recenzja

UPIORY ROMANTYZMU | Paweł Goźliński, Dziady

Gdy rozum śpi, budzą się upiory. Nie ma dla nich lepszego czasu, niż noc z 31 października, na pierwszy listopada, czyli przedchrześcijańskie, słowiańskie Dziady, i nie ma dla nich lepszego miejsca, niż Polska tu i teraz. Niestety.

DziadyRzecz się stała niesłychana: pani zabiła pana. Pani jest znaną blogerką modową, córką samej premier, o nazwisku Katarzyna T.; pan jest pisarzem, Janem Żebrowskim, który może nie tyle umiera, co w wyniku zamachu wpada w przestrzeń miedzy życiem a śmiercią – dokładnie tam, gdzie rodzą się upiory, zanim je wywołamy, by dać się im nastraszyć. Pisarz nie pamięta, kim jest, ale może to ustalić, gdy tylko… podłączy się do komputera z internetem i stanie się tym samym swoistym duchem lub duszą 2.0. Z portali informacyjnych, plotkarskich i Wikipedii wyniesie dość wiedzy, by stwierdzić, że stał się jedną z wielu osób, które wzięli na celownik zamachowcy. Pozostali to największe nazwiska polskiej literatury: Monika Strzępka i Paweł Demirski, Janusz Głowacki, prof. Zbigniew Mikołejko (książkę warto przeczytać choćby dla oddanego w Real 3D opisu mieszkania profesora) czy Olga Tokarczuk. A nawet Jarosław Marek Rymkiewicz. To przy ich nazwiskach w Wikipedii ktoś chce wpisać 31 października jako datę śmierci. Kto? Dlaczego? Tropy prowadzą do… Króla Ducha.

Zobacz także: ZUPEŁNIE ZWYKŁE ODMIENNOŚCI. Ignacy Karpowicz, Ości

Goźliński, doktor od romantyzmu, uczeń samej Marii Janion, daje nam kryminał z akcją, która miejscami godna jest autorów najlepszych thrillerów, jak choćby w niezwykle wartkim, trzymającym w napięciu finale, lecz przede wszystkim daje nam zanurzony w wyborowym sosie groteski obraz Polski, niepotrafiącej – wciąż lub znowu – wydostać się z okowów romantycznego postrzegania świata, a może raczej postrzegania go za pomocą romantycznego paradygmatu. Gdy mamy do czynienia z upiorami pseudo-patriotyzmu, ksenofobii, homofobii i wszystkiego tego, co wynika z kompleksów, rozum nie ma szans. Nawet gdyby nie spał, musiałby ugiąć się przed przeważającą siłą. A jeśli się nie ugnie, wyda na siebie wyrok śmierci. Wszyscy doskonale znamy te upiory – dały o sobie znać, gdy bohaterka „Dziadów”, Olga Tokarczuk, odebrała tegoroczną Nike za „Księgi Jakubowe”. Autorka podczas podziękowań przypomniała nam mniej chlubne karty z historii Polski i oto demon hejtu rozlał się po sieci, grożąc pisarce nawet śmiercią za to tylko, że mówi prawdę i chce, byśmy o tej prawdzie pamiętali. Pod płaszczykiem miłości do ojczyzny zakotłowały się najgorsze instynkty, wyrastające z ignorancji i chorobliwej nienawiści.  Można by rzec, że oto Goźliński okazał się wieszczem i prorokiem, choć tak naprawdę jest po prosu pisarzem, który używając rozumu, jest w stanie dać nam doskonałą diagnozę tego, co nas otacza. Diagnozę, rzecz jasna, bolesną.

Zobacz także: SPISKOWA PRAKTYKA DZIEJÓW. Umberto Eco, Temat na pierwszą stronę (Numero Zero) 

Ale daje nam też autor „Dziadów” suspens, solidną dawkę zabarwionego goryczą humoru, oraz doskonale skrojone postaci: policjantkę Sybilli (Sy) Podhoreckiej, katoliczkę i pracoholiczkę czy komisarza Langa. Znajdziemy tu też transwestytę Divę Dlo, który/która/które staje się swoistym duchem sprawczym intrygi, czy w końcu Marka Bieńczyka – autora nagrodzonej Nike „Książki twarzy” – który tu pojawia się jako były guru katolickiej seksty. Wszystkich aktorów wrzuca Goźliński w świat, gdzie opisy profesjonalnego śledztwa przeplatają się płynnie ze scenami jak z „Rzymu” Felliniego (doskonała „rola” Macieja Nowaka), fundując nam tym samym 450 stron jazdy bez trzymanki, w której nie sposób przewidzieć, co będzie za zakrętem. I tylko jedno ostrzeżenie: to książka dla naprawdę otwartych umysłów, takich, których jeszcze nie opętały nasze narodowe upiory.

P.S. Życzę Pawłowi Goźlińskiemu, żeby nie dostał w przyszłym roku nominacji do Nike. Lepiej nie…

Paweł Goźliński, Dziady

Wydawnictwo Czarne, Agora 2015

1 komentarz

Możliwość komentowania jest wyłączona.

%d bloggers like this: