felieton

Tęskniąc za Berlinem | Felieton Dawida Kornagi | #przerwanysenkornagi

Ja, jawohl, whatever czy cokolwiek, tęsknię za Berlinem, śnię o nim, szczególnie nad ranem, czując wyraźny smak currywursta w ustach, aż ślina na poduszkę kapie. Tymczasem trzecia fala tego szajsu-19 właśnie zalewa nasz brzeg. Niedobrze mi, niedobrze innym – pisze w swoim lutowym felietonie z cyklu #przerwanysenkornagi Dawid Kornaga.

Dawid Kornaga, fot. Zuzanna Szamocka

Ci, co posiadają jeszcze geld, udają, że to ich nie dotyczy, próbując rozpaczliwie uciec choć na weekend w góry, do hoteli oraz innych pewnych zabawy i zapomnienia enklaw. Ci, co na pstrym koniku kapitału jeżdżą, drżą o wikt i opierunek. Jest coraz gorzej, jak byśmy żyli w jakimś oderwaniu, ktoś za nas o wszystkim decydował, a my nic, tacy słabi, choć tacy mocni, nawet na protestach wdaliśmy się w parę hardych pyskówek z grupą żałosnych policjantów, przymuszonych do pacyfikacji przez swoich upolitycznionych prawicowo przełożonych. Nawet puściliśmy w sieć kilkanaście gniewnych postów i jeszcze bardziej gniewnych hasztagów. Nic z tego nie wynikło poza pogarszającym się stanem psychiki, deprechą, żądzą odwetu na tych wszystkich dupkach, którym nomen omen poprzewracało się wiadomo gdzie. To nie jeźdźcy apokalipsy, to dzika banda koniokradów, zajeżdżających biedne zwierzęta na śmierć.

Więc pozostaje tęsknić.

Żadne słowa nie oddadzą tej tęsknoty. Choć słowo było na początku. Czyli dawno, dawno temu, za górami Biblii i lasami Darwina. Współcześnie słowo, ledwo wypowiedziane na ulicy czy social mediach, często kończy w offline’owo konkretnej celi milczenia. Słowo przeciw czynom, zwłaszcza przeciw aktom przemocy niewiele zdziała. Ostatecznie zwycięży, jako kreator planów, marzeń, a nawet rojeń. Inaczej nic nie ma sensu. A teraz, pod maską tej całej beznadziei jest jak moja i nie tylko moja, tęsknota za Berlinem.

Berlin jest symbolem wszystkiego, za czym obecnie możemy zatęsknić. Wolnością, niekiedy swawolą, równocześnie ucywilizowaną przestrzenią, która zapewni nam wszystko, czego pragniemy, bardziej lub mniej, nawet mniej więcej. Berlin, w kierunku którego powinna zmierzać Warszawa. Berlin to stan umysłu, nie konkretne miasto. Niemieckość, która przegrała z globalizacją. Nacjonalizm, który rozkochał się w kosmopolityzmie, tracąc pazurki. Nowe serce Europy, skłonne współdzielić swoje tętno z innymi, mniejszymi sercami, by stworzyć naturalny krwiobieg racjonalnego, zrównoważonego rozwoju bez rozruszników typu populizm, demagogia i prawicowe zacietrzewienie. Berlin, zwarty organizm, niedoskonały, podatny na małe fanatyczne społeczności oraz inne patologie, mimo to będący przykładem dla całego świata, jak i czym może imponować oraz przyciągać miasto-państwo. Dalekie od totalitaryzmu Singapuru. Kosmicznych nierówności Los Angeles. Wszystkożernej, pozorowanej tolerancji Nowego Jorku. Niekiedy spokojne jak Sztokholm, wciąż irytujące niebezpiecznymi zaułkami Belgradu, późną nocą wyzwolone jak Barcelona, przeważnie nielubiące spać niczym Londyn, równocześnie kochające powolność Wiednia i przyspieszenie Mediolanu.

Berlin jest symbolem wszystkiego, za czym obecnie możemy zatęsknić. Wolnością, niekiedy swawolą, równocześnie ucywilizowaną przestrzenią, która zapewni nam wszystko, czego pragniemy, bardziej lub mniej, nawet mniej więcej.

Teraz to wszystko, nawet w Berlinie, zamaskowane, ograniczone, wyciszone. Sponiewierane zakazami, czasem niedorzecznymi, czasem niezwykle przemyślanymi. Gdyby polski rząd rządził Berlinem, próbując wprowadzić tu swój klerykalno-nacjonalistyczny ład, swoje strukturalne nieudacznictwo i wrodzony brak empatii, już by go nie było, zmieciony strzałami z karabinu maszynowego Heckler & Koch MP5. Zapewne sprawcami wykoszenia archaicznych uzurpatorów byłoby kilku mocno podstarzałych punków, zainspirowanych radykalizmem Rote Armee Fraktion z lat 70. ubiegłego wieku.

Więc tym bardziej nie sposób nie tęsknić. Żeby nie oszaleć. Żeby nie odkleić się od tego, co nas trzymało. Można, a nawet trzeba tęsknić. Zachowujemy siebie, tęskniąc. Swoje małe, warte podtrzymywania przeświadczenie o wyjątkowości. Nie staczamy się, tęskniąc. Zyskujemy cokolwiek, jeśli nie teraz, to potem, tęskniąc.

Tęskniąc za Sopotem i nocnym szaleństwem niedaleko mola. Tęskniąc za Amsterdamem i porządnym buchem. Tęskniąc za Paryżem, gdzie przeszłość jak gdyby nigdy nic przechodzi się po bulwarach, dumna, że teraźniejszość gapi się na nią z podziwem. Tęskniąc za Rzymem, Atenami, Lizboną, gdzie co krok, to coś, a jak nawet nic, to i tak coś. Tęskniąc za Bangkokiem i cudem przeżytą szarżą tuk-tuka, prowadzonego przez wyluzowanego Taja. Tęskniąc za Kazimierzem Dolnym, gdyż i ponieważ, a poza tym te spacery przed siebie, za to ze sobą. Tęskniąc za wyprawami, takimi bez ograniczeń i ciśnienia. Tęskniąc za samym procesem wyszukiwania i rezerwowania. Tęskniąc za innymi miejscami, do których chciałoby się, lecz nie można. A jak można, to na pół gwizdka. Bo smutno, bo ludzi brak, a jak są, to tak jakoś niemrawo są, rozrzedzeni jak fejkowe drinki, gdzieniegdzie, z opuszczonymi głowami i podniesionymi maskami.

Więc tym bardziej nie sposób nie tęsknić. Żeby nie oszaleć. Żeby nie odkleić się od tego, co nas trzymało. Można, a nawet trzeba tęsknić.

Sytuacja przypomina ring. Przeciwnik niby pobity, dostał imponujący nokaut mocnymi lekami, na dokładkę lewy sierpowy hardkorowymi socjalnie lockdownami, prawy sierpowy czopującymi gospodarkę i radość życia kwarantannami. Doszły kolejne ciosy w stylu walki BioNTech/Pfizer, AstraZeneca, Moderna, do tego jakieś rosyjskie, chińskie, być może za chwilę mongolskie pchnięcia, kto go tam wie, co lokalni fajterzy wymyślą. Ale na tę chwilę nadal nic, jest jak jest, a nawet gorzej. Porzućmy przepocony, przekrwawiony boks. Jak coś dech wylewnie zatyka, odbierając definitywnie życie, to woda. Wpadłszy do niej po sam czubek głowy, wynurzamy się na kilka sekund i znów się w niej zatapiamy. To znaczy, nie my, tylko łapa napastnika to robi, wciskając nas brutalnie w toń.

Tęskniąc, w końcu wypłyniemy. Nabierając do płuc znów świeżego powietrza. Uodpornieni na cały syf, który się w nim kłębi.

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading