filmy

ANALITYK Z KOMPLEKSEM BONDA. Jack Ryan: Teoria chaosu (Jack Ryan: Shadow Recruit), reż. Kenneth Branagh

„Teoria…” mogła być dobrym początkiem nowej serii o Ryanie, ale czy będzie? Zabrakło w niej wielu elementów, które mogłyby wyróżnić ten film spośród innych thrillerów.

ryan– Proszę mi wierzyć: analizy i analitycy są bohaterami naszych czasów – mówi w książce Vadima Makarenki „Zawód: zwycięzca” Thornton May, wykładowca Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, autor książek o tym, jak technologie informatyczne wspierają biznes. Kenneth Branagh potraktował to stwierdzenie dosłownie: z finansowego analityka Jacka Ryana w pół godziny zrobił agenta, który musi ocalić świat. Ta operacja nie do końca zakończyła się sukcesem

„Ryan, Jack Ryan” – te słowa naprawdę padają w „Teorii chaosu”, niezamierzenie odsłaniając amerykański kompleks Bonda. Sugerują też, że „Jack Ryan” teoria chaosu” miał zrobić z postacią stworzoną przez Toma Clancy’ego to, co „Casino Royale” Martina Campbella z postacią agenta brytyjskiego MI6: rozpocząć całą serię na nowo, dać bohaterowi nową twarz, odświeżoną biografię, posprzątać i nadać impet serii.

Jack Ryan: Teoria chaosu

Książki Clancy’ego wydają się samograjami, których filmowe adaptacje powinny rozpychać się bez problemu na szczytach box-office’ów – jest w nich bowiem wszystko, czego potrzebuje hit dla nastolatka tkwiącego w niemal każdym z nas: intryga, wartka akcja, grożąca bohaterowi na każdym kroku śmierć, a przede wszystkim spisek i zwroty akcji, które każą przewartościować swoje sądy o poszczególnych bohaterach. A jednak tylko cztery powieści o prawym i niezłomnym agencie CIA doczekały się ekranizacji, nie tworząc jednak spójnej serii, choćby dlatego, że Jacka Ryana zagrało aż trzech różnych aktorów. Pozostający w cieniu Seana Connery’ego Alec Baldwin w świetnym Polowaniu na Czerwony Październik”, jak zwykle charyzmatyczny Harrison Ford w bardzo dobrym „Czasie patriotów” i nieco słabszym „Stanie zagrożenia”, w końcu nieco nijaki Ben Affleck w dobrej, ale  nie powalającej na kolana „Sumie wszystkich strachów”, rozgrywającej się zresztą (ale tylko z punktu widzenia osobistego życia bohatera) przed „Polowaniem…”.

Kenneth Branagh, wybitny reżyser ekranizacji Szekspira oraz współreżyser „Thora”, podjął się więc zadania trudnego: dać nam nowego Ryana, który mógłby być bohaterem zupełnie nowej serii. Poznajemy więc Ryana (Chris Pine) na nowo: to analityk finansowy z Wall Street, ale po przejściach w Afganistanie, gdzie trafia w patriotycznym porywie serca po ataku na World Trade Center. Wojskowe doświadczenie jest ważne, ale to analityczny umysł sprawia, że zostaje zwerbowany przez CIA. I słusznie, bo w ciągu mało zrozumiałych liczb wyświetlających się na ekranie komputera szybko odkrywa nieprawidłowości, które mogą oznaczać zagrożenie dla gospodarki USA, rozbudzającej się dopiero po światowym kryzysie. Oskarżony to Witor Czerewin, rosyjski oligarcha (Branagh), więc Ryan musi polecieć do Moskwy. To tu pada pierwszy strzał, a Ryan zabijając swojego pierwszego przeciwnika, przechodzi – podobnie jak Bond w „Casino Royale” inicjację agenta.

ryan_all_faces„Teoria…” mogła być dobrym początkiem nowej serii o Ryanie, ale czy będzie? Zabrakło w niej wielu elementów, które mogłyby wyróżnić ten film spośród innych thrillerów. Chris Pine nie porywa w roli analityka-agenta, a w filmie zwyczajnie brakuje zaskoczenia. „Teoria…” jest przewidywalna – dobrzy są dobrymi bez śladu skazy, źli złymi do ostatniego tchnienia, miłość i odwaga zwyciężą zło. Zawodzi nawet technologia – sprzymierzeniec, który często pomaga nawet przeciętnemu filmowi wydostać się na szczyt: w „Teorii…” agent CIA ma do dyspozycji skradzioną kartę magnetyczną i… pendrajw. Czyżby scenariusz powstał dziesięć lat temu?

Jeśli ktoś szuka filmu sensacyjnego, który oderwie go na dwie godziny od rzeczywistości, może „Teorię chaosu” obejrzeć, bo raczej się nie wynudzi, ale film zawiedzie tych, którzy – choćby po serii o Jasonie Bourne’ie – mają prawo oczekiwać nawet od thrillera więcej, niż tylko prostej rozrywki.

Jack Ryan: Teoria chaosu

Reż. Kenneth Branagh

USA, Rosja 2014

%d bloggers like this: