wywiad

NEUROZA, PRZEMOC I DOWCIP, CZYLI TARANTINOWSKO-ALLENOWSKIE COMBO – rozmowa z Kubą Wojtaszczykiem, autorem „Portretu trumiennego”

ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW POZNAŃSKI

ZDJĘCIE MACIEJ ZAKRZEWSKI

Bohater „Portretu trumiennego” zapewne umiałby pozbyć się kompleksów w sposób pokojowy – poprzez dialog różnych środowisk. Ale patrząc na wydarzenia ostatniego czasu – chociażby zamieszanie wokół przedstawienia Golgota Picnic i te cudaczne protesty babć i dziadków, albo na klauzulę sumienia lekarzy – widać, że trudno jest o ten dialog. Patrzysz na to i nie wierzysz, że takie historie są możliwe w cywilizowanym kraju. Mój bohater wie, że z Polską jest coś niehalo – mówi Kuba Wojtaszczyk w rozmowie z Zupełnie Inną Opowieścią

PRZEMYSŁAW POZNAŃSKI: Z rodziną najlepiej wychodzi się na portrecie… trumiennym? Bohater książki odwiedza mieszkającą na prowincji rodzinę, ale nie jest w stanie się z nią dogadać. Nienawiść? Pogarda? Złość? Co kieruje Aleksem, głównym bohaterem „Portretu trumiennego”?

Kuba Wojtaszczyk, fot. Maciej Zakrzewski
Kuba Wojtaszczyk, fot. Maciej Zakrzewski

KUBA WOJTASZCZYK: Aleksem w dużej mierze kieruje pogarda. Pogarda wobec ludzi. Oczywiście jest ona największa w stosunku do rodziny. Bohater chciałby mieć szlacheckie korzenie, ale nie ma i doskonale zdaje sobie sprawę, że nie odetnie więzów ze swoją plebejskością. Pogardza więc i samym sobą – za to, że urodził się w takiej rodzinie, a nie innej. Nie jest w stanie uwolnić się od rodziny, ani fizycznie, ani mentalnie. Nawet jeżeli wyszedłby z imprezy trzaskając drzwiami, to nie miałby go kto zawieść na pociąg (który zresztą za szybko by nie nadjechał), a zresztą więzy krwi i tak by pozostały.

Więc nie chodzi o konflikt: ambitny młody człowiek z wielkiego miasta kontra małomiasteczkowość?

– Zupełnie nie. Myślenie, że Aleks czuje złość/pogardę/nienawiść etc., bo jest gejem stłamszonym przez społeczeństwo i mentalną małomiasteczkowość Polaków, może okazać się błędne. Aleks jest chodzącą bombą nienawiści, która zresztą sprawia mi wiele frajdy. Trochę taki hejter, ale nie ukrywający się za komputerem.

Ale taka pogarda i hejterstwo nie bierze się z niczego. Kto i kiedy tak skrzywdził Aleksa, że jedyne uczucie jakie żywi do rodziny – i ludzi w ogóle – to pogarda, a jedyny czyn, na jaki go wobec rodziny stać, to chęć popełnienia zbiorowej zbrodni?

– Właśnie w tym sęk, że nikt go nie skrzywdził. On po prostu jest zły na własne pochodzenie, ale nie tylko te małomiasteczkowe, lecz szerzej: polskie. A że nie może wyładować tej frustracji na całym narodzie, wyładowuje ją na najbliższych, choć zapewne z wielką chęcią szerzyłby pożogę jak Polska długa i szeroka. Oczywiście można powiedzieć, że teraz każdy jest obywatelem świata i może mieszkać tam, gdzie chce, ale tu powracamy do korzeni, które wiążą Aleksa – przynajmniej w jego głowie – z krajem Piastów i papieża-Polaka.

Portet_trumiennyWydawałoby się jednak, że powinien być człowiekiem szczęśliwym, spełnionym: ma świetną pracę w galerii sztuki, ma chłopaka, wcale nie musi utożsamiać się z rodziną i polskością, na co dzień wydaje się być młodym, przebojowym Europejczykiem. Odbywa jednak tę podróż na prowincję, która wygląda trochę jak podróż w głąb siebie. Czego tam szuka?

– Aleks patrzy na swoje życie szerzej. Z jego punktu widzenia to wszystko, co osiągnął, nie jest niczym spektakularnym, bo cóż jest nadzwyczajnego w tym, że ma partnera, mieszkanie, pracę? To powinno być normą, tyle że Polska jest z nią na bakier. Aleks ma chłopaka, ale przecież większość Polaków wywiozłaby osoby LGBTQ jak najdalej stąd; okej, ma mieszkanie, ale pewnie na długoterminowy kredyt, do tego dochodzi praca, w której nie jest nikim nadzwyczajnym. To go frustruje, bo wie, że z Polską jest zdecydowanie niehalo. A jedzie na swoją prowincję, bo ma ciągoty do udręczania siebie samego. Jedzie do miejsca, gdzie wszystkie błędy, które może wytknąć Polakom, są właśnie normą i w pewien sposób kodeksem postępowania.

Aleks zaprzecza więc mickiewiczowskiej frazie: „Kraj lat dziecinnych, on zawsze zostanie piękny i czysty jak pierwsze kochanie”. Jego motto brzmi raczej: „Zabić ich wszystkich”. Ale czy to rzeczywiście jest sposób na pozbycie się kompleksów?

– Śmiem sądzić, że chęć ludobójstwa znajduje się tylko w głowie Aleksa. Wydaje mi się, że umiałby pozbyć się kompleksów w sposób pokojowy – poprzez dialog różnych środowisk. Ale patrząc na wydarzenia ostatniego czasu – chociażby Golgotę Picnic i te cudaczne protesty babć i dziadków, albo na klauzulę sumienia lekarzy – widać, że o trudno jest o ten dialog. Patrzysz na to i nie wierzysz, że takie historie są możliwe w cywilizowanym kraju.

CZYTAJ TEŻ

Piotr Bojarski, fot. Karolina Sikorska https://www.facebook.com/karolina.sikorska.5

OFIARY W MOICH KSIAŻKACH SĄ ZWYKLE CZYMŚ WTÓRNYM – rozmowa z Piotrem Bojarskim

IzaBosiacka-ikona wpisuPISARKA? NIC O TYM NIE WIEM, OTWIERAM LAPTOPA I TRZASKAM W KLAWISZE – rozmowa z Izą Bosiacką, autorką opowiadań w „Bookopen”

bg1POROZMAWIAJMY O EMOCJACH – rozmowa z Edytą Niewińską, autorką „Kosowa” i opowiadania w tomie „Bookopen”

To prawda, na co dzień wydaje się, że nie ma szans na dialog. Są tylko coraz bardziej krzykliwe monologi. Bezkompromisowo pokazał to Bartosz Żurawiecki w „Nieobecnych”, gdzie nienawiść wobec świata – i świata wobec bohaterów – oznacza totalne zniszczenie. Historia twojego bohatera kończy się w pewnym zawieszeniu. Możemy tylko domyślać się ciągu dalszego. Chcesz powiedzieć czytelnikowi: sam uznaj czy jest jeszcze szansa dla Aleksa i dla świata?

– Takie zakończenie miało na celu pokazać, że Aleks jest hipokrytą. Narzeka, dokonuje w głowie morderstw na wiele sposobów, ale tak naprawdę tak jest mu tak wygodnie. Nie sądzę, że Aleks to bohater, do którego powinniśmy aspirować. Zdecydowanie ciekawiej wygląda życie rzeźbiarza Jurka, który wiedzie żywot zupełnie prozachodni, taki berliński – tolerancyjny, otwarty, różnorodny. Ma fajne dziecko, jego prace się świetnie sprzedają, a do tego ma inteligentną dziewczynę, której jedynym błędem jest to, że ma prawicową, zaściankową rodzinę – no cóż, nie jej wybór.

Kuba Wojtaszczyk to debiutant. Muszę więc spytać jego samego: na ile te wątki będą obecne w twojej twórczości? Czy twoja druga książka (już ukończona) i trzecia (powstająca) to swoiste kontynuacje tematu?

– Kontynuacji nie przewiduję, ale pojawiać się będzie – mniej lub bardziej – tematyka, która mnie interesuje, czyli żydowska i genderowa. Druga książka – „Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć” opowiada o Witoldzie, który myśli, że jest porzuconym w polskim polu dzieckiem brytyjskiej rodziny królewskiej. Przez całe swoje życie próbuje wyjaśnić powód tego opuszczenia. Akcja książki rozgrywa się w Poznaniu, gdzie akurat wybucha minirewolucja studencko-absolwencka, mająca na celu zdobycie pracy przez humanistów, o co w stolicy Wielkopolski zdecydowanie niełatwo.

Kiedy ukaże się książka?

– Mój agent już rozpoczął szukanie wydawnictwa. Mam nadzieję, że pójdzie to sprawnie 🙂. Akcja trzeciej książki, którą właśnie piszę, ma miejsce w Polsce, tuż po II wojnie światowej. Opowieść koncentruje się na quasi-cyrku, który jeździ po Polsce i zabawia ludzi. Oczywiście nic nie będzie takie oczywiste. Na pewno pojawi się wróżbitka i chłopak uznany za „Ostatniego Żyda w Polsce”.

Tematyka żydowsko-genderowa w mentalnie małomiasteczkowej Polsce? Czy to nie aby najlepsza droga do pisarskiego samobójstwa?

– To trudne pytanie. Kiedyś brałem udział w dosyć kiepskim kursie mającym wskazać młodym twórcom drogę do wydania swojej książki. Podczas tego kursu pojawiło się pytanie o grupę docelową i – przyznaję – nie potrafiłem odpowiedzieć. Tematyka, o której wspominasz, to wątki mniej lub bardziej przeplatające się w moich książkach. Jest tam też wiele absurdów, różnych neuroz, ale też pojawia się stosunkowo dużo przemocy i dowcipów. Takie tarantinowsko-allenowskie combo jest chyba atrakcyjne dla ludzi. Przynajmniej jest dla mnie oraz dla osób, które znam, które czytają moje teksty i się na ich temat wypowiadają. Wydaje mi się, że najważniejsza jest wielopoziomowość narracji, która może zostać odczytana na wiele sposobów, w zależności od czytelnika. Np. w „Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć” główną historią jest poszukiwanie rodziny przez Witolda, protesty humanistów i przepracowywanie żałoby po bliskiej osobie. Ale wchodząc głębiej możemy odczytywać powieść na innych poziomach, np. główkować nad kondycją polskiego szkolnictwa wyższego lub dowiedzieć się czegoś o aktywistach miejskich, którzy w tej książce również się pojawiają.

A kto czyta „Portret trumienny”? Kto przychodzi na spotkania autorskie?

– Ludzie w moim wieku, ale też inni świadomi odbiorcy szeroko rozumianej kultury i sztuki.

Gdy z nimi rozmawiasz, masz wrażenie, że to właśnie twoi czytelnicy? Czy myślisz o nich, pisząc trzecią powieść?

– „Portret trumienny” jest na rynku od niecałych dwóch miesięcy, więc trudno też mi w pełni zdefiniować grupę odbiorców. O czytelnikach myślę jednak nieustannie. Nie chciałbym się zamykać na minitarget, ale nie sądzę, by moje książki trafiły pod wszystkie strzechy.

Kuba Wojtaszczyk – rocznik ’86, kulturoznawca, absolwent Gender Studies UAM. Lubi absurd, wierzy w Woody’ego Allena. Dla kontrastu interesuje się Shoah. Publikował m.in. w „Lampie”, „Czasie Kultury”, „Wakacie”. „Portret trumienny” to jego debiut literacki.

2 komentarze

Możliwość komentowania jest wyłączona.

%d bloggers like this: