recenzja reportaż

Jak zrobić sobie państwo | Maciej Grzenkowicz, Tycipaństwa

Różnica pomiędzy mikronacją uznawaną za niepodległe państwo przez wspólnotę międzynarodową a „tycipaństwem”, czyli tworem często wręcz wirtualnym, będącym jedynie emanacją marzeń o swoim – i to dosłownie – miejscu na Ziemi, może być wyjątkowo labilna. O „Tycipaństwach” Macieja Grzenkowicza pisze Jakub Hinc.

Odpowiedź na pytanie postawione w tytule, a więc „jak zrobić sobie państwo”, wcale nie będzie prosta, bo pomysłów na to jest w zasadzie tyle, ile owych mikronacji.. Maciej Grzenkowicz zabiera więc czytelników w egzotyczną, reporterską, podróż do państw, których nie ma, czy raczej – gwoli ścisłości –mogłyby być, gdyby zostały uznane przez inne państwa. To podróż egzotyczna, choć nie tyle w wymiarze międzykontynentalnym, choć i tak bywa, ile poza konwencjonalne myślenie o państwowości. Bo to ono leży u podstaw tworzenia się wciąż nowych mikronacji – państw, dodajmy, zarówno istniejących na mapach, jak i, częściej, pojawiających się wyłącznie w przestrzeni wirtualnej.

Gdzie szukać tych „państw”? Wcale nie musimy jechać daleko. Przeniesiemy się choćby w ślad za Grzenkowiczem pod Radom, gdzie na mierzącej dwa tysiące metrów działce, na której dziś jest strzelnica, swoją suwerenność od Rzeczpospolitej Polskiej proklamowało Kabuto. Zajrzyjmy też do Chrystianii, leżącej w centrum Kopenhagi i do położonej tuż przy wileńskim starym mieście Republiki Zarzecza. A jest jeszcze – jak pisze autor – libertariański raj, czyli Liberland, położony na pograniczu serbsko-chorwackim, czy leżący w Szwecji rezerwat Kullaberg, którego krajobraz urozmaica „Nimis” – konstrukcja zbudowana z wyrzuconych przez morze desek i gałęzi, będąca uosobieniem „land artu”, jak mówi o niej sam jej autor, Lars Vilks, będący zarazem twórcą leżącej w tym samym rezerwacie Ladonii. Możemy też podążyć do Księstwa Seborgi, gdzie autor trafił nawet na intronizację księżniczki Niny. Jest i Somaliland, który w 1991 r. ogłosił secesję od Somalii i jest od tego czasu mikronacją posiadającą demokratyczne struktury władzy państwowej, budżet i siły zbrojne.

Opowieść o mikronacjach, czy jak sam autor pisze: tycipaństwach, rozpoczyna od Księstwa Sealandii założonego na porzuconej platformie przeciwlotniczej Roughs Tower przez Patrica Roya Batesa. Czy była to pierwsza mikronacja? Zapewne nie, bo wiele wskazuje na to, że z podobnymi pomysłami występowali wcześniej ci wszyscy, którzy chcąc zrealizować marzenie o własnym państwie, albo chcąc przekuć w organizm państwowy marzenia pewnej społeczności, decydowali się na proklamowanie czy to księstwa, czy to królestwa, czy też republiki.

Przeczytaj także:

Niektóre „tycipaństwa”, na co zwraca uwagę Grzenkowicz, są nawet większe niż istniejące i powszechnie uznawane mikronacje, do których z pewnością można by zaliczyć Monako czy Watykan. Populacja tych „nibypaństw” też niejednokrotnie może konkurować z zaludnieniem mikronacji. Co zatem powoduje, że jedne z nich zyskują status państw uznanych na arenie międzynarodowej, a inne, nawet mające trwałe miejsce w świadomości społecznej i miejsce na mapie, tego uznania doczekać nie mogą?

Mierząc się z próbą znalezienia odpowiedzi na to zasadnicze pytanie Grzenkowicz dołoży wszelkich starań, by spotkać się osobiście z twórcami „tycipaństw” i ich o to wypytać. Nie mogło więc zabraknąć rozmowy z władcą graniczącego dokoła z Polską wspomnianego Królestwa Kabuto – Mieszkiem Makowskim, czy też, skoro Kabuto jest królestwem, królem Mieszkiem I, Tomasem Čepaitisem – jednym z dwunastu artystów, którzy stworzyli konstytucję Republiki Zarzecza, czy ministrem sztuki i skakania Ladonii Fredrikiem Larssonem, albo twórcą Liberlandu, a zarazem prezydentem, Vítem Jedličką.

Przeczytaj także:

To nie jedyni rozmówcy autora „Tycipaństw”, bo przecież autor książki wymieni korespondencję z Jeremiahem Heatonem, który powołał do życia w zasadzie wirtualne Królestwo Północnego Sudanu, dzięki czemu mógł spełnić życzenie córki, która chciała zostać księżniczką. Grzenkowicz zamieni też kilka słów ze wspomnianą księżniczką Niną z Seborgi, a po księstwie oprowadzi go doradca koronny do spraw zagranicznych, aktywności prawnej i komunikacji Luca Pagani. Jest oczywiście też w tej historii miejsce dla wirtualnego Imperium Romanowów, na którego czele stoi car Karol Emich Fryderyk Herman książę Leningen, którego na tronie próbował osadzić rosyjski milioner Anton Bakow.

Autor pokazuje nam, że różnica pomiędzy mikronacją uznawaną za niepodległe pastwo przez wspólnotę międzynarodową a „tycipaństwem” jest wyjątkowo labilna i płynna. A przemierzając świat w poszukiwaniu mikronacji i ich twórców odsłoni przyczyny powstania owych „tycipaństw”. Poza tym – w ramach bonusa – wspomni o tych, którzy mają prawa do wszystkich ciał niebieskich we wszechświecie i do tych leżących w naszym Układzie Słonecznym. Bo „Tycipaństwa” to opowieść o marzeniach, wyrażający się chęcią posiadania – dosłownie – swojego miejsca na Ziemi. A jak się okazuje, także poza nią.

Maciej Grzenkowicz, Tycipaństwa. Księżniczki, bicoiny i kraje wymyślone
Wydawnictwo Poznańskie, Poznań, 19 maja 2021
ISBN: 9788366839144

The difference between a micronation recognized as an independent state by the international community and a „tinystate”, that is, a creation that is often almost virtual, which is only an emanation of dreams about its – literally – place on Earth, can be extremely labile. Jakub Hinc writes about Maciej Grzenkowicz’s „Tycipaństwa” (Tinystates).

1 komentarz

Możliwość komentowania jest wyłączona.

%d bloggers like this: