recenzja

Ryby śpiewają w Warcie | Piotr Bojarski, Fiedler. Głód świata

Jeden z najbardziej znanych autorów książek podróżniczych, czy raczej reportaży z odległych, często egzotycznych miejsc, jedna z tych postaci, która ma swoje trwałe miejsce w historii polskiej literatury, autor książek tłumaczonych na wiele języków, a przy tym Powstaniec Wielkopolski i żołnierz Wojska Polskiego, który wciąż nie posiada w Poznaniu ani swojego pomnika, ani nawet ławeczki przy Placu Wolności, czyli w miejscu, gdzie kiedyś miał swoją pracownię. Szczęśliwie doczekaliśmy się innego pomnika Arkadego Fiedlera – pisanego – czyli biografii pióra Piotra Bojarskiego, historyka, dziennikarza, pisarza i posnanianisty. Recenzuje Jakub Hinc

Zanim głód świata na dobre zawładnął Arkadym Fiedlerem, gnając go wciąż, aż do niemal ostatnich lat życia, w nieustające wojaże, mały Artek biegał po ulicach miasta, które nosiło wówczas niemiecką nazwę Posen, a główny miejski plac zwany był Wilhelmowskim. Bojarski z dużą znajomością ówczesnych realiów geopolitycznych (dawna stolica Polski była wówczas głównym miastem pruskiej prowincji) szkicuje obraz domu rodzinnego i otoczenia, w którym na świat przyszedł przyszły podróżnik. Z dużą znajomością tematu i niemal detaliczną drobiazgowością, znaną czytelnikom powieści historycznych tego autora i jego reportaży, ukazuje przyjaciół i znajomych rodziny Fiedlerów w całym otoczeniu epoki, rekonstruując okres połowy lat dziewięćdziesiątych XIX wieku i dwóch pierwszych dziesięcioleci XX wieku.

Na kartach biografii Bojarski przywołuje przyjaciół z czasów szkolnych i gimnazjalnych młodego Fiedlera. Ale nade wszystko zwraca uwagę na szczególnie silną więź łączącą młodego Artka z ojcem, Antonim. Ten związek znalazł swoje odbicie w przywołanej również przez biografa Fiedlera książce „Wiek męski – zwycięski” i niemniej ważnej „Mój ojciec i dęby”, w których opisane są wspólne wyprawy obu Fiedlerów nad Wartę w okolicach Puszczykówka i pod słynne dęby rogalińskie. To właśnie idąc tym śladem, wspólnego wędkowania i łapania motyli, pierwszych zauroczeń przyrodą i przygodą, Bojarski poszukuje wyjaśnienia dla nieposkromionego pragnienia podróżowania Arkadego w dorosłym życiu.

Piotr Bojarski zarysowuje cztery okresy w biografii Fiedlera. Pierwszy to czas dorastania, zapatrzenia w ojca i, co mnie mile zdziwiło, ale nie zaskoczyło, fascynacji bliską też mi filozofią Henry’ego Davida Thoreau, czyli filozofią natury i wolności. Drugi etap życia przypada na czasy dwudziestolecia międzywojennego i nieprawdopodobnej popularności, jaką zdobył wówczas młody podróżnik. Trzeci, choć krótki okres życia Fiedlera, wiąże się z jego aktywnością w czasie II wojny światowej, a ostatni, najdłuższy, to życie autora książek podróżniczych w PRL.

Młodość Fiedlera przypadająca na przełomie wieków wymaga od biografa sięgnięcia do archiwów i dokumentów, zarówno tych znajdujących się prywatnych zbiorach rodziny Fiedlerów, jak i dostępnych w archiwach i bibliotekach. Bojarski przywołuje więc nazwiska znanych poznańskich społeczników i ludzi kultury w tamtych latach bywających u Fiedlerów. Epokę odmalowuje tak wyraźnie, że wydaje się, jakby niemal przenosił czytelnika do opisywanych czasów. Postaci ubiera w stroje z epoki – mężczyzn w surduty, a kobiety w nienagannie skrojone suknie sięgające kostek. Choć oczywiście nie są to jedynie kostiumy, a niemal fotografia tamtych czasów. Tak samo zresztą dzieje się, gdy biograf Fiedlera prowadzi nas przez kolejne epoki. Przy tym wydaje się, że do rąk czytelnika trafiła nie tyle opasła biografia, co fascynująca saga rodzinna, sięgająca trzech, a nawet czterech pokoleń. Jest to opowieść skrojona dokładnie według najlepszego wzorca, porządnie, z poznańską dokładnością, ale czasem pozwalająca biografowi na mrugnięcie okiem w stronę czytelnika, gdy – siłą rzeczy – chcąc być wierny faktom musi opisać bardziej pikantne szczegóły, a więc romans czy skok w bok w wykonaniu swojego bohatera.

Arkademu Fiedlerowi drzwi do literackiego świata szeroko otworzyły wydane w 1935 r. „Ryby śpiewają w Ukajali”, choć nie była to jego pierwsza książka podróżnicza, bo poprzedziły ją trzy inne reportaże: ze spływu Dniestrem, z wyprawy do Brazylii i ze spotkania z Indianami z plemienia Koroadów. Literacki sukces przypadł jednak na trudny okres w jego osobistym życiu. Bojarski opisuje mający właśnie wtedy miejsce początek rozpadu pierwszego małżeństwa Arkadego z Janiną i śmierć ich córki Basi, a także zerwanie więzi z dotychczasowymi przyjaciółmi, których autor „Zwierząt z lasu dziewiczego” obarczał przynajmniej częściowo winą za owe nieszczęścia. Bojarski pokazuje więc, że Fiedler z jednej strony rzucając się w wir pracy, a z drugiej prowadząc bogate życie towarzyskie, starał się radzić sobie ze związaną z tymi wydarzeniami traumą. Jednocześnie zdaniem biografa nie jest wykluczone, że to właśnie te doświadczenia życiowe ostatecznie pozwoliły Fiedlerowi zerwać z dotychczasowym życiem, wyrwać się z mieszczańskiego Poznania i ruszyć w daleki świat.

Ale za egzotycznymi podróżami Fiedlera od czasu do czasu stał też rządowy patron. Tak było z książkami „wojennymi” oraz pierwszą wyprawą na Madagaskar, która dała czytelnikom reportaży podróżniczych  cztery książki, samemu Fiedlerowi zaś… aż dwie tamtejsze żony. Nic dziwnego, że autor „Jutro na Madagaskar” wracał tam i po wojnie – w latach 60. – choć, jak się zdaje, przyjazd na wyspę nie okazał się już dla niego powrotem do przeszłości, jak zapewne chciałby autor „Wyspy kochających lemurów”. 

Wyprawy do świata dziewiczej dżungli, egzotycznych zwierząt, Indian i tajemniczych wielkich rzek na dłuższą chwilę przerwała II wojna światowa. Czas ten stał się nie tyle cezurą odcinającą przedwojenne doświadczenia Fiedlera od tych powojennych, co osobnym rozdziałem w jego życiu. Wybuch wojny zastał Fiedlera na Tahiti. Zanim jednak świat pogrążył się w mroku i bólu, bohater biografii Bojarskiego spędził na archipelagu Wysp Towarzystwa trochę czasu z tahitańską żoną. Czy Fiedler był kobieciarzem, który nie mógł odpuścić żadnej spotkanej kobiecie? Czy dziś ta jego słabość do płci pięknej, zwłaszcza smagłych wyspiarek, mogłaby trafić z wielu powodów pod ostrze krytyki? Bojarski wystrzega się oceny, pozostawiając ją czytelnikom i przypomina, że sam podróżnik poświęcił spotkanym w czasie wojaży kobietom osobną książkę „Kobiety mej młodości”.

Tymczasem spokojny, zdawałoby się, i uporządkowany świat, który powstał po Wielkiej Wojnie, zaczęła trawić pożoga kolejnego konfliktu, jeszcze okrutniejszego niż ten zakończony dwadzieścia lat wcześniej. Fiedler z Tahiti udał się do Francji i został wcielony do wojska, a stamtąd został ewakuowany do Wielkiej Brytanii. Wojenna tułaczka okazała się jednak dla podróżnika pisarsko odkrywcza. To właśnie wtedy napisał dwa znakomite reportaże. Słynny „Dywizjon 303” opowiadający o losach polskich lotników, którzy w czasie „bitwy o Anglię” toczyli bohaterskie boje z Luftwaffe i może mniej popularny, ale nie mniej doskonały reportaż o trudach pracy na statkach handlowych w czasie wojny, czyli „Dziękuję ci, kapitanie”, otworzyły, co też potwierdza biograf podróżnika, możliwość jego powrotu do powojennej Polski i pozwoliły na późniejsze podróże. W czasie wojny poznał Fiedler też swoją drugą żonę, mającą włoskie korzenie Marię Macciarello i został ojcem Arkadego Radosława i Marka.

Bojarski poświęca powojennym losom Fiedlera sporo miejsca, nie tuszuje też jego słabości nie tylko do pięknych i młodych Malgaszek czy Polinezyjek, choć nie eksploatuje tego wątku nadmiernie. Dość jednak, by bez wpędzenia w zażenowanie czytelnika i chętnie rozmawiających z nim synów Arkadego i Marii zapytać o ich przyrodniego brata Macieja i jego matkę. Ta powojenna, a może raczej peerelowska część biografii staje się też w pewnym momencie opowieścią o kolejnym pokoleniu Fiedlerów, których Arkady zabierał nad Wartę i do Rogalina. Uczył zachwycać się fauną i florą. Tam, na nadwarciańskich łęgach zasiane przez Antoniego – nestora rodziny – ziarno przyniosło później dobry owoc, bo podróżnik z synem Arkadym Radosławem odbył kilka zagranicznych podróży, a z Markiem wspólnie napisał dwie książki. Zresztą może echo tych fascynacji, umiłowania przyrody i przygody, odezwało się i w kolejnym jeszcze pokoleniu Fiedlerów, które połknęło dwa bakcyle: do podróży i do przelania swoich spostrzeżeń na papier. Ale to będzie już zupełnie inna biografia.

Chociaż w Warcie nie śpiewają wąsate sumy, tak jak w Ukajali, to wydaje się, że bez malowniczego zakola tej rzeki pod Poznaniem, bez inspiracji zaszczepionych małemu Arkademu przez jego ojca Antoniego, wreszcie bez tego „głodu świata”, który pędził Fiedlera wciąż na nowe wyprawy, nie powstałoby tyle znakomitych reportaży z tak odległych miejsc. Reportaży, które dla niejednego czytelnika stały się inspiracją dla własnych podróży,  samodzielnego poznawania świata i kolejnych mniejszych lub większych odkryć.

Piotr Bojarski napisał pierwszą biografię Fiedlera, wielkiego człowieka, podróżnika i reportażysty, i aż dziw bierze, że tak barwna postać wcześniej nie doczekała się swojej książkowej „curriculum vitae”. Choć może to dobrze, bo dzięki temu – z tą poznańską rzetelnością, ale i nutką literackiej fantazji – mógł zabrać się za nią pisarz znający od podszewki Poznań i poznańczyków. Nie wyczerpuje jednak ta książka ciekawości czytelnika, który chciałby się więcej dowiedzieć o losach podróżnika w czasach PRL. Bo to przecież właśnie w okresie „Polski Ludowej” Fiedler odbył dwukrotnie więcej wypraw, do o wiele większej liczby miejsc, niż przed II wojną światową i w czasie, gdy na froncie toczyły się zmagania wojenne. Bojarski napisał, że w archiwach IPN nie ma żadnych obciążających Fiedlera dokumentów, co dobrze świadczy o podróżniku, ale przecież wyjazdy zagraniczne, nie mówiąc już o tak długich i egzotycznych wyprawach, były ściśle reglamentowane. Biograf wspomina o kilku osobach, które Fiedler znał w tamtym czasie, a które poznał  zarówno przed, jak po wojnie i mogły mu pomóc w zdobyciu paszportu. Trochę więc szkoda, że latom powojennym mimo wszystko nie poświęcił autor biografii więcej miejsca, nawet jeśli to miałoby oznaczać dodatkowe sto stron lektury.

W Puszczykowie, w Muzeum-Pracowni Literackiej Arkadego Fiedlera możemy w gablotach podziwiać przywiezione przez niego motyle, o których tak pięknie pisał, rozbudzając w niejednym młodym człowieku fascynację przyrodą. Znajdują się zresztą też inne pamiątki z jego podróży, ale nie tylko –zobaczymy tam również kolejne wydania książek reportera w kilkunastu językach świata. Można by pokusić się o stwierdzenie, że książki te są najlepszym i wciąż żywym pomnikiem, jaki może świat dać pisarzowi. Pomnikiem, którego dopełnieniem staje się biografia pióra Piotra Bojarskiego. Ale jednak mimo wszystko szkoda, że jeden z najsłynniejszych poznaniaków nie ma swojego „tradycyjnego” pomnika, że istnieje tylko niewielka tablica pamiątkowa, która wskazuje miejsce, gdzie stała kamienica, w której na świat przyszedł jeden z największych polskich podróżników.

Piotr Bojarski, Fiedler. Głód świata
Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2020

%d