Trudne powojenne czasy i trzy kobiety, które muszą się zmierzyć z traumą wojny, by przetrwać mimo przeciwności losu – taki jest punkt wyjścia powieści „Koniec i początek” Manuli Kalickiej. Premiera książki odbyła się w czwartek.
Księgarnia BookBook przy Hożej w Warszawie pęka w szwach, przybyło tyle osób, że trzeba dostawiać krzesła. W pierwszym rzędzie dostrzec można przyjaciółki bohaterki spotkania, w tym pisarki Hannę Cygler, Mariolę Zaczyńską i Annę Fryczkowską. Czuć podekscytowanie i nic dziwnego – Manula Kalicka ma wierne grono czytelników, którzy na jej nową powieść czekali długo. Co prawda przed dwoma laty ukazała się „Dziewczyna z kabaretu”, ale było to wznowienie książki „Rembrandt, wojna i dziewczyna z kabaretu” z 2008 roku. Oczekiwanie jest tym większe, że najnowsza książka, „Koniec i początek” to kontynuacja właśnie „Dziewczyny…”, jednej z najpopularniejszych powieści pisarki.

– Pisałam tę powieść cztery lata – mówi pisarka podczas spotkania prowadzonego przez Weronikę Wawrzkowicz. I tłumaczy, dlaczego trwało to tak długo: – Pisałam po półtorej strony dziennie, za każdym razem poprawiając dwadzieścia wcześniejszych stron.
Za oknem księgarni widać centrum Warszawy i trudno byłoby wymarzyć sobie lepsze miejsce na premierę „Końca i początku”. Akcja książki rozgrywa się bowiem w dużym stopniu właśnie tutaj, tyle że w znacznie mroczniejszych czasach. Oto mamy jesień 1944 roku, dogasa powstanie warszawskie, trwa walka o przetrwanie, której towarzyszy ciągły strach. Trzy bohaterki – Irenka, przedwojenna tancerka kabaretowa, Zośka, studentka architektury i Helenka, prosta dziewczyna z ubogiej wioski – postanawiają wspierać się, by ułożyć sobie dalsze życie w obliczu tragedii, jaką była dla nich wojna. Żadna z nich nie ma już rodziny, pomagają więc sobie wzajemnie jak siostry, a że są zaradne i energiczne, to konsekwentnie dążą do celu.

Kalicka znana jest z drobiazgowego dokumentowania czasów, o których pisze – przeczytała więc wiele relacji z pierwszych dni po wojnie, pamiętników, wspomnień, ale i ogłoszeń prasowych.
– Jednym z najczęstszych było poszukiwanie ludzi do wykonywania ekshumacji. Oferowano 800 zł i bochenek chleba. Były też ogłoszenia „Oddam dziecko”. Można się tylko domyślać, co to były za dzieci i skąd się wzięły – opowiada Kalicka.
Ale w jej książce nawet w obliczu największej tragedii bohaterowie potrafią znaleźć w sobie nadzieję i optymizm. I dokładnie taka jest też premiera książki – lektura fragmentów prozy opowiadających o niełatwych czasach miesza się tu z radosnymi warszawskimi szlagierami śpiewanymi przez zaproszone na tę okazję Trio z Chmielnej: „Wiadoma rzecz – stolica, / I każde słowo zbędnem, / I w ogóle i w szczególe, / I pod każdem innem względem” (słowa Bronisław Brok, muzyka Jerzy Wasowski).

Manula Kalicka ukończyła studia polonistyczne i dziennikarskie na Uniwersytecie Warszawskim. Debiutowała jako pisarka stosunkowo późno. Wcześniej pracowała jako bibliotekarka, producentka konfekcji damskiej, prowadziła księgarnię, obecnie prowadzi agencję literacką. Jak zdradziła podczas spotkania, pracuje właśnie nad kolejną książką – nie będzie to kontynuacja „Końca i początku”, ale pojawią się w niej niektóre postaci znane z m.in. z wcześniejszych powieści pisarki.
