„Paranoja” Josepha Findera to zatem thriller zupełnie inny od tradycyjnych wytworów tego gatunku – nie ma tu strzelaniny i pościgów, choć zdarzają się akcje rodem z filmów szpiegowskich. To może być wadą, bo – szczególnie przez pierwsze kilkadziesiąt stron – książka przypomina raczej powieść „Diabeł ubiera się u Prady”, tyle, że przyprawioną literackim talentem, którego u autorki „Diabła…” nie stwierdziłem.
Czym jest AURORA (albo „śmierdziel”, jak nazywa ten tajny projekt jeden z bohaterów)? AURORA ma zapewnić rynkowy sukces wielkiemu koncernowi Trion i tak wysforować go do przodu, że z konkurencyjnego Wyatt Telecommunications zostaną wióry. Ale czym „śmierdziel” jest dokładnie? Ma to wyjaśnić Adam Cassidy, niezbyt ambitny pracownik niższego szczebla w Wyatt. Gdy poznajemy Cassidy’ego, jego największą ambicją jest przechwalanie się własnym lenistwem. Ma jednak pecha – mocno podpada pracodawcy, ociera się nawet o przestępstwo, co sprawia, że staje przed raczej marnym wyborem: albo 50 lat więzienia (- Taki przystojniak jak ty będzie musiał zacząć nadstawiać tyłek – mówi do niego szef), albo… zostanie szpiegiem w korporacji Trion.
Konflikt wewnętrzny bohatera narasta, świat przestaje być czarno-biały, zdrada miesza się z miłością i nawet piwo nie smakuje już tak samo.
Nie trudno się domyślić, co wybierze Cassidy. Ponieważ jest raczej cieniasem, musi przejść ostre szkolenie, które po pierwsze przekona przyszłego pracodawcę, że podkupuje wschodzącą gwiazdę, a po drugie pozwoli Cassidy’emu przetrwać w obozie wroga. Od wiedzy o telekomunikacyjnych cudeńkach po mowę ciała, wypasioną furę, oraz szpiegowskie gadżety, których z pewnością nie powstydziłby się James Bond.
Rola Cassidy’ego nie jest łatwa: w nowej firmie musi udowodnić swoją przydatność (tym bardziej, że z początku co rusz obnaża swoją ignorancję), a potem jak najszybciej znaleźć dojście do akt tajnego projektu AURORA. Ale nie dość tego. Na domiar złego „prawdziwy” szef poniewiera nim jak śmieciem, a „fałszywy” zaczyna traktować go jak syna, więc konflikt wewnętrzny bohatera narasta. Świat bohatera przestaje być czarno-biały, zdrada miesza się z miłością i nawet piwo nie smakuje już tak samo.
„Paranoja” Josepha Findera to zatem thriller zupełnie inny od tradycyjnych wytworów tego gatunku – nie ma tu strzelaniny i pościgów, choć zdarzają się akcje rodem z filmów szpiegowskich. To może być wadą, bo – szczególnie przez pierwsze kilkadziesiąt stron – książka przypomina raczej powieść „Diabeł ubiera się u Prady” tyle, że przyprawioną literackim talentem, którego u autorki „Diabła…” nie stwierdziłem.
Jeśli czegoś książce brakuje, to elementu prawdziwego zaskoczenia – od początku wiemy, jak to wszystko się skończy. Co nie oznacza, że książka nie trzyma w napięciu. Trzyma, bo Joseph Finder to przecież stary wyjadacz i wszystko u niego toczy się jak trzeba, atmosfera narasta jak w hollywoodzkim przeboju, a drugie dno (które w dobrym thrillerze jest nieodzowne) rzeczywiście na moment każe wstrzymać oddech.
Książkę wyróżniają dwa elementy: postać ojca głównego bohatera oraz jego terapeuty (fenomenalnie narysowane postaci) oraz zakończenie, które każe się zastanawiać nad ciągiem dalszym.
Premiera filmu „Paranoja” z Liamem Hemswothem w roli Cassyd’ego, Garym Oldmanem w roli Wyatta i Harrisonem Fordem w roli Jocka Goddarda, szefa konkurencyjnej firmy 13 września
Joseph Finder, Paranoja
Przełożyła Paulina Braiter
Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz 2013