recenzja

Sekret szpitala Świętego Judy | Simon Beckett, Zapach śmierci

W „Zapachu śmierci” Simona Becketta wciąga nas nie tylko sama zagadka okrutnej zbrodni, na ślad której wpadają bohaterowie, ale także intensywność emocji, jaka towarzyszy wszystkim, którzy z tej czy innej przyczyny znajdą się w kręgu opisywanych tu zdarzeń. Oraz kontrastujący z tym spokój głównego bohatera.

Ta intensywność wyziera z każdego zakamarka powieści, przynosząc co chwilę niespodziewane zwroty akcji i pojawiające się znienacka niebezpieczeństwa grożące bohaterom śmiercią lub wręcz tę śmierć niosące. Ale emocje postaci, jakie tworzy Beckett, wynikają tu nie tylko ze strachu przed bieżącymi zagrożeniami, lecz często tkwią głęboko w skomplikowanej osobowości, w kompleksach, nieprzepracowanych traumach, lub stają się efektem działających od dawna bodźców. Warto powiedzieć, że mamy tu choćby nieprzebierającą w słowach bezinteresownie złośliwą staruszkę, mamy zdesperowanego do granic przedsiębiorcę budowlanego, mamy wyrazistego w swych głośno wykrzykiwanych poglądach lokalnego działacza społecznego, mamy też nadmiernie ambitnego tafonoma, uznającego, że musi przyćmić głównego bohatera, którego uznaje za konkurenta (wykonują tę samą pracę). I w końcu, gdzieś w tle, w rozmowach, pojawia się też niejaka Grace Strachan, która od lat prześladuje głównego bohatera, grożąc mu śmiercią.

To jest osnowa tej historii, która trzyma nas przy jej lekturze. I, co może nawet ważniejsze, tym bardziej uwypukla zupełne tej intensywności przeciwieństwo, czyli spokój i opanowanie Davida Huntera, antropologa sądowego, stałego protagonisty prozy Becketta.

Bo rzeczywiście Hunter jest w swoim spokojnym podejściu do życia i innych ludzi wręcz zadziwiający. Naprawdę trudno go zdenerwować, łatwo wybacza, chętnie pomaga i nie chowa zbyt długo urazy. Trochę tłumaczy to fakt, że wszak w jego codziennej pracy najważniejsze są opanowanie, cierpliwość, ale i analiza faktów. Nie jest więc nijaki, ponieważ jego siłą okazują się zawodowe umiejętności i doświadczenie, które w kluczowych momentach śledztwa mogą okazać się przełomowe, a także sztywny kręgosłup moralny. Hunter ma też intuicję, która rzadko go zawodzi, co jednak nie znaczy, że zawsze przychodzi na czas.

Taki bohater wydaje się więc osobą idealną do tego, by pomóc londyńskiej policji w rozwikłaniu zagadki raczej niezwykłej – oto w nieczynnym od lat i zapomnianym szpitalu Świętego Judy znalezione zostają zwłoki młodej kobiety. Zwłoki zmumifikowane. Jak się okaże, i to bardzo szybko, nie będzie to jedyne makabryczne znalezisko, na jakie trafi tam policja. Wydarzenia zaczną się zagęszczać, tym bardziej że działać trzeba będzie pod presją czasu, wynikającą zarówno ze społecznych oczekiwań jak i faktu, że szpital ma zostać wkrótce wyburzony.

Simon Beckett buduje więc całe uniwersum zdarzeń, zaludniając je gronem osób, które często w śledztwie wykonują zadania znacznie ważniejsze od tego, co powierza się jego głównemu bohaterowi. I choć to Hunter ostatecznie trafi na trop najistotniejszy, to przecież nie na tym polega w „Zapachu śmierci” jego rola wiodąca.

David Hunter jest co prawda pracoholikiem, ale jest też człowiekiem z dość skomplikowanych życiorysem (stali czytelnicy Becketta znają traumatyczne wydarzenia, przez które musiał przejść), a przy tym postawionym w dość niestandardowej sytuacji, gdy jego obecna partnerka postanawia zostawić go na trzy miesiące, by z dala od domu oddać się budowaniu zawodowej pozycji. Wszystkie te elementy – sytuacja domowa, niespodziewane spotkania z ludźmi z przeszłości, niezdrowa atmosfera w pracy – choć nie rozstrajają emocjonalnie samego Huntera, to z pewnością odciskają na nim piętno, które będzie musiało zaważyć na jego dalszym życiu. I na sprawie, przy której pomaga. Jego zaangażowanie szybko wyjdzie poza zwykłe badanie szkieletów.

I to wydaje się w „Zapachu śmierci” najbardziej wciągające, że nawet jeśli wcześniej nie znaliśmy Huntera (a jest bohaterem już sześciu powieści), to właśnie on staje się najważniejszym powodem, by do prozy Becketta wracać. Siłą thrillera nie jest bowiem sama, najbardziej nawet wciągająca akcja, ale taki bohater, któremu udaje się mimo intensywności zdarzeń, wybić na pierwszy plan. David Hunter to niewątpliwe ma.   

Simon Beckett, Zapach śmierci (The Scent of Death)
Przełożyła Agata Ostrowska
Czarna Owca 2019

%d bloggers like this: