recenzja

SUMIRE PO DRUGIEJ STRONIE LUSTRA. Haruki Murakami, Sputnik Sweetheart (スプートニクの恋人)

Mężczyzna kocha kobietę, kobieta kocha jednak inną kobietę, choć bez wzajemności. Obie miłości mogą się zatem spełnić jedynie w snach, nic więc dziwnego, że Murakami zabiera nas znowu w inny, oniryczny wymiar. Gdzieś tam, na drugą stronę.

sputnikDwudziestoletnia Sumire jest trochę jak Alicja z powieści Lewisa Carola – niespełniona. Zarówno w miłości jak i w swych ambicjach zostania pisarką. Kocha starszą od niej Miu, kobietę zajmującą się m.in. importem wina, ale nie uzyskuje wzajemności. Z kolei od Sumire uczucia nie może się spodziewać zakochany w niej po uszy nauczyciel. Mężczyzna godzi się więc na dostępną mu namiastkę miłości: rolę powiernika nastrojów, nadziei i lęków, oznajmianych najczęściej przez telefon o czwartej nad ranem. Jedną z obaw Sumire jest jej niewiara w talent literacki – pisze sporo, ale żadna książka nie ma początku, środka i końca, wciąż brakuje któregoś z elementów.

„Nigdy nie mogła się zdecydować na ogólny obraz – nie wiedziała, co jest niezbędne, a z czego można zrezygnować. Kiedy następnego dnia czytała wydruk tego, co napisała, każde zdanie wydawało jej się niezbędne. Inaczej równie dobrze mogła by wyrzucić całość” [fragment książki]

W zasadzie do połowy „Sputnik Sweetheart” toczy się w rytmie smutnego romansu, który niekoniecznie musiał wyjść spod pióra Murakamiego: Miu zatrudnia Sumire, która z tego powodu ma mniej czasu na pisanie, ale za to jest bliżej swej ukochanej, w końcu wyruszają razem do Europy, by podpisać umowy z producentami win. Mistrz niejednoznaczności i przenikania się wymiarów dochodzi jednak w końcu do głosu. Gdy podczas pobytu na maleńkiej greckiej wyspie Sumire nagle znika bez śladu, a narrator pokonuje tysiące kilometrów, by jej szukać, coraz bardziej zagłębiamy się w świat, doskonale znany z innych książek japońskiego pisarza, stajemy się świadkami  wydarzeń niewytłumaczalnych, rozgrywających się na pograniczu jawy i snu, rozdzielenia duszy od ciała, a nawet podzielenia duszy (osobowości, świadomości, podświadomości?) na dwoje.

Każąc nam obserwować wydarzenia oczami narratora piszącego w pierwszej osobie Murakami zastawia na nas pułapkę – nadchodzi moment, w którymi musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: przekroczyliśmy z narratorem umowne lustro wiodące do innego wymiaru czy jednak zostaliśmy wraz z nim w znanym nam świecie. Które wydarzenia rozgrywają się w naszym świecie, a które nie?

„Sputnik Sweetheart” to opowieść o niespełnieniu i tak często towarzyszącej mu samotności . Opowieść pozbawiona rozmachu „Kafki nad morzem”, ale warta zauważenia.

Haruki Murakami

Sputnik Sweetheart

Przełożyła: Aldona Możdżyńska

Muza 2013

%d bloggers like this: