Najmłodszy ma 20 lat, najstarszy – 56. Średnia wieku: wiek średni. Odważylibyście się całkowicie zmieniać swoje życie będąc niemal czterdziestolatkami? Najeźdźcy się odważyli. Najeźdźcy płci obojga. Pierwsi tak liczni od czasu najazdu Normanów w XI wieku. Polacy na Wyspach. Odważyli się, ale czy ich decyzja była słuszna?
W trzydziestu czterech reportażach Ewy Winnickiej – ilustrowanych zdjęciami Mariusza Śmiejka, stanowiącymi wartość samą w sobie – składających się na książkę „Angole” tylko dwie opowieści pochodzą od osób, które wróciły do Polski. Czy to oznacza, że Polacy odnieśli sukces? A to już zupełnie inna sprawa.
Wojciech z Londynu (54 lata) ma własną firmę, zatrudnia polskie sprzątaczki i handymanów, Jacek (41 lat) anonsuje się w londyńskich gazetach: „Międzynarodowe pogrzeby i kremacje” – prowadzi biznes polegający m.in. na transporcie zwłok rodaków do ojczyzny. Maciek (41) jest dyrektorem w PwC, podobnie jak Miki (39), która również pracuje w City. Dorota (42) i Rafał (44) mieszkają w rezydencjalnym Belsize w północno-zachodnim Londynie, ich sąsiadem jest Hugh Laurie. Jet też Kasia (32), lesbijka, która znalazła na Wyspach miłość i jest szczęśliwą matką, a jej największym marzeniem jest występowanie w dokumentach jako „mother”, a nie „parent” oraz to, by jej rodzicielstwo uznała Polska. Zamierza o to walczyć do końca, choćby przyszło jej odwoływać się do Strasburga.
Ale jest i Maria (38), która mimo zawodowego sukcesu jest rozczarowana życiem w Wielkiej Brytanii, jest Monika (45), sprzątaczka, która wypowiedziała wojnę sieci Hilton i Marcin (43), którego kariera w branży reklamowej zakończyła się z dnia na dzień. Drogie samochody poszły w odstawkę, trzeba było poznać uroki pracy przy segregacji śmieci. Jest w końcu Mateusz (32), którego brytyjsko-irlandzkie życie posypało się z powodu alkoholu.
POLECANE:
Vadim Makarenko, Zawód: zwycięzca. WIWISEKCJA SUKCESU W DWUDZIESTU ODSŁONACH
Zadie Smith, Londyn NW (NW). MIASTO BEZ RETUSZU
POWIEDZ, CO CZYTASZ, A… CIĘ ZALAJKUJĘ
Pojechanie do Wielkiej Brytanii (i Irlandii) i przepytanie mieszkających tam Polaków o ich doświadczenia nie wydaje się pomysłem szczególnie oryginalnym. O sile książki Winnickiej – poza tym, że udało jej spotkać często naprawdę interesujących ludzi – decyduje coś innego. Przede wszystkim to, że autorka nie narzuca nam swojej wizji losów najnowszej emigracji, ale oddaje strony książki samym bohaterom, pozwala im snuć własną opowieść, w pierwszej osobie, z zachowaniem oryginalnego języka, bez wygładzania stylu, bez tłumaczenia słów, które w mowie najeźdźców zagnieździły się już powszechnie, jak choćby „ciapaci”, „ofis”, „council”, „szer”, ale cały czas z szacunkiem, nie przekraczając płynnej granicy, która prowadziłaby do ośmieszenia bohatera.
Winnicka stosuje też inny zabieg: przez pierwsze strony łudzi nas widmem polskiego success story, pozwala poczuć narodową dumę z rodaków, którym udało się na tyle, że stają się pełnoprawnymi obywatelami brytyjskiego społeczeństwa, by w pewnym momencie pokazać nam drugą stronę medalu: bezrobocie, przemoc, alkoholizm, bezdomność.
Niezależnie od tego, którą stronę Winnicka pokazuje, jedno pozostaje niezmienne: dostajemy obraz Brytyjczyków (także tych z Belfastu, oraz Irlandczyków) przefiltrowany przez uczucia, a może raczej przerysowany z powodu rozczarowań, strachu, poczucia niesprawiedliwości, ale i szacunku dla brytyjskich odmienności. To bardzo dziwne szkło powiększające, przypominające często zwierciadło: równie wiele, co o Wielkiej Brytanii, dowiadujemy się o najeźdźcach, o ich kompleksach, nietolerancji, nienawiści, ale i dumie, gdy udaje im się wyszarpnąć dla siebie kawałek tego innego, lepszego świata.
Ewa Winnicka
Angole
Wydawnictwo Czarne 2014