Segregujesz? Ja już tak. Nie dlatego, że muszę, nic nie muszę, mieszkając w bloku. Chcę, bo źle się dzieje na planecie Ziemia. Mógłbym to zignorować, uznać za spisek międzynarodowej ekomafii czy influncerską apokalipsę poprawnych klimatycznie à la Greta Thunberg. Z pomocą przyjdą prawaki, oni zaraz znajdą jakiś pretekst, by głosić, że zmiany klimatyczne są mitem, a szczepionki szkodliwe. Parunastu polskich biskupów oraz etatowych trolli spokojnie potwierdzi, że bez przesady z tym segregowaniem, z tą całą zakichaną lewacką spółką z ograniczoną świadomością, jak jest zaiste z bożej woli.
Wracając do odpadów. Na osiedlu łatwiej uniknąć odpowiedzialności i rozpoznawalności podczas ich wyrzucania. Kiedy masz dom, od razu wiadomo, co segregujesz, jak segregujesz i czy w ogóle segregujesz. A tu nic, blokerskie 99% populacji może każdego dnia skwapliwie oddzielać szkło od plastiku, papier od zatłuszczonego papieru, napakowane niemowlęcym wkładem pieluszki od bioodpadów typu obierki, natomiast 1% — beztrosko olać to wszystko, ciskać syf jak za starych, dobrych mentalnie peerelowsko-pisowskich czasów, kiedy partia znaczyła partia, Bóg znaczył Bóg, a syf codzienny znaczył naprawdę syf. I co im mogą ci ze spółdzielni? Będą czyhać z kamerami, kiedy przyniosą swoje zmieszane wory i wyrzucą je bezkarnie? Kto Polakowi zabroni być Polakiem, a Polsce Polską, ha?
Dobra, koniec żarcików, zwłaszcza w przypadku śmieci. Za dziecięcych czasów po prostu wrzucało się je do kubła. Na studiach, w nieokiełznanie konsumpcyjnych latach dziewięćdziesiątych, kiedy pozostałości, ich niesamowita różnorodność, ich zachwycająca kolorowość, ich poniekąd dające do myślenia bogactwo świadczyły o statusie społecznym, ja nadal nie miałem pojęcia, czemu wokół kontenerów dwa dziesięciolecia później będzie toczyła się jedna z batalii o losy tego świata. Prawdę mówiąc, nie wiedziałem, co w detalach znaczy sortowanie śmieci. Że trzeba bawić się każdego dnia w kloszarda? Tracić energię na wątpliwe dobro, tak współzależne od kapryśnej wspólnoty. A w ogóle to po co?, pytał się najntis we mnie. Ty tu sobie porozdzielasz, natrudzisz się, a skurczysyny i tak to walną do jednej przyczepy w śmieciarce.
Mimo tych postkomunistycznych bajaderek, populistycznych kremówek, prawackich recept na lepszy świat, ten świat uparcie wskazywał, że jak tak dalej, to on dosłownie nie wytrzyma. W końcu pęknie, rozsadzi się od wewnątrz i zewnątrz. Zaś my wszyscy utoniemy w śmieciach, nie tych wyrzucanych lokalnie, ale tych wszechogarniających, upierdliwych, które trudno zniszczyć, śmietkach jak hordy zombiaków atakujących parki, rezerwaty, plaże, cały ekosystem błękitnej planety, przeistaczającej się powoli, lecz konsekwentnie w brązową planetę. (TU JEST ŁĄCZE DO OPOWIADANIA Brązowa planeta, gdyby ktoś był szerzej zainteresowany)
Owszem, zdarzyło się, że coś tam zobaczyłem, co dawało do myślenia: nie da rady tak pakować wszystkiego do jednego pojemnika i nadal mieć czyste sumienie. Przynajmniej w naszej lokalizacji geograficznej. Nigdy nie zapomnę, jak jeszcze przed tzw. arabską wiosną, zwiedzając Tunezję, jedyne, co mi utknęło w pamięci, oprócz zachwycającego Sidi Bou Said, to setki odpadków w przestrzeni publicznej — dosłownie wszędzie. Podwórka oraz wille bogaczy wypucowane jak skandynawskie deptaki, wszystko zaś co poza, pogrążone w nieprawdopodobnym bajzlu. Allah uwielbia te stare dobre śmieci, obiecując porządek i hurysy dopiero po śmierci, nigdy już teraz, pomyślałem ze złośliwą, ateistyczną wojowniczością.
Śmieci, stosunek do ich dalszego „życia” to takie Cogito ergo sum, przekładalne współcześnie na Nie śmiecę, więc jestem. I tym podobne konstatacje, równie istotne jak monteskiuszowski trójpodział władzy. Miliardy śmieci, zajmowanie się nimi, przejmowanie się nimi — kiedyś był to powód do takiego delikatnego wstydu. Zarówno dla bogatych, jak i biednych. Nie tak jak dzisiaj, do dumy. Zwłaszcza dla zamożnych, którzy pysznią się wiedzą, gdzie należy wyrzucić kości, a gdzie skorupki jajek. Niezamożnym szkoda funduszy na worki, mnóstwo worków i co najmniej pięć pojemników do segregacji, nie mówiąc już o odpowiednim dla nich miejscu w mieszkaniu. Na pewno właścicielom domów łatwiej. Doszło do przedziwnej sytuacji, kiedy segregowanie jest kwestią nie tylko świadomości, ale i pieniędzy, które to skutecznie umożliwiają. Nie segregujesz? Nie idę z tobą do łóżka, śmieciu!
I coś w tym jest. Ponieważ jeśli negujesz globalne ocieplenie, jeśli uważasz, tak, to świetnie, że w tym roku drogowców nie zaskoczyła zima, wspaniale, że ominęły nas ślizgawice i śnieżyce, ogólnie rewelacja, że jest coraz cieplej w zimie i coraz bardziej sucho w lecie, to faktycznie nie zasługujesz, by ktokolwiek poszedł z tobą do łóżka. Albo nawet do kontenera. A jeśli już zamarzy ci się potomstwo, to nie myśl, że będzie mu dobrze za parę dekad, kiedy planetą wstrząsną, jeśli nic skutecznego do tego czasu nie zrobimy, takie kataklizmy, jakim nie śniło się wszystkim złym bogom i Hitlerom razem wziętym.
Kiedyś na lekcjach PO (przysposobienie obronne) uczono, jak przeżyć atak gazowy. Dziś na lekcjach edukacji z bezpieczeństwa powinni uczyć, jeśli już tego nie robią, który odpadek do którego kosza. Niestety, nie mam złudzeń, żadne szkolenia nie pomogą na dłuższą metę, żadne inne patenty ani szlachetne założenia, jeśli władzę nadal będą sprawować ludzie, którzy są z tym wszystkim na bakier. Dla nich, tylko dla zachowania elektoratu, utrzymanie kopalni węgla jest cenniejsze od walki ze smogiem, chorobami onkologicznymi, postępującymi alergiami i nowymi śmiertelnymi wirusami. Przykłady można mnożyć jak mnoży się szarańcza: jeden populizm rodzi drugi, drugi trzeci, a ten trzeci w końcu wprowadza autorytaryzm i jakąś nową, adekwatną do współczesności wersję faszyzmu, wiecznie żywego, wbrew pozorom.
Dlatego marzą mi się w całym kraju dodatkowe pojemniki na śmieci. Na śmieci mentalne, które wreszcie Polacy, przynajmniej ich większość, jeszcze w tym roku wyrzucą ze swoich głów prosto do tych kontenerów. Niech wypełnią je po brzegi: ksenofobia, homofobia, rasizm, teorie spiskowe, kłótliwość, nacjonalizm, szowinizm, religianctwo, fanatyzm. Przyjadą śmieciarki i wywiozą je na śmietnik historii, tam, gdzie ich miejsce. Dopiero wtedy będziemy mogli segregować z sensem te nasze codzienne, zwyczajne śmieci.
Do następnego #przerwanysenkornagi