artykuł

Barbara Sadurska poleca na Święta | Pięć z dwóch tysięcy dwudziestu

Co pisarze polecają do czytania w czasie Świąt i w końcówce roku? Zobaczcie propozycje, które opisała dla was Barbara Sadurska, autorka zjawiskowej „Mapy” – jednej z najlepszych książek 2019 roku.

Koszmar.

Na początku, gdy zadzwonił do mnie Przemek Poznański, nawet się, o ja głupia, ucieszyłam. „Jejku – pomyślałam. – Wybrać, pięć książek, toż to sama radość.” Naprawdę, nie wiedziałam, co czynię.

Wróciłam do domu i rzuciłam się do półek. Przy trzynastej książce zadrżała mi ręka. Przy piętnastej opadła. I wtedy zaczęłam rozumieć.

Więc najpierw zrobiłam selekcję formalną, zostawiłam tylko wydane w 2020, ale to niewiele pomogło, bo, owszem, odłożyłam dwa eseje, ale dołożyłam trzy świeżo wydane.

Spojrzałam jeszcze raz. Cztery książki Niszy, po trzy PIWu, Pauzy, Marginesów, dwie Książkowych Klimatów, a oprócz tego Prószyński i S-ka, Mando, Agora oraz antologia Formy, ale to byłaby prywata, bo tam jest moje opowiadanie. O Claroscuro nie wspomnę, bo moja miłość do Lebiediewa jest szeroko znana.

Postanowiłam, że wybiorę pięć, a o innych tylko wspomnę.

No, sami zobaczcie, co mi z tego wyszło. Porażka.

Subiektywnie wzięłabym albo „Pamięci, pamięci” Marii Stiepanowej, w tł. Agnieszki Sowińskiej (Prószyński i S-ka 2020), albo „Zazi w metrze” Raymonda Queneau spolszczoną przez Marynę Ochab (PIW 2020), albo „Pełnię miłości” Sigrid Nunez w tł. Dobromiły Jankowskiej (Pauza 2020). Przyjaciel tej samej autorki literacko bardziej mi odpowiadał, ale tę czytałam na głos w szczególnych dla mnie okolicznościach. I tak „Pełnia miłości” Sigrid Nunez, poruszająca książka o poświęceniu i umieraniu, stała się dla mnie osobiście książką o pożegnaniu. Książką – pożegnaniem. „Zazi w metrze” w jakiś przewrotny sposób znakomicie odpowiadała lekkiemu poczuciu absurdu na początku pandemii, kiedy ją czytałam. Bardzo mi wtedy była potrzebna taka Zazi. Oj, ona dzisiaj tupnęłaby nogą i powiedziała: „Co? Pięć książek? A właśnie że nie!”. Natomiast „Pamięci, pamięci” to zachwycająca opowieść złożona z mini esejów, wspomnień, listów, zapisków z podróży z elementami reportażu i dziennika. W tej książce nie ma dialogów ani rysunków. Ale jest rozmowa z duchami. Przepiękna rzecz (i świadomie używam tego słowa, bo rzeczy i przedmioty grają w niej ważną rolę). Więcej mi ta książka powiedziała o mnie, o kobietach w mojej rodzinie, o rosyjskości i tożsamości, niż moja własna pamięć.

Gdybym miała nadal używać subiektywnego klucza (w gruncie rzeczy, jak się tak zastanowić, to w swoim zestawie narzędzi nie posiadam żadnego innego), wymieniłabym biografię zbieraną w okruszków, fragmentów, odprysków, cudem odnajdywanych rękopisów. Biografię za krótką. „Ginczanka. Nie upilnuje mnie nikt” Izoldy Kiec (Marginesy 2020) to książka, na którą czekałam, od kiedy poznałam wiersze Ginczanki (Poezje zebrane 1931 – 1944, Marginesy 2019). W lutym tego roku poszłam na spotkanie z Izoldą Kiec w Synagodze Poppera i tam autorka zapowiadała biografię poetki. Przede wszystkim jednak w marcu widziałam w Łaźni Nowej monodram Agnieszki Przepiórskiej Ginczanka. Przepis na prostotę życia, w reż. Anny Gryszkówny. Byłam na tym spektaklu dwa razy, a teraz, jesienią miałam iść trzeci. No cóż. Biografii Ginczanki, którą trzymam w ręku, nikt mi nie zabierze.

Z Przepisem na prostotę życia rymuje się powieść rumuńskiego pisarza Mihaila Sebastiana „Od dwóch tysięcy lat”, którą przełożył Dominik Małecki (Książkowe Klimaty 2020, nota bene, w tym roku przeczytałam też inną znakomitą książkę tego wydawnictwa, ale niestety wydaną w 2018: Maxa Blechera „Rozświetloną jamę”, w tł. Joanny Kornaś Warwas, więc o tej książce teraz nie napiszę). „Od dwóch tysięcy lat” to próba zapisu narastania wrogości wobec Żydów. Próba tak wnikliwa, że odsyła nas nie tylko do antysemityzmu, ale do narodzin mechanizmów wykluczenia, u których podstaw leży ideologia wyższości narodowej, religijnej i pseudointelektualnej z całą ohydą poniżenia i uprzedmiotowienia innego człowieka. Uchwycony zostaje moment „tuż przed” – „Od dwóch tysięcy lat” wyszło drukiem w 1934 roku. W tej powieści, utrzymanej w konwencji dziennika, oszczędzona więc nam została Zagłada. Ale my przecież wiemy, do czego prowadzi język nienawiści. Wiemy, dlaczego biografia Ginczanki jest taka krótka. Zresztą po śmierci Mihaila Sebastiana odnaleziony został jego prawdziwy dziennik z lat wojny (do 1944), którego jeszcze nie czytałam.

No i kolejna ważna książka. Katarzyna Kobylarczyk, znakomita reporterka, wierna swoim bohaterkom i faktom, po nagradzanym „Strupie” (Czarne 2019, Strup – reportaż o wojnie domowej w Hiszpanii, to dla mnie uzupełnienie „Od dwóch tysięcy lat”) właśnie wydała „Kobiety Nowej Huty. Cegły, perły i petardy” (Mando 2020). Jest to książka zachwycająca narracją i szczegółem, scenkami takimi jak ta, w której Walentyna Tiereszkowa, pierwsza radziecka kosmonautka, podczas bankietu dyskretnie zdejmuje nowe buciki, bo ją obtarły podczas zwiedzania Huty im. Lenina. Tak to zapamiętała Lena Motyka, a Katarzyna Kobylarczyk opisała. Dla mnie przede wszystkim jest to książka, w której kobiety mają imiona. Katarzyna Kobylarczyk wyłoniła je z bezimiennej masy pomocnic i robotnic. I zrobiła to świetnie. I jeśli mogę wam zdradzić, to czytam tę książkę (jeszcze nie skończyłam) równolegle z albumem Chrisa Niedenthala „Zawód fotograf. Ciąg dalszy nastąpił” (Marginesy 2020), który kupiłam sobie kilka dni temu na urodziny. Zobaczcie sami.

No i na koniec „the last, but not least”, najmocniejszy głos mijającego roku 2020, „Halny” Igora Jarka (Nisza 2020). Trzy opowiadania, które nie zostawiły na mnie suchej nitki. Nie dałam rady przeczytać ich naraz, choć to książeczka niepozorna, niewielka, raptem 255 stron, ale świat w niej zamknięty to świat bez nadziei. Tutaj nie ma mniejszego zła. To jest świat, z którego się nie wychodzi. Bo nie ma wyjścia. Jak dla mnie, „Halny” to zupełnie nowy głos w literaturze polskiej. Bardzo. Kurczę, cokolwiek napiszę o „Halnym”, wydaje mi się biciem piany i bełkotem pseudointelektualnym. Po prostu przeczytajcie.

Jeśli te książki już ktoś przeczytał albo zupełnie mu nie pasuje ten zestaw, to odsyłam do księgarni i biblioteki. Tam księgarka i księgarz lub bibliotekarka i bibliotekarz doradzą na miejscu i najlepiej. I, szczęściarze, mogą z czystym sumieniem polecać więcej niż pięć!

Przeczytaj także:

%d bloggers like this: