O solarach, santerii i trudnej historii Kuby, która wpływa na bohaterów jego książki, mówił Adam Kwaśny, autor powieści „Piękny mamy dzień w Hawanie”. Byliśmy na spotkaniu.
Książka jest opowieścią o losach lokatorów jednego tylko solara przy ulicy Zanja w stolicy Kuby. Jak pisaliśmy w recenzji, Adam Kwaśny – znany też z reportażowych „Wszystkich zajęć Yoirysa Manuela” – w gruncie rzeczy stworzył dzięki temu uniwersalną opowieść o losach wszystkich mieszkańców Hawany, a może nawet wszystkich Kubańczyków.
Solar, to mieszkanie, podzielone na kilka mniejszych. - Ten solar, w którym dzieje się moja powieść, podzielono na niewielkie mieszkania, do tego stopnia, że nawet w wysokich pokojach pobudowano antresole, żeby mogło tam zamieszkać więcej osób – mówił Kwaśny. I tłumaczył, skąd tak dobrze zna życie w tego typu miejscach.
Przeczytaj także:
Solar z Krakowa
– Ja w takim „solarze” się wychowałem – przyznawał autor. Nie w Hawanie jednak, lecz w Krakowie. – Była w tym mieście dzielnica, zbudowana dla urzędników w okresie Generalnej Gubernii. Kiedy Niemcy zostali wypędzeni, zostały puste mieszkania, do których przenieśli się ludzie zza Buga, albo z popowstańczej Warszawy. Mieszkałem w mieszkaniu, gdzie były trzy pokoje, a w każdym inna rodzina – opowiadał Kwaśny. Ale to nie tylko wpływ miejsc, lecz również osób. I tak jedna z postaci jego powieści, kombatant z partyzantki Fidela Castro, wzorowany jest tak naprawdę na powstańcu warszawskim, który mieszkał w lokalu nad przyszłym pisarzem. – Miał drewnianą nogę, co noc się upijał, puszczał muzykę z gramofonu i tańczył, tupiąc tak mocno, że u nas kiwały się żyrandole – opowiadał Kwaśny.
Tytuł jego powieści jest przewrotny. – Gdy Kubańczycy, którzy mnie znają, chcą, żebym wrócił na wyspę, przekonują: przyjeżdżaj, mamy dziś piękny dzień – tłumaczył autor. Zaznaczał, że jego książka jest właśnie o ludziach, i o tym, co przydarza się im w Hawanie. – Ale nie piszę o samym mieście. Nie ośmieliłbym się, musiałbym mieszkać tam jeszcze wiele lat, a pewnie i to by nie starczyło, bo nie jestem rodowitym hawańczykiem – zaznaczał.

„Złoto” Kuby
Kwaśny mówił głównie o trudnej historii Kuby, która wywarła wpływ na współczesność tego kraju i jego mieszkańców, w tym bohaterów książki. To kraj, w którym doszło do ludobójstwa rdzennych mieszkańców, nieprzygotowanych na konfrontację z hiszpańskim najeźdźcą. Po Indianach pozostały głównie nazwy rzek, gór, miejscowości oraz artefakty.
– Hiszpanie szybko zorientowali się, że na Kubie nie ma złota. „Złotem”, cenną zdobyczą okazali więc się ludzie, siła robocza – opowiadał autor. – Aby ulżyć rdzennej ludności, Bartolomé de Las Casas wpadł na pomysł, żeby ratować Indian ściągając siłę robocza z Afryki. Miał tego zresztą potem żałować. Ludzi transportowano bowiem na wyspę w strasznych warunkach. Z czasem okazało się, że nie płynęli sami. Płynęły z nimi orisze, i ich afrykańskie bóstwa, które pozwoliły im ocalić człowieczeństwo. Do tego stopnia, że do dzisiaj język joruba jest używany jako język liturgiczny przy obrzędach santerii i palo monte, a same religie są głównymi wyznaniami Kuby, gdzie katolików jest może 2 proc. – opowiadał Adam Kwaśny.

Święty Antoni czyli Eleguá
Jak mówił, te religie afrykańskie nie są lokalną formą praktykowania chrześcijaństwa, bo nie ma w nich pojęcia zmartwychwstania. – Z tego moim zdaniem wynika też fakt, że mimo trudnej historii Kubańczycy potrafią zachować taką siłę i witalność, bo nie oczekują zmartwychwstania, lecz wiedzą, że dany im jest tylko ten świat. Muszą umieć żyć tu i teraz. Z tego wynika też akceptacja własnego ciała i dbanie o nie, a więc ogromnie ważna dla nich higiena – opowiadał Kwaśny.
Przekonywał, że na Kubie nie doszło do synkretyzmu religii katolickiej z wierzeniami ludowymi. – Jeśli poszczególne orisze ukrywano pod postaciami katolickich świętych, to tylko po to, by oszukać Hiszpanów. I tak pod postacią św. Antoniego ukryty jest tak naprawdę Eleguá, Yemayá ukryto pod postacią Matki Boskiej, Oshun kojarzona z pięknem, miłością, płodnością, sztuką i kulturą, ucieleśnienie kobiecości, ukryta jest pod postacią Matki Boskiej El Cobre, koronowanej zresztą przez papieża Jana Pawła II na Królową Kuby – wyliczał pisarz.
Podobnie jest z Babalú Ayé, uzdrawiaczem, opiekunem chorych, kojarzonym ze św. Łazarzem. – Babalú Ayé jest też opiekunem bezdomnych psów. Więc gdy ludzie są chorzy, idą karmić bezpańskie psy, których zresztą nie wolno krzywdzić – zaznaczał autor.

Premiera powieści Adama Kwaśnego „Piękny mamy dzień w Hawanie”
Organizatorzy: Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Wydawnictwo solecki & la compañía, Towarzystwo Przyjaciół Kuby – La Compañía Cubana