recenzja

URBAN FANTASY Z KANONU SAPKOWSKIEGO | Neil Gaiman, Nigdziebądź (Neverwhere)

Po „Amerykańskich bogach” i „Księdze cmentarnej” mogę śmiało stwierdzić, że Gaiman jest jednym z moich ulubionych autorów, bo potrafi bez reszty wciągnąć do stworzonego świata. Tak samo jest i w jego najnowszej powieści „Nigdziebądź” – pisze Robert Plesowicz w „Dzielnice Magazine”, mierząc się z kanonem literatury fantasy* stworzonym przez Andrzeja Sapkowskiego.

nigdziebadz_dGaiman niemal od razu porywa czytelnika i rzuca go w wir wydarzeń, zostawiając pod opieką Drzwi, jednej z głównych bohaterek powieści. Nie chodzi mi oczywiście o przedmiot, a o dziewczynę, której imię łączy się z jej zdolnościami – na większości powierzchni potrafi stworzyć drzwi, by przez nie przejść. Podejrzewam, że stąd też polski tytuł, który dla mnie ma w sobie to coś, co nie do końca potrafię określić. Jest po prostu ładny, choć nie jestem przekonany, czy oddaje angielskie “Neverwhere”. Niemniej, dziewczyna może być wszędzie i nigdzie, więc chyba jest okej, a sam lepszego pomysłu nie mam…

Richard, bo to on jest ten najgłówniejszy, przypadkiem odkrywa magiczny świat spoczywający pod powierzchnią Londynu, zwany po prostu Londynem Pod. Od tej pory jego życie staje na głowie, a przecież chciał tylko pomóc rannej Drzwi (bo przecież nie rannym Drzwiom, jak sądzę). Richard choć fajtłapowaty i dość mało pewny siebie szybko daje się polubić. Myślę, że to za sprawą dystansu, z jakim podchodzi do całej sytuacji. Choćby tutaj:

„Drogi pamiętniku. W piątek miałem pracę, narzeczoną, dom i sensowne życie, o ile w ogóle życie może mieć sens. Potem znalazłem na chodniku ranną, krwawiącą dziewczynę i próbowałem zostać dobrym Samarytaninem. Teraz nie mam narzeczonej, domu ani pracy i wędruję sto metrów pod ulicami Londynu z perspektywą życia krótszego niż jętka o skłonnościach samobójczych.”

Smutno, ale z humorem. I to wcale nie oznacza, że Richard się poddał. Walczy i szarpie, by udowodnić, że można na nim polegać. Chce pokazać, że jest kimś więcej niż przeciętnym agentem ubezpieczeniowym.

Ale to oczywiście nie jedyna postać tej barwnej historii i szczerze? Nawet nie moja ulubiona. Na ten tytuł zasłużył sobie markiz de Carabas, który jest genialną kreacją. Cyniczny, arogancki, odważny i waleczny, zwariowany i lojalny – tak, tym mnie kupił. A Gaiman kupił mnie tekstami, które wsadził mu w usta:

„- Czemu… czemu pewni ludzie myśleli, że nie żyjesz?

Markiz spojrzał na Richarda oczami, które widziały zbyt wiele i dotarły za daleko.

– Bo mnie zabili – odparł.”

Absurd, jasne, i tu może nie brzmi to zbyt rewelacyjnie, ale gdy weźmiecie książkę do ręki, poczujecie jej niesamowity klimat, humor jaki Gaiman w nią wplótł, i tę lekkość… to się zmieni. Nawet teraz, gdy nie mam jej w dłoni, a czytam ten cytat, na twarzy wykwita mi szeroki uśmiech.

Jest też kilku innych bohaterów, równie wyrazistych, co dwaj wymienieni  wyżej, a poznawanie ich daje niesamowitą frajdę, no bo czy nie jest miło, gdy zbir, który czyha na życie głównego bohatera i jego towarzyszy, posługuje się długimi, ładnie zbudowanymi zdaniami, miast rzucać mięsem na prawo i lewo? No jest!

“Nigdziebądź” to urban fantasy, baśń miejska, którą z początku czytamy, jak bajkę dla dzieci. Poznajemy świat powieści z uśmiechem na twarzy, wchodzimy w niego, gdzieś z tyłu głowy mając myśl, że to nie jest na poważnie. Aż w końcu trafiamy na granicę, kurtyna opada razem z pierwszą śmiercią na kartach powieści, odsłaniając mroczną stronę Londynu Pod. I już nie jest tak kolorowo, niemniej ciągle baśniowo.

Mógłbym wrzucić tu więcej cytatów, które przywołują uśmiech i miłe wspomnienia, ale nie zrobię tego, tylko jeszcze raz zachęcę do przeczytania książki. Jeśli to, co napisałem o postaciach, humorze i magii, jest nieprzekonujące, musicie przyznać chociaż, że polski tytuł naprawdę ładnie brzmi – “Nigdziebądź”. Mnie magia tego słowa przekonała.

Robert Plesowicz, Dzielnice Magzine

Neil Gaiman, Nigdziebądź

Tłumaczyła Paulina Braiter

Wydawnictwo Mag 2014

 

* Swój kanon fantasy Andrzej Sapkowski opublikował w „Rękopisie znalezionym w smoczej jaskini”. Dzielnice Magazine postanowił zmierzyć się z tą listą i opublikować recenzje wszystkich znajdujących się na niej książek. Wybrane pozycje znajdziecie także na zupelnieinnaopowiesc.com. 

%d bloggers like this: