór. 

W istocie jednak – poszukując fragmentów przeszłości i mierząc się z teraźniejszością – Werhunt przede wszystkim stara się odtworzyć siebie, dotrzeć do źródeł swojej tożsamości, złożyć z rozrzuconych kawałków lustro, w którym będzie mógł się wreszcie przejrzeć. Jednocześnie zatem układa tę tożsamość, jak i próbuje się z nią ułożyć, pogodzić, a przynajmniej zrozumieć.

Kim jest Werhunt?

Kim jest Werhunt? Wnukiem Weroniki – kobiety stanowczej i niezłomnej – to przede wszystkim, bo wpływ babci zaważy na jego życiu. Jest też Niemcem mieszkającym na „ziemiach odzyskanych”, naznaczonych obecnością wojsk radzieckich, co samo w sobie oznacza tożsamościowy misz-masz. Jest chłopcem przeplatającym na co dzień niemiecki z polskim, nieraz strofowanym, żeby mówił w danej chwili tylko jednym z nich, żalącym się, że chciałbym mieć zupełnie inny język, „(…) Własny. Osobny. Jedyny”.

Jest też młodzieńcem wplątanym w domniemane morderstwo, młodzieńcem zakochanym w koledze, a zarazem – w dorosłym życiu – pisarzem, kompozytorem, niestrudzonym badaczem historii, szczególnie tej zawartej w zapiskach babci, opatrzonych tajemniczymi znakami, wtrętami z greki czy hebrajskiego. Jest zatem układaczem mozaik, kilku na raz, a może elementów symfonii, które mają złożyć się w dzieło, wybrzmiewające prawdą.

Przeczytaj także:

„Notatki, szkice, niedokończone wątki, i nierozgryzione tajemnice to moja specjalność” – mówi o sobie. I pisze dla nas opowieść, która chwilami brzmi jak reportaż, gdy owe notatki i szkice, a także zdjęcia – wciśnięte zresztą w książce między wersy, jakby miały stanowić element zdań i akapitów – układają się w rodzinną historię rozgrywającą się na tle tej pisanej przez wielkie H, głównie z przejmującym i stale w powieści powracającym, wątkiem szpitala, w którym „odstrzykiwano”, czyli mordowano pacjentów, głownie psychiatrycznych.

Ale pisze też opowieść, która skrzy się fikcją wszędzie tam, gdzie wypełnić trzeba braki w faktografii. Tak konstruowana jest biografia Hannenheima, powieść w powieści, i tak opowiadana jest też przeszłość, ale i teraźniejszość Werhunta. Nawet bowiem, gdy wydaje się nam, że obserwujemy fakty, że widzimy jak bohater w towarzystwie kochanka ślęczy nad pisaniem powieści przy stoliku w popularnym poznańskim Dragonie, scena ta w jednej chwili zmienić się może – jak za pstryknięciem palcami, jakby bohater posiadał umiejętność podróży w czasie – w zupełnie inną, rozgrywającą się choćby w jego dzieciństwie.

Figura sobowtóra

To płynne przenikanie się warstw czasowych można odbierać jako li tylko literacki zabieg wrzucania w opowieść ważnych dla niej retrospekcji, ale przecież „Pulverkopf” w owym snuciu opowieści o układaniu tożsamości z faktów i wyobrażeń, zahacza też o delikatną materię ludzkiej psychiki i jej podatność na tworzenie wizji tego, co nierzeczywiste, ale będące uzupełnieniem istotnego braku.

Wspomniany wątek szpitala z pacjentami psychiatrycznymi nie jest tu więc przypadkowy (nic zresztą w „Pulverkopf” nie wydaje się być przypadkowe). Wiążąc się wprost z wątkiem Hannenheima, wprowadza istotną dla powieścią figurę sobowtóra – wyobrażenia swojego alter ego –  który w istocie ma dopełniać niewiedzę postaci o sobie samej.

Figura ta powraca tu wielokrotnie w różnych odsłonach: „Turyn (…) to miasto diabelskie i miasto sobowtórów”, „Pianista grał Doppelgängera w opracowaniu Liszta (…)”.Dla kompozytora Herr Hammerkein (jak ten nazywa swego Doppelgängera) to wyraz niewiary we własne umiejętności i jasny przejaw choroby. Ale sobowtóra zdaje się mieć też Werhunt. „To, co jest rzeczywistością, to jedno ogromne sobowtórstwo. (…) ja jestem czyimś sobowtórem i ten ktoś jest czyimś sobowtórem. I tak w nieskończoność” – uznaje w pewnej chwili bohater, którego sobowtórem jest/może być z kolei Sergiusz, jeden z jego kochanków, czuły przyjaciel, o którym sam mówi przecież: „moje jasnowłose odbicie w lustrze”.         

Owszem, Werhunt kpi: „Sobowtóra (…) świetnie tłumaczy lekkie uszkodzenie płatu skroniowego”, a inny z kochanków, Dezső uspokaja: „Kiedy cię rżniemy z Sergiuszem, mamy orgazmy i wytryski, to jest naprawdę”, ale konstrukcja tej postaci narzuca wprost odczytywanie jej jako osoby żyjącej zarówno w świecie namacalnym, jak i w snach czy wizjach. Pasewicz stworzył bowiem bohatera godnego tej powieści – niejednoznacznego, czerpiącego tak z faktów jak i z niepohamowanej wyobraźni.

Bo „Pulverkopf” to układanka, starająca się w formie, języku i konstrukcji postaci scalać opowieść o naszej teraźniejszości z pamięcią o przeszłości i wiedzą o nas samych, o naszym miejscu w świecie i naszej tożsamości.

Edward Pasewicz, Pulverkopf
Wielka Litera, Warszawa, 19 maja 2021

***

Summary

Where facts are missing, the gaps are filled with imagination – whether we’re looking for a coherent vision of the present or the past, or knowledge about ourselves. This is exactly how Edward Pasewicz creates a moving novel about dealing with identity – Przemysław Poznański writes about „Pulverkopf”.

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading