Zupełnie Inna Opowieść ma już 10 lat. Dużo? Mało? Co sobotę pytamy ludzi literatury o to, jak im upłynęło ostatnie dziesięć lat, co stworzyli, czym się zachwycili, co planują. Dziś jednak nie pisarka czy pisarz, ale organizatorki Poznańskiego Festiwalu Kryminału Granda, które od dziewięciu lat tworzą jedno z najważniejszych w Polsce wydarzeń kulturalnych.

Pierwsza edycja Poznańskiego Festiwalu Kryminału Granda odbyła się w 2015 roku. Już rok później mieliśmy przyjemność objąć to wydarzenie naszym patronatem – i tak już co roku! Dziękujemy! Festiwal stworzyły Marita Lipska, Magdalena Drogoś-Kraszewska, Agata Pożywiłko, Alina Nowaczyk, Małgorzata Sikorska i Paulina Tarnawska. Wydarzenie na stałe wpisało się w festiwalowy kalendarz, co roku gromadząc setki Czytelniczek i Czytelników spragnionych spotkań z pisarzami, wykładów specjalistów, licznych wydarzeń okołofestiwalowych. Na naszej stronie znajdziecie m.in. rozmowę z organizatorkami z okazji 2. edycji i film nakręcony z okazji 5-lecia Festiwalu. Dziś na nasze pytania odpowiadają: Marita Lipska, Agata Pożywiłko i Małgorzata Sikorska.
Zupełnie Inna Opowieść: 10 lat – dużo? Mało?
Marita Lipska: To zależy od jednostek jakie przyjmiemy. Dużo dla jednego życia, dla sumy naszych losów mało. Jeżeli mierzyć tym, co dobrego nas od Grandy spotkało w osobach naszych przyjaciół i sympatyków to w kategorii czasu zebrałoby się niejedno stulecie.
Agata Pożywiłko: To tylko, a może aż rok więcej niż ma Granda, która tak naprawdę ma tyle samo, bo rok przed pierwszą edycją narodził się jej początek. Czy to jest dużo czy mało… patrząc na rynek książek kryminalnych to odpowiedziałabym – setki tysięcy polskich kryminałów temu… a jednak jakby wczoraj.
Małgorzata Sikorska: Mało, bo przeleciało jak z bata strzelił. W tym czasie z naszego, Grandowego, punktu widzenia widocznie zmienił się układ gwiazd na kryminalnym niebie. Niektóre zbladły, inne zaczęły pełnić główne role i wskazują obecnie drogę polskiemu kryminałowi, pojawiło się tej wiele nowy punktów świetlnych. Niezmienne pozostaje zainteresowanie gatunkiem.
Pierwsza Granda odbyła się w 2015 roku. Dziś jest jednym z najważniejszych wydarzeń na festiwalowej mapie Poslki i to nie tylko dla miłośników kryminału, bo lubicie wychodzić poza te ramy. Widzicie jakieś istotne kamienie milowe w rozwoju Grandy?
ML: Kamieni jest kilka i nie wszystkie są ładne jak kamyki znalezione na plaży. Pierwszym jest chyba świadomość, że nasze doświadczenie w pozyskiwaniu środków finansowych można potłuc o kant stołu, a potencjalnych sponsorów odstrasza tematyka kryminalna – no ten kamień nam naprawdę zaciążył. Ale finalnie stał się przyczyną poszukiwań i znalezienia innej drogi. To wtedy w 2016 roku założyłyśmy Fundację i przybiłyśmy piątkę z nowymi możliwościami, zawarłyśmy przyjaźń z konkursami grantowymi i zdobyłyśmy zaufanie władz, oraz zobaczyłyśmy najważniejszą chyba dla nas – perspektywę na przyszłość. Poważnym kamieniem była przeprowadzka do DS. Hanki i tu bezwzględnie zaczęła się GRANDA jaką znamy. Trudno nie wspomnieć o lawinie pandemii, ale przecież, mimo piasku zgrzytającego pod maskami, zrobiliśmy wszystkie GRANDY, jedna po drugiej! Wśród różnych otoczaków czy zlepieńców różnej wagi mamy też wspaniałą kolekcję kamieni szlachetnych i tych kamieni nie zamieniłabym na żadne inne. To nasza przyjaźń, proszę wybaczyć prywatę, nas Grandziar, która tyle razy była wystawiana na próbę. Przetrwanie nas, mimo, że nie pracujemy na co dzień ze sobą, mamy życia niepołączone wspólnym biurkiem, to kapitał granitowy. Na nim stoi GRANDA, na moich koleżankach, na ich talentach, szczerości, determinacji i lojalności. Wspaniale jest mieć możliwość spotykania ludzi, tych piszących i czytających tych nieprzeciętnych specjalistów od kryminał, poznania ich historii, opowieści. Wspaniale jest uczestniczyć w warsztatach, wykładach i słuchać rozmów i wymieniać poglądy. Nie chce się podlizywać, ale gdyby nie Granda nie znalibyśmy się wcale! I do kogo wtedy dzwoniłabym wołając: „dzwonię do ciebie jako krynicy mądrości!”?
To nie kamienie, ale wręcz skarby Sezamu, a każdy kolejny kamyczek wywołuje lawinę nowych pomysłów, innowacji, znajomości i kolorytu. Po namyśle dochodzę do wniosku, że my nie mamy kamieni milowych my mamy kamieniołom. Czynny całą dobę od dziewięciu już lat.
Wśród różnych otoczaków czy zlepieńców różnej wagi mamy też wspaniałą kolekcję kamieni szlachetnych i tych kamieni nie zamieniłabym na żadne inne. To nasza przyjaźń, proszę wybaczyć prywatę, nas Grandziar, która tyle razy była wystawiana na próbę. Przetrwanie nas, mimo, że nie pracujemy na co dzień ze sobą, mamy życia niepołączone wspólnym biurkiem, to kapitał granitowy.
AP: Kamienie są po to by je albo zbierać, albo obchodzić … albo gapić się na nie dostrzegając coraz ładniejsze kolory i załamania światła – tak samo te, które nam się przydarzały przy organizacji kolejnych edycji. Były blaski i cienie, były nowe miejsca, bo rosnąca widownia, były nowe sytuacje, bo pandemia, była ciągła elastyczność, bo… mniejsze budżety. Na szczęście było dużo ciepłych słów i gestów naszych fanów, ta cudowna przyjacielska atmosfera trzech dni festiwalu – a to dodaje skrzydeł by ominąć przeciwności. Wychodzimy poza ramy… ? Być może tak jest – ja jednak myślę, bo robimy swoje jak umiemy i czujemy – czujnie „czytając” świat i otoczenie.
Czy gdybyście mogły się cofnąć, zmieniłybyście coś w tworzeniu Grandy?
ML: Nie, nie chyba nie, nie wiem, inne pytanie poproszę, bo to jest za trudne. Mogę sobie sama zadać pytanie? Tak?
AP: Jak coś chcemy zmienić, to zmieniamy w kolejnym roku – my chyba jesteśmy z takich, które akceptują co mamy teraz, a zmieniamy przyszłość, bo nie ma czego żałować!
MS: Może zatrudniłybyśmy od początku osobę do zdobywania sponsorów (której nota bene nadal nie mam) – już widzę autorów, których mogłybyśmy sprowadzić do Polski! Z drugiej strony to, że operujemy ograniczonym budżetem, pozwala nam też zachować pewną niezależności i autorski charakter GRANDY. Wiemy, co chcemy zrobić i robimy to według własnych wytycznych, bez kompromisów.
Skąd pomysł na taki Festiwal?
MS: Ja już przyszłam na gotowe – to pytanie do Marity Lipskiej (śmiech)
AP: O tym już mówiłyśmy nie raz – zachęcam do obejrzenia naszego filmiku przez was kręconego (śmiech). Obawiam, się, że jak zacznę pisać, to może wymyślę nową historię…
Gdyby Granda nie powstała, to…
ML: No to jest pytanie poniekąd naukowe. To jest w zasadzie czysta fizyka, suma energii i potencjał nagromadzony w nas i tak by czymś zabłysnął. Jesteśmy przykładem zmian energii z jednej formy w inną w tym wypadku wytrąciła się GRANDA. W innej konfiguracji kto wie? Jeszcze wszystko przed nami.
AP: To by było pewnie niepełnie w tym kryminalnym światku, zobaczcie jak od 2015 roku rozkwitł ten kierunek literatury i ogólnej tematyki – w tym np. podcasty. A może to my coś tu turbo do silnika dodałyśmy?
Uważacie wasze festiwalowe marzenie za spełnione? Jeśli tak, to dlaczego. Jeśli nie, to co jest tym marzeniem?
ML: Ja tam nie wiem, ja mam marzenia na bieżąco, czytam książkę i jak mi się podoba, to zapraszamy autora – więc chyba się spełnia? Nie?
AP: Jeszcze czekam na jakiś czadowy koncert i pokaz filmowy… może np. kino samochodowe gdzie wszyscy by siedzieli w autach policyjnych….? Ale tak jak mówi Marita – to jest moje marzenie TERAZ, a jakie będzie później i czy to się nie zweryfikuję – na to nawet ja nie mam wpływu (śmiech).
MS: Ten festiwal to jest marzenie nie do pobicia. Ilu nas jest, tych, którzy mają WŁASNY festiwal. I to razy 9 (śmiech).
Tworzycie festiwal literacki. Czego oczekujecie od literatury? Kryminalnej i nie tylko.
ML: Chciałabym, aby literatura przechowała dla nas wzorce. Wzorce dobra, niepowtarzalne, niezmanipulowane kulturą social mediów, odwieczne zasady, kultury, wiary, nadziei. Chciałabym, aby gdzieś stało napisane co jest dobre, a co jest złe. I wcale nie chodzi, że dobro powinno zawsze wygrywać, ale o to, że ono jest, pomimo szaleńczo pędzącego czasu.
AP: Po takiej odpowiedzi – tylko mogę dodać serce!
MS: Na różnych etapach życia i w różnych momentach oczekuję zupełnie innych rzeczy. Od konsolacji po rozrywkę, od analizy współczesności po informację o czasach zamierzchłych, od zbrodni po karę (śmiech). Najważniejsze, że wszystko w niej znajdujemy.
Jakie książki (albo inne dzieła kultury) was ukształtowały – jako czytelniczki, jako organizatorki?
ML: Zdecydowanie młodzieżowa literatura przygodowo-sensacyjna. Jeszcze dziś potrafię sięgnąć po „Pana Samochodzika” czy inny „Czarny Parasol”. To jest podstawa, czytanie książek to fascynująca przygoda, która nigdy się nie kończy. Lubię opowieści, lubię, kiedy książka mnie wzbogaca o unikatową wiedzę, i to w zasadzie z każdej dziedziny.
AP: Mnie w dzieciństwie ciągnęło do wcale nie wesołych – czytałam baśnie Andersena, potem „Most do Terabithii” i wszelakie komiksy – bo tam się działo, było dynamicznie, nigdy niejednoznacznie. Lubiłam się bać w wyobraźni, bo miałam szczęśliwe otoczenie – taki sobie znalazłam balans. Uwielbiałam zawsze słuchać, więc jestem odbiorcą idealnym audiobooków, słuchowisk i podcastów kryminalnych.
MS: Mam solidny trzon biblioteczny, myślę, że oparty o klasykę. Rośnie, ale od jakiegoś czasu powoli. Jest w nim wszystko: poezja, proza, dramat z miksem gatunkowym. Do tego film i teatr, ale mam wrażenie, że grandowo czerpię z ludyczności. Bo ona jest bliska sercu i radosna. I taka jest GRANDA u swojej podstawy.
Kilka lat temu odbył się w ramach Grandy konkurs o Czarny Kapelusz. Jaki jest wymarzony bohater literacki, niekoniecznie kryminalny?
ML: Trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo to się zmienia. Pojedynczy bohater się nie liczy, to postać z kartonu. Autorzy tak jakby odwijali z papieru swoich bohaterów, a oni z każdą kartką dojrzewają i to się nam podoba albo nie. Ale chyba lubię ten rozwój właśnie. No i żeby byli przystojni. No bo dlaczego nie?
AP: Chyba lubiłam zawsze takie, z którymi się utożsamiałam – lubiłam Ronje córkę Zbójnika, Pippi… (to takie dokończenie wątku historii dziecięcych), albo z którymi chętnie bym się zaprzyjaźniła – z pomysłami, odważnymi, posiadającymi różne emocje… i dojrzewającymi z każdą stroną.
MS: Taki, w którym się idzie zakochać, a potem człowiek płacze, kiedy umiera albo szuka w rzeczywistości takiego, jak on (śmiech).
Na różnych etapach życia i w różnych momentach oczekuję od literatury zupełnie innych rzeczy. Od konsolacji po rozrywkę, od analizy współczesności po informację o czasach zamierzchłych, od zbrodni po karę (śmiech). Najważniejsze, że wszystko w niej znajdujemy.
9. edycja Grandy już od piątku. Jak wyglądały kulisy przygotowywania tej edycji co oznacza według was tegoroczne hasło „W sieci”?
ML: Żyjemy w dwóch przestrzeniach, w naszym staroświecki realu i w świecie stworzonym za pomocą impulsu elektrycznego. Gdybym przeczytała o tym w książce, w późnych latach 70., to byłoby to w najlepszym razie science fiction. Co ciekawe w obu przestrzeniach książki mają się znakomicie, naprawdę trudno to ignorować.
AP: Gdy usłyszałam pierwszy raz to hasło, to pomyślałam o wszystkich rybakach… (śmiech). Ale potem też zobaczyłam w tej sieci inne skarby i potwory, które można znaleźć łowiąc w oceanie pełnym kryminalnych historii. Spodobało mi się to skojarzenie, potem przyszła sieć i te nowe trendy do przeczytania właśnie w niej. Po rozmowie z detektywami uzmysłowiłam sobie, że to też prawdziwe środowisko dzisiejszych złodziei – zatem bingo! Znów wielowymiarowy lejtmotyw festiwalu się nam zrobił, a to podoba mi się w hasłach najbardziej!
MS: Idiomy to są takie perełki, które obrastają to ziarenko piasku, które nas uwiera na tyle mocno, że je w końcu zauważamy. „W sieci” też wyniknęło z naszych doświadczeń i dopatrzeń na to, co się dzieje i działo wokół nas w ostatnim roku. Potem przekładamy to na język książek, które czytamy – tak rodzi się lista zaproszonych gości. Realnie tegoroczny idiom przekłada się na sieć maili, ustaleń, zapytań i realizacji. Ciężko się wyplątać (śmiech).