recenzja

Język jako metafora | Chisako Wakatake, Pójdę sama

W rysowanej subtelną psychologiczną kreską opowieści o odzyskiwaniu języka, jako metaforze odzyskiwania siebie, Chisako Wakatake portretuje indywidualną, ale jakże uniwersalną zmianę w rozumieniu roli kobiety: żony, matki czy babci. O „Pójdę sama” pisze Przemysław Poznański.

Powieść Wakatake nie ma formy manifestu, nie zaprasza nas, jak świetne skądinąd i w istocie równie kameralne „Cuda” Eleny Medel, na Strajk Kobiet, nie głosi haseł, nawet jeśli cała opiera się na słowie – zagubionym, odnalezionym, odzyskanym. Nie daje nam bohaterki zbiorowej, owych kobiet (ale też i mężczyzn) zjednoczonych w walce o słuszną sprawę – ogranicza się do bohaterki pojedynczej, i to w sposób przerażająco dosłowny, bo samotnej, zapomnianej, niechcianej. A przecież „Pójdę sama” – opowiedziana wewnętrznym, niedosłyszalnym dla innych monologiem – ma siłę większą od niejednego krzyku.

Siła ta bierze się z umiejętności odnalezienia przez Wakatake i wysycenia do końca, tego unikalnego momentu w życiu bohaterki, Momoko Hidaki, 74-letniej kobiety mieszkającej na obrzeżach Tokio, gdy staje ona w niepewności wyboru między pogodzeniem się z nieuchronnym, symbolizowanym tu przez górę Hakkaku, z której nie może być powrotu, a ostatnią próbą przewartościowania swojego życia, odzyskania go, albo może dopiero pozyskania.

Dialekt Tōhoku

Od śmierci męża pani Momoko żyje sama. Żyje w samotności wypełnionej dojmującą ciszą, w której każdy dźwięk zdaje się być na wagę złota, nawet szuranie bardziej wyobrażonej niż realnej myszy. Ta cisza jest też wewnętrzną ciszą bohaterki, o umyśle „jak za mgłą”, wrzuconej w jednostajność dnia pozbawionego jakichkolwiek punktów odniesienia, wieńczącej „te wszystkie lata przeżyte jako kura domowa”. Tę ciszę z rzadka przerwie dzwonek telefonu, a potem zdawkowa rozmowa z córką, pytającą, czy dokupić matce papier toaletowy lub płyn do naczyń, lecz są to tylko pojedyncze punkty dźwięku tym bardziej podkreślające powracające po nich milczenie.

A jednak autorka powieści chwyta ten delikatny moment, gdy z owej ciszy wyrastać zaczyna wspomnienie innego dźwięku: wypartego języka dzieciństwa. Dialektu Tōhoku, o którym sama bohaterka powie: „to najstarsza warstwa mnie samej”. Język ten wkracza do powieści zrazu nieśmiało, pojedynczymi sylabami, owym „jo”, a potem „a dy to jo”, by z czasem pęcznieć – nieraz ponad miarę, zalewając karty książki zdaniami stawiającymi zrazu opór w czytaniu. Zdaniami, które czerpią siłę także z tego, że  charakterystyczną cechą owego dialektu jest wypieranie głosek miękkich i zastępowanie ich twardymi. Jezd zamiast jest, właźnie zamiast właśnie.

Między Hakkaku a „jo”

Odnalezienie w sobie tych desygnatów siły nie musi jednak w żaden sposób wpływać na samą bohaterkę, na jej zachowanie, na powtarzalność jej codziennego życia. Wydają się one zresztą z początku głównie bramą do wspomnień tego czasu, gdy jako dwudziestoczterolatka Momoko opuściła rodzinny dom z widokiem na górę Hakkaku i wyjechała do Tokio w poszukiwaniu lepszego życia. Życia opisywanego już od tej pory (także w myślach) tylko standardowym japońskim. Może powracanie wypartego dialektu to tylko efekt tego, że – jak głosi przywołana w powieści ballada – „znów nadchodzi wieczór, a wraz z nim wspomnienia”? 

A może to jednak sposób na rewizję całego życia, powiedzenie „sprawdzam” temu, co zostało z marzeń, z zachłyśnięcia się wielkim miastem i obiecywanej przez nie możliwości bycia nowoczesną kobietą, „której nie ogranicza dom, rodzina”. Uświadomienie sobie, że tak jak było się tu obcą, która zawsze musiała zastanowić się chwilę, zanim powie „ja”, żeby nie użyć przypadkiem dialektalnego „jo”, tak i wyobrażenie sobie lepszego życia okazało się niespełnialną mrzonką, bo wyparte zostało egzystencją powtarzalną, dziedzicznym wręcz  poczuciem kobiecego obowiązku wobec męża („Ani się obejrzała, kiedy stało się to jej celem: żyła dla Shūzō”), stawianego zawsze na pierwszym miejscu i dzieci, wychowywanych w przejętym od własnej matki modelu zbytnich wymagań.

Przeczytaj także:

Najważniejsza wędrówka

„Pokolenie za pokoleniem (…). I oto jezdem jo. Bezcenne życie, które podawałyście sobie z rąk do rąk. Życie jak cud. Czy jo przeżyłam je jag należy?” – pomyśli w pewnej chwili pani Momoko. Życie wyznaczane ostrożnymi rozmowami z córką, by w porę wyczuć jej nastrój i nie podpaść. Życie bez syna, który stwierdził: „Przestań nade mną wisieć”, wyjechał i przestał się odzywać. Życie kobiety, która będąc po siedemdziesiątce nadal nie wiedziała „jak traktować kobiecą stronę samej siebie”.

Kompulsywne wręcz powracanie starego języka każe pani Momoko odszukać wszystkie te momenty i zmierzyć się z nimi. Wreszcie poszuka w sobie siły, by wyjść z domu i wyruszyć w długą, niemal całodzienną wędrówkę w stronę cmentarza. Wędrówkę, w czasie której spotka samą siebie, wda się z sobą w rozmowę, przerzuci się sama ze sobą argumentami. Wędrówkę w jej wieku ciężką, ponad siły, a przecież być może w jej życiu najważniejszą, jedyną, w którą warto było wyruszyć.

Kobieta, żona, matka

Chisako Wakatake ugaszcza nas prozą tak głęboko psychologiczną, tak intymną, że nic nie jest w niej ważniejsze ponad bohaterkę, nawet opowiadająca o niej trzecioosobowa narratorka, ginąca przecież raz po raz w natłoku myśli pani Momoko i jej panicznego mierzenia się ze starością, jej próbą ucieczki od uznania, że być może zmarnowała życie, poświęcając je wyłącznie innym. Jej wyścigu z czasem, ciszą i samotnością.  

Ale właśnie przez to: przez rozterki, szukanie za i przeciw, branie się za bary z sobą jako kobietą, ale i sobą jako matką czy żoną, sprawia, że „Pójdę sama”, te niewiele ponad sto czterdzieści stron gęstej, kameralnej prozy, to zarazem opowieść niezwykle uniwersalna i niezwykle mocno osadzona w naszym czasie. Czasie tak potrzebnego uświadamiania sobie wagi równych praw kobiet i mężczyzn, w tym prawa do marzeń i do ich spełnienia. Niezależnie od wieku.

Chisako Wakatake, Pójdę sama (おらおらでひとりいぐも)
Przełożył Dariusz Latoś
Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 11 października 2023
ISBN: 9788383190891

Language as a metaphor | In a story drawn with a subtle psychological line about reclaiming language as a metaphor for reclaiming oneself, Chisako Wakatake portrays an individual, but very universal change in the understanding of the role of a woman: wife, mother or grandmother. Przemyslaw Poznanski writes about 'I’ll Live By Myself’.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading