recenzja

Królowa Marysieńka i sala tortur | Joanna Jodełka, Żony Gniewu

„Żony Gniewu” Joanny Jodełki – trzeci tom cyklu „Siostry Raj” – to rozgrywająca się w scenerii krzyżackiego zamku kryminalna opowieść o morderstwie i zuchwałej kradzieży dzieł sztuki. Ale to też historia opowiedziana z przymrużeniem oka, stawiająca przy tym w centrum skomplikowane emocje obecne w życiu pewnej mocno patchworkowej rodziny – pisze Jakub Hinc.   

Na początek ostrzeżenie: jeśli nie chcecie narazić się na karcące spojrzenia innych osób, nie czytajcie „Żon Gniewu” w miejscach publicznych. Możecie bowiem nie powstrzymać salw śmiechu. Choć z drugiej strony, dla przyjemności czytania tej powieści, warto narazić się nawet na tę gańbę. Joanna Jodełka powraca bowiem z kolejną odsłoną swojej serii komedii kryminalnych, w których główną rolę grają siostry Raj. Po raz kolejny zabiera nas autorka w wykreowany przez siebie świat zbrodni, czyniąc to z przymrużeniem oka. Nie chodzi o to, że śmierć przybiera u niej groteskowe kształty, bo tak nie jest, ale staje się ona katalizatorem dla innej, o wiele głębszej opowieści, podanej jednak w sposób nienatarczywy, nie dydaktyczny i nie pozbawiony sporej dawki humoru.     

Ów niewymuszony humor sytuacyjny, zbudowany na kontraście postaw i przeżyć powieściowych bohaterów, ich emploi, ale też styl prowadzonej narracji i przyjęty kanon, pokazują, że autorka konsekwentnie podąża drogą, którą obrała już przy pierwszej z książek z siostrami Raj, a konkretnie w scenie, gdy na trumnie ojca Tycjany w „Córce nieboszczyka” grabarze kładą wieniec pogrzebowy z niepokojącą treścią umieszczoną na szarfie.

Kto jakimś cudem jeszcze nie czytał wcześniejszych tomów, ten musi wiedzieć, że bohaterkami cyklu są ułożona, choć mająca nieuporządkowane życie osobiste i rodzinne konserwatorka zabytków, Tycjana oraz, dla odmiany pozornie zupełnie nieuporządkowana charakteryzatorka teatralna i filmowa, Angelina, której zresztą wszędzie pełno, ale jej życie prywatne wciąż otaczają sekrety. Choć duet ten dopełnia, tworząc specyficzny tercet, ciotka Józefina, którą najlepiej scharakteryzuje porównanie do panny Marple z książek Agathy Christie, tyle że tutaj dostajemy ją w komplecie z bratanicami. 

Zamek pobudzający fantazję

Zaskoczeniem dla czytelników „Żon Gniewu” może być to, że tym razem przenosimy się z bohaterkami z dobrze znanego nam z poprzednich dwóch tomów poznańskiego Sołacza na dziedziniec krzyżackiego zamku. Nie jednak do „ogranego” Malborka, ale do Gniewu – co najmniej tak samo pobudzającego fantazję, jak była stolica zakonu, zachęcającego do snucia romantycznych historii spod znaku białego płaszcza z czarnym krzyżem i hełmu zwieńczonego pawim pióropuszem. Gniew to niespełna siedmiotysięczne miasteczko, malowniczo położone na pomorzu, u ujścia Wierzycy do Wisły, o niełatwej, ale i niezwykle ciekawej historii, w którego panoramie dominuje potężna bryła ceglanego zamczyska, z wbudowanym w nią Pałacem Marysieńki zwróconym jedną stroną fasady w kierunku królowej polskich rzek.  

I zamek, i przytulony do niego pałac, który dla swojej Marysieńki zbudował Jan Sobieski, późniejszy król Polski, okażą się dla powieści kryminalnej znakomitym tłem. Nic przecież tak nie potrafi oddać nastroju grozy, jak ciemne, wąskie krużganki i sala tortur warownego gotyckiego zamczyska. I nic dziwnego, że fakt ten doceniają filmowcy – gdy trafiamy wraz z bohaterkami do Gniewu, trwają tu akurat zdjęcia do filmu opowiadającego o romansie, „ślubie z miłości” i wielkim uczuciu jakim darzyli się Sobiescy. Nic więc dziwnego, że do takiej produkcji wkręciła się Angelina. A ponieważ zachęcona przez młodszą bratanicę ciotka Józefina zaordynowała, że właśnie na gniewskim zamku i to dokładnie w tym samym czasie, gdy realizowany jest tu film, chce świętować swoje urodziny, do miasta zjeżdża też reszta rodziny.

Przeczytaj także:

Sala tortur

Wyjazd na Pomorze szybko okazuje się być jednak nie tylko okazją do spędzenia czasu z rodziną, świętującą w średniowiecznych murach jubileusz wiekowej ciotki. Dla Tycjany będzie to też szansa na poukładanie sobie na nowo relacji z Leonardem, nastoletnim synem, po perturbacjach jakie spowodował nieoczekiwany powrót jej byłego męża z wielomiesięcznego rejsu jachtem po drugiej półkuli. Jak jednak na kryminał przystało szybko okaże się, że wszelkie plany wezmą w łeb po tym, gdy syn konserwatorki zabytków, podążając w ślad za właśnie poznaną pasierbicą Angeliny, odkrywa w zamkowej sali tortur najprawdziwszego trupa.

Okaże się również, że zdarzenie to nie zamyka, lecz dopiero otwiera worek nieszczęść. I tak bohaterowie w „Żonach Gniewu” znów w sposób niezamierzony wplątują się w skomplikowaną kryminalną intrygę z zagadką historyczną w tle. Zagadką, która tym razem przenikać się będzie także z historią odgrywanego na planie filmowym romansu przyszłego króla i królowej.

Trudno sobie wyobrazić też ciekawszą scenę zbrodni, niż tę umiejscowioną w środowisku filmowców, aktorów, reżyserów, scenarzystów, garderobianych, charakteryzatorów oraz rekwizytorów, ich romansów, niespełnionych ambicji, zawodów o palmę pierwszeństwa, wzajemnych pretensje, wygórowane oczekiwania i zwykłe „podkładanie nogi”. Czy jest lepsze miejsce dla zbrodni, niż to, w którym odstawiona na boczny tor gasnąca sława mogłaby pragnąć zemsty na podkradającej jej rolę wschodzącej gwieździe. Czy można sobie wyobrazić bardziej zawikłany scenariusz kryminalnej intrygi, niż ten osadzony wśród ludzi, z których każdy zna się z każdym i każdy może do każdego żywić urazę? Przebywanie w takim środowisku, gdzie każdy chce być najlepszy i nie będzie się wzbraniał przed ciosem poniżej pasa, może okazać się nie tylko dla trupy filmowej prawdziwą „salą tortur”.

Angeliny i Tycjany

Niewątpliwie siłą powieści Joanny Jodełki są stworzone przez nią postaci, wzbudzające sporą (w większości) dozę sympatii, skonstruowane z niezwykłą dbałością o każdy, nawet najdrobniejszy szczegół. Zwyczajnie prawdziwe. A przy tym bliskie nam, bo przecież w otoczeniu każdego z nas znajdą się i nieco zbyt niepoukładane, pozornie ekstrawertyczne, ale też empatyczne „Angeliny”, i zasadnicze, z pozoru kostyczne, w gruncie rzeczy niezwykle głęboko introwertyczne, przeżywające po wielokroć swoje rozedrgane emocje „Tycjany”. Są też nieco apodyktyczne, mieniące się głowami rodu, w gruncie rzeczy serdeczne i pragnące scalać całe rodziny pod swoimi skrzydłami ciotki „Józefiny”.

A to oznacza, że „Żony Gniewu” to nie tylko kryminalna intryga. To także, a może w istocie przede wszystkim, historia prawdziwie patchworkowej rodziny i panującego w niej mętliku emocji. To też opowieść o sile „więzów krwi”, nawet jeśli więzy te nie zawsze są oparte na wspólnym DNA. Bo przecież „Żony Gniewu”, jak głosi tytuł, opowiadają historię żon. Byłych, obecnych, przyszłych i niedoszłych. Historię, która odpowiednio zaprezentowana niesie ze sobą ogromny komiczny potencjał, który Jodełka skrzętnie tu zagospodarowuje, odsłaniając po kolei lingwistyczne pokłady tkwiące w owym słowie „żona”, ale i semantyczne warstwy skrywające się pod słowem „gniew”.

Jest to więc opowiedziana lekkim piórem, zajmująca historia o odpowiedzialności, przyjaźni, miłości i… burzy nastoletnich hormonów. A przy tym jest to powieść zajmująca, nie pozwalająca odłożyć się na półkę, póki nie dowiemy się, jak się kończy i to wcale nie tylko dlatego, że chcielibyśmy się dowiedzieć „kto zabił”. Tym, co nas przyciąga, jest też charakter przeżywanych przez bohaterów przygód, z którymi czytelnikowi łatwo wejść w dialog, odnajdując w nich echo własnych doświadczeń.

Przeczytaj także:

Dzieła sztuki, precjoza i kryminalna intryga

Ale powieści Joanny Jodełki – od jej debiutanckiej, a przy tym wyróżnionej Nagrodą Wielkiego Kalibru „Polichromii” – często posiadają dodatkowy walor, jakim jest odsłanianie przed czytelnikami tajemniczego świata historii sztuki i sekretów historii w ogóle. W tej serii jest to element obowiązkowy.

W pierwszej książce opowiadającej o losach sióstr Raj, „Córce nieboszczyka”, zgon ojca bohaterek owiewała mgła tajemnicy rozsnuta nad nim przez masońskie misteria i sekretne masonika. I wystarczyłoby, by czytelnicy tej książki, spacerując po Poznaniu, zadarli nieco swoje głowy, by mogli dostrzec skryte w architekturze miasta tajemnicze symbole. Nie inaczej było też z drugą powieścią z tej serii, „Pamiętnikiem karła”. Tu Jodełka opowiedziała zaskakującą historię pewnego obrazu i związanej z nim autentycznej postaci, Józefa Boruwłaskiego, mierzącego sobie niewiele, bo prawie metr wzrostu, bywalca dworów królewskich niemal całej XVIII-wiecznej Europy i wplotła udatnie tę historię owego karła-celebryty w główny nurt opowieści. W „Żonach Gniewu” zmierzymy się z zuchwałą kradzieżą pewnych precjozów i dowiemy się jaki ma to związek z zakładem szewskim leżącym przy gniewskim rynku oraz miejscowym kościołem i jego proboszczem, a także ile razy Jan Sobieski z Marią Kazimierą de La Grange d’Arquien powiedzieli sobie sakramentalne „tak”.

Ale spokojnie, poznamy tu też odpowiedź na kluczowe w kryminale pytanie o to, kto zabił. Bo u Joanny Jodełki każdy wątek znajduje swoje logiczne wyjaśnienie, a zgodnie z regułami gatunku i stylistyką opowieści prowadzonej przez autorkę, pistolet położony na stole w pierwszym akcie musi wypalić na końcu. Nawet jeśli rolę pistoletu gra szabla, a Tycjana, o czym wiemy z poprzednich tomów, jest mistrzynią szermierki.

Joanna Jodełka, Żony Gniewu
Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 7 marca 2023
ISBN: 9788381886840

„Żony Gniewu” (Wives of Gniew) by Joanna Jodełka – the third volume of the „Siostry Raj” (Raj Sisters) series – is a crime story set in the setting of a Teutonic castle, about a murder and an audacious theft of works of art. But it’s also a story told with a wink, while putting at the center the complicated emotions present in the life of a certain heavily patchwork family, writes Jakub Hinc.

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading