Kłamstwo odwraca uwagę od prawdy. Tym bardziej, jeśli pada na podatny grunt. Im więcej kłamstw, tym zatem większa szansa, że przykryją też prawdę… o zbrodni.
Są legendy, w których nie ma nawet ziarna prawdy, ale nie przeszkadza to niektórym osobom wierzyć w nie i je pielęgnować. Czy to z przekonania, czy z wyrachowania, czy – w końcu – w imię leczenia własnych kompleksów. Jeśli uwierzymy w to kłamstwo, sami też będziemy winni złu, które prędzej czy później zrodzi. Takim kłamstwem jest tzw. mord rytualny – mroczna legenda o zbijaniu przez Żydów chrześcijańskich dzieci. Potrzebna, by wzbudzać nienawiść, przydatna, by wyplenić resztki współczucia wobec niechcianych, wygodna, by zrzucić winę na „innego”.
Kłamstwo leży u podstaw intrygi „Ziarna prawdy” Zygmunta Miłoszewskiego, drugiej po „Uwikłaniu” książki z prokuratorem Teodorem Szackim w głównej roli. Bohater – warszawiak, z własnej woli zesłany na prowincję – tym razem musi zmierzyć się ze zbrodnią popełnioną w Sandomierzu. Miasteczko na co dzień potwornie go nudzi, odrazą napawają nowi koledzy i koleżanki z prowincjonalnej prokuratury czy policji, nawet seks z miejscową pięknością jest źródłem frustracji. Nic dziwnego, że z pasją rzuca się na zleconą mu sprawę – tym bardziej, że morderstwo okazuje się nieszablonowe, bo przywołuje na myśl właśnie ów legendarny rytualny mord.
Sandomierz okazuje się scenerią idealną dla tej zbrodni – miasto, gdzie antysemickie duchy, czy raczej demony, wciąż krążą ciasnymi zaułkami, a nawet wyłaniają się z obrazów Karola de Prevot w sandomierskiej katedrze, a jednocześnie miasto wzajemnych ciasnych powiązań, gdzie wszyscy się znają, co oznacza między innymi, że znali również ofiarę. Czy w takim światku można komukolwiek ufać?
„Ziarno prawdy” z co najmniej dwóch powodów jest ciekawsze od „Uwikłania”: jednym z nich jest właśnie miejsce fabuły, stawiające przed bohaterem zdecydowanie więcej wyzwań, niż doskonale znana mu Warszawa, drugim jest tło, na którym rozgrywa się intryga – trudna polsko-żydowska historia. Często na siłę zapomniana, skryta w polichromiach starej synagogi, służącej za miejskie archiwum, jak w krzywym zwierciadle odtwarzana w plotkach, legendach i kłamstwach.
Prokurator Szacki – mimo niewątpliwego profesjonalizmu, objawiającego się choćby nieustępliwością i szybkim łączeniem faktów, obnaża w tej książce cechę, z której raczej nie powinien być dumny: pogardę wobec prowincji. Wyrazi się ona w niedocenianiu dziewczyny, z którą jest, ale i w niedocenianiu sprawcy zbrodni. Wszelkie sygnały, poszlaki, które normalnie natychmiast wzbudziłyby jego podejrzenie, tym razem pomija, ignoruje, jakby nie wierząc, że może mieć w tym miejscu do czynienia z morderstwem tak misternie skonstruowanym. Dlatego tak łatwo daje się omamić wszechobecnemu kłamstwu i prowadzić mordercy jak na sznurku. Czy otrząśnie się ze swoistego letargu, jaki dopada na prowincji pewnego siebie warszawiaka? Czy weźmie do serca słowa starego, umierającego kolegi po fachu, że wszyscy kłamią? Jeśli chce rozwiązać zagadkę, nie ma wyjścia. Tym bardziej że trzeci tom serii „Gniew” również rzuca prokuratora poza stolicę.
Przeczytaj również:
W PUŁAPCE| Zygmunt Miłoszewski, Uwikłanie
PUBLICYSTYCZNY THRILLER POLITICAL FICTION | Zygmunt Miłoszewski, Bezcenny
Zygmunt Miłoszewski, Ziarno prawdy
Grupa Wydawnicza Foksal. Wydawnictwo W.A.B 2015 (pierwsze wydanie 2011)