felieton

Bajki | Felieton Dawida Kornagi | #przerwanysenkornagi

Za pół miesiąca okaże się, czy bajka, w której się znaleźliśmy osiem lat temu, ostatecznie źle się zakończy. W tej chwili nie znajduję innego skojarzenia dla tej męczącej nie tylko mnie sytuacji – pisze we wrześniowym felietonie Dawid Kornaga, pisarz, autor wydanej właśnie powieści „Miłość i zbrodnie w czasie wolnym”.

Dawid Kornaga i jego najnowsza powieść „Miłość i zbrodnie w czasie wolnym”, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

Zamiast wdrażać progres i pokazać, że my Polacy jesteśmy awangardą Europy, zamiast iść z duchem czasu, zamiast go wyprzedzać dzięki naszej pracowitości i gorliwości, poddani jesteśmy regresywnym rządom wyjątkowych bęcwałów oraz ideologicznych szubrawców. Nawet ich ostatnie cenzorskie zapędy, by zaszkodzić „Zielonej granicy” Agnieszki Holland, pokazują, jak brunatna to w istocie siła.

Więc tym bardziej ciekawi mnie, jaki finał znajdzie ta nasza polska bajka. Jeśli nie skończy się szczęśliwie, to skończy się, no cóż, nieszczęśliwie. Tak, jakby wilk jednak strawił Czerwonego Kapturka, a jeszcze na dokładkę pożarł myśliwego, babcię, a nawet grasujące w domku myszki. To tak, jakby stopa Kopciuszka nie zmieściła się w pantofelku trzymanym przez księcia. Wreszcie tak, jakby to nie zła czarownica spłonęła w piecu, tylko Jaś i Małgosia.

Ciekawi mnie, jaki finał znajdzie ta nasza polska bajka. Jeśli nie skończy się szczęśliwie, to skończy się, no cóż, nieszczęśliwie. Tak, jakby wilk jednak strawił Czerwonego Kapturka, a jeszcze na dokładkę pożarł myśliwego, babcię, a nawet grasujące w domku myszki.

Złe zakończenia

Bywały bajki, które nie tak dawno przecież miały tragiczny finał. Upadek Republiki Weimarskiej i dojście nazistów do władzy. Upadek w miarę demokratycznej Rosji pod rządami Putina, dosłownie na naszych oczach. Skutki tego ponosimy od lutego 2022, nie mówiąc o ofierze dzielnego narodu ukraińskiego, który przelewa krew za wolność swoją i naszą.

Przecieram oczy, przeczyszczam uszy, kiedy widzę i słyszę wystylizowanych na tiktokową jednorodność młodziaków, którzy wybierają życie na marginesie, twierdząc, że i tak nie mają na nic wpływu. Więc co się spinać, po co głosować, po co próbować wyjść z tej bajki? Można przespać ten dzień. I pozostałe. I całe życie.

Nie być jak Herostrates

To prawda, jako jednostki niewiele możemy. Chociaż czasem solo można zdziałać wiele. Nawet negatywnie. Jak szewc Herostrates, który w 365 p.n.e. podpalił świątynię Artemidy w Efezie, jeden z cudów świata. Albo jak Misiewicz, szeregowy pracownik apteki, który został mianowany w 2015 rzecznikiem prasowym Ministerstwa Obrony Narodowej. W 2019 roku Misiewicza zatrzymało Centralne Biuro Antykorupcyjne. Oskarżono go o sprzedaż wódki bez zezwolenia. Został skazany na 1 rok i 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata.

Choć o ile Herostratesa stracono, Misiewicz żyje dalej i ma się chyba dobrze. Bo powinien być skazany za całokszałt – jak jego szefowie. W każdym razie typ ma się dobrze za rządów faktycznego bezprawia oraz braku sprawiedliwości. Nie tak dawno został zatrzymany w Wiedniu za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Dokładnie 1,5 promila. I co z tego?! Na pewno ogarnia dalej swoje kuwety i ma się dobrze.

Ruch oporu polega na prostej sprawie – niezachwianej wierze w swój sprzeciw i wizję zmiany. Tylko wtedy jest szansa na radykalną modyfikację fabuły bajki, nawet takiej przygnębiającej i bez happy endu jak „Dziewczynka z zapałkami” Hansa Christiana Andersena

Wataha wkurzonych

Ale właśnie, jako jednostki niewiele możemy, lecz w grupie potrafimy zdziałać znacznie więcej. Jeden młodziak, drugi, dwusetny, stutysięczny, czteromilionowy. Wataha wkurzonych. Ruch oporu polega na prostej sprawie – niezachwianej wierze w swój sprzeciw i wizję zmiany. Tylko wtedy jest szansa na radykalną modyfikację fabuły bajki, nawet takiej przygnębiającej i bez happy endu jak „Dziewczynka z zapałkami” Hansa Christiana Andersena; jak wiadomo, dziewczynka zamarza na śmierć w wigilię. Jej ciało zostaje znalezione przez przechodniów następnego dnia rano.

Spróbujmy przeredagować i uwspółcześnić jej finalny tekst. Kiedy dziewczynce nie udaje się sprzedaż przechodniom zapałek, kiedy już praktycznie w ostatnich chwilach życia przemarznięta, wycieńczona z przepracowania dziewczynka z zapałkami przypala ich ostatnie sztuki, które dają jej chwilową ulgę od zimna i głodu, to wtedy dziewczynka wpada na pomysł i zaczyna nucić Light my fire The Doors. Ludzie się zatrzymują, zaintrygowani. Dziewczyna kończy piosenkę, wyprzedaje zapałki, po czym biegnie do najbliższej gospody na zasłużoną ucztę. Zmienia źle zapowiadającą się w finale bajkę na happy end. Czego i nam życzę, czytelnikom portalu i wszystkim czujnym obserwatorom rzeczywistości.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d