artykuł

Nienacki – pisarz profesjonalny | 90 lat temu urodził się autor „Pana Samochodzika” i „Skiroławek”

Stworzył kultowego dorosłego bohatera dla młodzieży, drobiazgowo dokumentował fakty, najbardziej dumny był z powieści, którą bez przesady nazwać można polską prekursorką „Gry o tron”. 90 lat temu urodził się Zbigniew Nienacki, autor „Pana Samochodzika”, „Raz w roku w Skiroławkach” i „Dagome iudex”.

W roku 1988, i dwa lata później, gdy odwiedzałem Zbigniewa Nienackiego, autobus z Iławy do Jerzwałdu, gdzie mieszkał, kursował tylko dwa razy dziennie, wcześnie rano, chyba ok. godz. 6, i po południu. Nie zapowiadałem się, bo nawet nie było jak, bo choć numer telefonu do pisarza można było znaleźć w książce telefonicznej na poczcie w Iławie, to nie odważyłem się zadzwonić. Wolałem wylądować na brzegu Jeziora Płaskiego i przez co najmniej dwie godziny (żeby zbyt wcześnie nie budzić autora) wędrować po okolicy i zwiedzać miejsca tak dokładnie opisane w „Nowych Przygodach Pana Samochodzika” czy… „Raz w roku w Skiroławkach”. Gdy w końcu odważałem się zadzwonić do furtki, na spotkanie wybiegły dwa dogi niemieckie, a w drzwiach pojawiła się Alicja Janeczek, wieloletnia życiowa partnerka pisarza. Sam autor przyjmował mnie w gabinecie na parterze ceglastego domu. I, za co jestem mu wdzięczny, poświęcał mi – młodemu wówczas chłopakowi – swój czas. Łącznie na dwóch rozmowach spędziliśmy kilka godzin.   

Zbigniew Nienacki w 1990 roku, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

Nowicki czyli Nienacki

Ideowy komunista, członek PZPR i ORMO, a nawet – jak pisała „Rzeczpospolita” – kontakt operacyjny PRL-owskiego wywiadu cywilnego. A jednocześnie człowiek dotkliwie doświadczony w okresie stalinizmu, przeciwnik gomułkowskiej nagonki z 1968 roku, sceptyczny wobec stanu wojennego. Ale przede wszystkim jeden z najbardziej znanych polskich pisarzy okresu PRL, twórca unikatowej serii dla młodzieży o Panu Samochodziku i powieści dla dorosłych, okrzykniętych pornograficznymi, choć z dzisiejszej perspektywy mogącymi uchodzić co najwyżej za prozę obyczajową, trochę gatunkową, z wątkami erotyki. Zbigniew Nienacki. Jak sam o sobie mówił: pisarz profesjonalny.

Rok 1988, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

Urodził się 1 stycznia 1929 roku w Łodzi jako Zbigniew Tomasz Nowicki. Zadebiutował w wieku 17 lat. W 1946 napisał powieść dla młodzieży „Związek poszukiwaczy skarbów”, która była drukowana w odcinkach w tygodniku „Przyjaciel”. Chciał pracować dla filmu – dostał się do łódzkiej filmówki, skąd po roku przeniesiono go do na wydział scenopisarstwa we Wszechzwiązkowym Państwowym Instytucie Kinematografii w Moskwie. Studiów nie skończył – z wilczym biletem wyleciał ze szkoły za „postawę antystalinowską”. Wstrzymano druk jego pierwszej książki „Chłopcy”, a ojca wyrzucono z pracy. To m.in. dlatego – aby móc dalej publikować – przybrał pseudonim Nienacki. W roku 1989 w ankiecie „Szpilek” pod tytułem „Co pana najbardziej rozśmieszyło?” pisał: „W okresie stalinizmu nie miałem powodu do śmiechu. Nie można się śmiać, kiedy strach ściska gardło. (…) Jeszcze później – tzw. marcu rozmaite hece szowinistyczne, antysemickie – budziły we mnie tylko grozę. Nie potrafiłem się śmiać z tego, że moich przyjaciół żydowskiego pochodzenia zmuszano do opuszczenia ich i mojego kraju. (…) Trudno chyba żądać ode mnie, abym się śmiał ze stanu wojennego i jego wszystkich konsekwencji”.

Jacht Zbigniewa Nienackiego, rok 1988,
fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

Nowy bohater dla młodzieży

Zadebiutował ostatecznie w 1957 roku powieścią „Uroczysko”, posiadającą wiele cech, które zadecydowały o późniejszym sukcesie serii o „Panu Samochodziku” – bohater, Tomasz, nie posiadał co prawda swojego niezwykłego automobilu, ale brał udział w wykopaliskach i wplątał się w sprawę kryminalną. Podobnie rzecz ma się z powieściami „Skarb Atanaryka” i „Pozwolenie na przywóz lwa”. Nienacki zrobił rzecz niezwykłą, nieznaną w polskiej prozie dla młodzieży: głównym bohaterem uczynił osobę dorosłą.

– Istniała moda, że dla robotników trzeba pisać o robotnikach, a dla dzieci o dzieciach – mówił w rozmowie ze mną. – Ja stworzyłem bohatera dorosłego, który ma tę cechę, że się w zasadzie nie starzeje. Alfred Szklarski [twórca książek z Tomkiem Wilmowskim – red.] przyznał mi się kiedyś, że żałuje stworzenia bohatera dziecięcego, bo ten w końcu przestanie być chłopcem i trzeba będzie skończyć serię – przekonywał.

Właściwy „Pan Samochodzik” nadszedł wraz z powieścią „Wyspa Złoczyńców” z 1964 roku, sfilmowaną rok później przez Stanisława Jędrykę z Janem Machulskim w roli głównej. I, co ciekawe, to właśnie w filmie, a nie w książce, pojawia się po raz pierwszy pseudonim bohatera. Gdy w 1966 roku ukazuje się kolejna powieść z serii, ma już ona „Pana Samochodzika” w tytule. I też zostaje sfilmowana – serial „Samochodzik i Templariusze” Huberta Drapelli ze Stanisławem Mikulskim (prywatnie przyjacielem Nienackiego) jest do dziś najlepiej znaną adaptacją książek autora „Księgi Strachów”. Co ciekawe, do obu  scenariusz napisał sam autor. Do kolejnych adaptacji, które powstawały już bez współpracy z nim, odnosił się bardzo sceptycznie. Sprzedał do ekranizacji swoich książek prawa autorskie, ale czuł się odpowiedzialny za to, co widzowie zobaczą. Jak mówił w rozmowie ze mną, rozczarował go „Pan Samochodzik i Niesamowity Dwór” Janusza Kidawy, w którym „dodano jakiś komputer”. Filmów „Pan Samochodzik kontra latające machiny” Kidawy i „Pan Samochodzik i praskie tajemnice” Kazimierza Tarnasa już nawet widzieć nie chciał.

– Syn widział „Praskie tajemnice” i mnie ostrzegł. Podobno nie ma tam nawet doga – zaznaczał. Rzeczywiście, psa Pana Samochodzika, doga niemieckiego Prota z powieści „Pan Samochodzik i tajemnica tajemnic” zastąpiono suką sznaucerką, ale wcale nie była to największa zmiana. Wystarczy zauważyć, że sam wehikuł bohatera stał się… latającym talerzem.

Dom Zbigniewa Nienackiego w Jerzwałdzie, rok 1988
fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

Kryminał, sensacja, biologia

Znacznie mniej znana jest twórczość obyczajowa Nienackiego. Takie powieści jak psychologiczny „Mężczyzna czterdziestoletni”, „Worek Judaszów”, „Podniesienie” czy „Liście dębu” z wątkiem politycznym, albo „Sumienie” dotykające dylematów wokół kary śmierci, są dziś w zasadzie zapomniane. Podobnie jak „Uwodziciel” – swoisty manifest twórczy pisarza.

– Napisałem w tej książce, co to znaczy być pisarzem profesjonalnym. Bo ja takim pisarzem jestem. Nie mam posady w czasopiśmie, żyję tylko z moich książek – mówił.

Dedykacja Zbigniewa Nienackiego w powieści „Uwodziciel”,
fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

Dziś to, o czym pisał w „Uwodzicielu” wydaje się oczywiste. Szczególnie w przypadku prozy gatunkowej – kryminalnej czy sensacyjnej. Chodziło o drobiazgowe dokumentowanie każdego aspektu powieści – procedur medycznych, elementów śledztwa, a także ludzkiej biologii, w tym seksualności. Nienacki czerpał wiedzę m.in. z prac o ludzkiej seksualności autorstwa pionierów w tej dziedzinie, Virginii Johnson i Williama Mastersa (historię ich odkryć niedawno mogliśmy zobaczyć w serialu „Masters of Sex”).

Może dlatego od seksualności i erotyki nie uciekał. A jednak dziś jego najbardziej znane powieści dla dorosłych okazują się przede wszystkim powieściami obyczajowymi z elemenatami kryminału, sensacji czy fantastyki, w których wątki erotyczne i seks zajmują istotną rolę, lecz nie dominującą. Nienacki nigdy nie epatował seksem, używał go tak jak każdego innego środka artystycznego wyrazu, który wzbogaca fabułę i przyciąga uwagę czytelnika. Po trzydziestu pięciu latach od premiery „Raz w roku w Skiroławkach” odczytać można tę powieść jako książkę obyczajową z wątkiem kryminalnym – we wsi dochodzi bowiem do morderstwa, a śledztwo staje się istotnym elementem życia lokalnej społeczności, zanurzonej w mazurskim folklorze, gdzie raz po raz pojawia się kłobuk z miejscowych legend, element obecnego w „Skiroławkach” realizmu magicznego. Powieść rozgrywa się w ciągu roku, a jej bohaterami są zarówno zwykli mieszkańcy, jak i swoista „lokalna elita”: leśniczy, nauczycielka, pisarz i lekarz.    

Powieść spotkała się jednak z olbrzymią krytyką i to zanim jeszcze się ukazała, co zmusiło Nienackiego do drukowania artykułów w obronie powieści.

– Książka ma ponad osiemset stron, pisałem ją pięć lat. Jako osoba, która żyje z pisania, nie mogłem sobie pozwolić, żeby się nie ukazała – przekonywał w naszej rozmowie.   

Nie krył rozczarowania krytykami. W liście do mnie, z kwietnia 1989 roku pisał „(…) faktem zaś, że nie wszystkie aluzje literackie zawarte w ‘Skiroławkach’ zdołałeś wychwycić – nie powinieneś się martwić, gdyż nie zdołali tego dokonać także i ludzie, którzy zajmują się literaturą i noszą nawet naukowe tytuły”.

List Zbigniewa Nienackiego,
fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

W przypadku kolejnej powieści – „Wielkiego lasu” krytyki było mniej. To także niestroniąca od erotyki powieść obyczajowa z wątkiem szpiegowskim. Jej bohaterami są Horst Sobota, stary sadownik mieszkający w dużym domu na skraju lasu, Weronika, wiejska dziewczyna wygnana z domu oraz Józef Maryn vel. Kristopher Bullow – agent PRL-owskich służb specjalnych pracujący i prowadzący życie poza krajem, przede wszystkim w Amsterdamie.

Polska „Gra o tron”

Sam Nienacki za najlepszą swoją powieść uważał trylogię „Dagome iudex”, o której dziś śmiało można powiedzieć, że wyprzedzała swoje czasy, stając się prekursorką mody na „Grę o tron” George’a R. R. Martina czy „Wiedźmina” Andrzeja Sapkowskiego. To powieści fantasy, których bohaterem jest Dago, przodek Mieszka I – człowiek owładnięty żądzą władzy, ale i z wystarczającym życiowym doświadczeniem, siłą, wiedzą i inteligencją, by ostatecznie stać się królem. Nienacki marzył o ekranizacji tej serii, ale nigdy do tego nie doszło. Pisarz zmarł cztery lat po premierze ostatniego tomu, w 1994 roku. Nie wiadomo czy pracował nad nowym dziełem. W wywiadzie dla „Sztandaru Młodych”, opublikowanym na zaledwie tydzień przed śmiercią, pisarz mówił: „Na razie myślę o staroświeckim romansie, ale ujętym współcześnie, ze szczyptą erotyki. Uważam, że najpiękniejsza książka to ich dwoje i ten lub ta trzecia. Zawiera się w tym niewyczerpane źródło tematów, podobnie jak w życiu”.

cover photo by Czesław Wasiłowski

%d bloggers like this: