Powierzchnia tego państwa, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko część kontynentalną, stanowi ledwie szóstą część naszego kraju, choć już z Wyspami Owczymi i Grenlandią jest sześć razy większa. Nie rozmiar ma tu jednak znaczenie, a hygge – o książce Sylwii Izabeli Schab „Dania. Tu mieszka spokój” pisze Jakub Hinc.

Od roku 2012, czyli odkąd mierzony jest poziom szczęścia społeczeństw, Duńczycy stale znajdują się na podium. Zaowocowało to powołaniem w Kopenhadze think tanku The Happiness Research Institute, z którym związane jest też działające od trzech lat Muzeum Szczęścia. Od 2016 roku międzynarodowym synonimem owego szczęścia stało się hygge, jednoznacznie utożsamiane z poczuciem samozadowolenia mieszkańców Danii.
Czym jednak jest to hygge, które już od pierwszych kart opowieści Sylwii Izabeli Schab o Danii towarzyszy czytelnikom w czasie lektury? Autorka szczegółowo nam to wyjaśni, choć przyjdzie nam na to czekać prawie aż do połowy książki. I dobrze, bo dzięki temu otrzymujmy solidne wprowadzenie, które pozwoli nam zrozumieć czym tak naprawdę jest owo mityczne hygge, tak przecież szeroko obecne w mainstreamowym przekazie. Autorka poświęci definicji hygge cały rozdział, ale w skrócie to – jak czytamy ten „(…) trudny do wymówienia wyraz według samych Duńczyków jest niemożliwy do przełożenia na inne języki (…). Hygge to charakterystyczny sposób spędzania czasu czy bycia razem, który nie da się nie zauważyć, a już na pewno o nim nie usłyszeć, kiedy przebywa się w Danii”. Żeby jednak spróbować rozgryźć owo hygge, trzeba spróbować zrozumieć duńską mentalność i to jak się ona wykształciła.
Hygge, czyli co?
Właśnie to hygge, którego znaczenie wywieść można od staronordyckiego hygja, oznaczającego „myśleć”, „uważać”, „być zadowolonym” i norweskiego „pocieszać” i „być źródłem radości”, stało się specyficznym duńskim towarem eksportowym. Niewątpliwie stanowi o postrzeganiu Danii przez przybyszów z zewnątrz odwiedzających ten kraj nawet na chwilę, na pewno wyczuwalne jest też przez tych, którzy spędzają tu dłuższy czas, a dla tych, którzy z królestwem Małgorzaty II wiążą swoją przyszłość – czy to zawodową, jak autorka, czy też życiową, jak wielu z jej znajomych i rozmówców – staje się z pewnością istotnym elementem życia.
Hygge jest źródłem samozadowolenia i z niego się bierze. Z czego jednak Duńczycy są tacy zadowoleni? Co napawa ich taką dumą, że uważają, iż żyją w najszczęśliwszym państwie na świecie, przynajmniej według nich samych? „Przebywając w Danii, trudno tego zadowolenia z własnego duńskiego raju nie zauważyć. Trudno nie słyszeć frazy Danemark er det bedste sted i verden (Dania to najlepsze miejsce na świecie) czy i smørhullet (jak pączek w maśle)” – pisze Schab.
Krajobrazowo Dania przecież nie zadziwia. Nie ma tam spektakularnych wodospadów, niebosiężnych ośmiotysięczników, malowniczych przełomów lub meandrów rzek, starodawnych puszcz, czy niezwykle urozmaiconej linii brzegowej, mimo że jest to kraj prawie z każdej strony otoczony przez morza. Znajdziemy za to choćby megality i neolityczne kamienne grobowce, wskazujące na to, że ludzie osiedlali się tu już 10 tys. lat temu. Ale to daleko nie wszystko.
Nago sypiają w pornostolicy
„Nago sypiają, tak jako matka urodziła, i nie mają tego za żadną sromotę, rozbierając się i ubierając jedno przy drugiem nawet nie strzegą się gościa, ale przy świecy zdejmują wszystek ornament” – pisał w siedemnastym wieku Jan Chryzostom Pasek w swoich „Pamiętnikach”, co skrzętnie przywołuje Schab, by opowiedzieć o kilku tabu i niedopowiedzeniach o Danii.
Nie omieszka więc też przypomnieć, że do Kopenhagi przylgnęło miano światowej stolicy pornografii, bo to właśnie tu odbyły się po raz pierwszy na świecie targi pornograficzne. Pozwala to autorce na narrację dotyczącą obyczajowości Duńczyków i postrzegania ludzkiego ciała oraz praw kobiet. A na marginesie wspomina, że kiedyś to Dunki jeździły do Polski, by legalnie przeprowadzić zabieg aborcyjny.
Przeczytaj także:
Królowa Północy
Najstarsza w Danii regulacja ustawowa dotycząca zatrudniania pracowników dotyczy przybywających tu w XIX wieku polskich pracowników rolnych z terenu Galicji. Buraczani Polacy wpisali się więc w annały duńskiej legislatury bardzo dobitnie. Ale związki polsko-duńskie są znacznie starsze. W historii Dani zapisała też córka kniazia Mieszka I i siostra Bolesław Chrobrego. Świętosława, bo to o nią chodzi utożsamiana jest z pojawiającą się w sagach skandynawskich Sygrydą Storrådą. Najpierw została królową Szwecji, a potem wyszła za mąż za króla Danii. To dzięki temu małżeństwu została królową tych dwóch państw, a także Norwegii, i Anglii, gdy podbił ją Swen Widłobrody. To też ona byłą matką królów zasiadających potem na tronach krajów nordyckich, a obecna duńska królowa, której ród wywodzi się od Groma Starego (dziadka Swena Widłobrodego) ma w sobie też Piastowską krew. Obecna władczyni Danii jest w prostej linii potomkinią Groma, a to oznacza, że tron duński zajmuje najdłużej, nieprzerwanie panująca dynastia. I to też dumą napawa Duńczyków.
Przed Świętosławą – Sygrydą Storrådą – władczynią krain Północy była Thyra Danebod, żona Groma Starego pochowana w Jelling w gigantycznym grobowcu w kształcie statku, wielkości dwudziestu boisk piłkarskich. A w jakiś czas po naszej kniaziównie na tronie zasiadła Małgorzata I, będąca autorką największego średniowiecznego projektu politycznego, który połączył królestwa Północy w jeden organizm – unię kalmarską. To ona adoptowała księcia Bogusława z dynastii Gryfitów, a pochodzący z Darłowa prawnuk Waldemara Atterdaga wstąpił na tron jako Eryk Pomorski. Ta narracja z jednej strony pozwoliła Sylwii Izabeli Schab na sięgnięcie do motywów kobiecych obecnych w kulturze i historii tego kraju, w tym mrocznych czasów czarownic, z drugiej otworzyło autorce możliwość wplecenia do snutej opowieści wątków polskich, których, jak się okazuje, jest sporo w naszej wspólnej nadbałtyckiej historii.
Kaczy staw Andersena i Mads Mikkelsen na rauszu
Oczywiście Dania to także Hans Christian Andersen i jego baśnie, ale pewnie wiele osób sięgnęło po książki i innych Duńskich autorów, choć może niekoniecznie mając tego pełną świadomość. Do kanonu lektur należy wszak „Pożegnanie z Afryką” Karen Blixen. Do listy książek do przeczytania należy z pewnością dopisać te napisane przez Tove Ditlevsoen. W Danii pisze też dwukrotnie nominowany do Nike Bronisław Świderski i warto sięgnąć po prozę i poezję Janiny Katz. Niepodobna też nie docenić duńskiego kina, które przecierało zresztą szlaki światowej kinematografii. Z najnowszych produkcji na pewno trzeba sięgnąć po duńsko-holendersko-szwedzką produkcję z 2020 roku w reżyserii Thomasa Vinterberga. Film „Na rauszu” opowiada o czterech znudzonych nauczycielach szkoły średniej, którzy decydują się wziąć udział w nietypowym eksperymencie. Ustalają bowiem, że będą pozostawać codziennie na lekkim rauszu, by sprawdzić jak niewielkie dawki alkoholu wpływają na ich pracę i życie towarzyskie. Na ekranie można zobaczyć w jednej z głównych ról znanego z bondowskiego „Casino Royale” Madsa Mikkelsena.
Przeczytaj także:
Sztuka śpiewania chórem i inne cnoty
Dzięki wspomnianemu Andersenowi do języka weszło pojęciowo dwuznaczne określenie „kaczy staw”, jako miejsce, w którym wykuło się odtrącone przez kaczki brzydkie kaczątko, ale i jako miejscem, gdzie tworzy się wspólnota tych, którzy będą się wzajemnie wspierać. Takie zaznaczenie wspólnoty jest dla Duńczyków ważne. Ma ono korzenie w XIX wieku, a wyraża się choćby wspólnym nuceniem – w domach i publicznie – aż dwóch hymnów narodowych oraz sześciuset pieśni zapisanych w domowych śpiewnikach.
Jak pisze autorka, najbardziej znany historyczny przykład takiego wspólnotowego nucenia melodii to alsang – wspólne śpiewanie z lat hitlerowskiej okupacji. Gdy Niemcy zaatakowały Polskę, co stało się faktycznym początkiem II wojny światowej, 1 września 1939 roku siedemset tysięcy Duńczyków postanowiło wspólnie zaśpiewać jedną z pieśni Mikołaja Fryderyka Seweryna Grundtviga. Wspólne śpiewanie stało się też elementem jedności w czasie pandemii, gdzie telewizja emitowała pieśni do wspólnego śpiewania. Ten motyw wspólnotowości pojawia się też wśród wielu cech tego narodu, które pozwalają mu na celebrację narodowych cnót, współtworzących model duński. A jedną z najważniejszych wyrażona jest maksymą „kontrola jest dobra, ale zaufanie tańsze”.
Witajcie w najszczęśliwszym kraju na świecie
„Witajcie w najszczęśliwszym kraju na świecie”. Taki napis wita pasażerów na kopenhaskim lotnisku. Pod tym hasłem podpisany jest Carlsberg, jeden z dwóch wiodących browarów w tym kraju. Trudno się dziwić, że duński koncern piwowarski wybrał sobie właśnie takie hasło promocyjne. Jak pisze autorka „Danii”, istotnym komponentem hygge jest wszak „nieposiadanie zbyt wielkich oczekiwań i radość z małych rzeczy”. Jednak choć ogólny wydźwięk tego sloganu jest zgodny z tym, co o sobie samych myślą Duńczycy i, dodajmy, zgodne z prawdą, bo Dania to kraj prawdziwie progresywny i ekologiczny, to warto nie tracić z oczu i tego, że jest to też kraina „prawa Jante”. Szczególnie daje się ono odczuć na Wyspach Owczych, ale przecież i mentalność mieszkańców reszty monarchii Małgorzaty II krzywo patrzy na „brzydkie kaczątka”. Poza tym Dania to też Grenlandia, autonomiczne terytorium, którego relacje z europejską monarchią są – eufemistycznie rzecz ujmując – dość trudne. To także kopenhaska Christiania, która co prawda proklamowała się mikopaństwem, ale przecież jej byt zależy od tego, jak długo będzie gotowa je tolerować reszta społeczeństwa „najszczęśliwszego kraju na świecie”.
Sylwia Izabela Schab w swojej parareportażowej „Danii” pokazuje z całą miłością, jaką bez wątpienia darzy ten kraj, wszystkie jego blaski, ale i skrywające się tu i ówdzie cienie. Warto po tę książkę sięgnąć, zanim zdecydujemy się na wyjazd do kraju, w którego cieśninach mieszają się wody Bałtyku i Morza Północnego. I nie zapominajmy jadąc do Dani, że Duńczycy uznali swój język za dobro kultury, więc – jak, z przymrużeniem oka mówi autorka – nie obrażajmy się, gdy zagadamy po duńsku do Duńczyka, a ten uda, że nas nie rozumie i raz dwa przejdzie na angielski.
Sylwia Izabela Schab, Dania. Tu mieszka spokój
Wydawnictwo Poznańskie, 22 marca 2023
ISBN: 9788367616430
The area of this country, if we consider only the continental part, is barely a sixth of our country, although with the Faroe Islands and Greenland it is already six times larger. However, it is not size that matters here, but hygge – about Sylwia Izabela Schab’s book 'Dania. Tu mieszka spokój’ (Denmark. Peace lives here), writes Jakub Hinc.