felieton

Życzenia | Felieton Dawida Kornagi | #przerwanysenkornagi

„Nie istnieje coś takiego jak darmowy lunch”? No dobra. Ale są za to darmowe życzenia! – pisze w grudniowym felietonie Dawid Kornaga.

Dawid Kornaga, fot. Rafał Meszka dla zupelnieinnaopowiesc.com

Noworoczne życzenia mają długą tradycję i nie miejsce tu na podważanie tego, co było, jest i będzie. Wbrew pozorom życzenia wcale nie są tak niezachwiane w swoim przekonaniu jak na przykład wiara w życie po życiu. Życzenia są niewinnymi bukietami obietnic, którymi warto się dzielić w ramach czynienia świata lżejszym. Takie sprofilowane lajki; szkodzić nie zaszkodzą, a ile frajdy przynieść przy okazji potrafią, tylko ten wie, co został nimi obdarowany.

Przyznajmy, to był straszny rok. Ledwo odstawiliśmy maseczki po covidowym terrorze, a musieliśmy założyć na siebie ból i niezgodę, że nasi bracia na wschodzie zostali najechali przez rosyjski Mordor. Przez ponad trzysta dni Ukraina broni nas przed ruskim mirem, tak! Przed nowym faszyzmem w wersji cerkiewnej. Ukraina to moja nowa geopolityczna miłość, to prawdziwa bohaterka, która przejdzie do historii świata jako miecz Damoklesa Rosji. Który ostatecznie spadnie i utnie jej paskudny putinowski łeb.

Kolejny rok wcale nie zapowiada się lepiej. Jednak trzeba iść dalej, jeśli nie tkwimy w depresji, nie mamy problemów z kręgosłupem, żaden nowotwór nie grasuje w naszym ciele. Poczucie definitywnego końca jest tylko imaginacją sytych ludzi, którym odbija przez nadmiar.

Dlatego warto zaproponować parę życzeń dających energię. A jeśli nie dadzą, to przynajmniej stworzą iluzję, że można choć przez chwilę poczuć się wyróżnionym. Lepiej coś niż nic. „There ain’t no such thing as a free lunch”, słynne zdanie autorstwa Roberta A. Heinleina w powieści Luna to surowa pani (a spopularyzowane przez ekonomistę Miltona Friedmana), czyli „Nie istnieje coś takiego jak darmowy lunch”. No dobra. Ale są za to darmowe życzenia!

Życzyłbym sobie, zaraz po sylwestrze, dosłownie z dnia na dzień stawać się coraz młodszym. Sposoby? Czary-mary, abrakadabra, słowiańskie zaklęcia i mieszanki ziół, codzienne maseczki z alg, kremy z „opatentowanymi składnikami”, co najmniej 300 zł za sztukę, japoński masaż Kobido w każdą środę, w czwartek morsowanie, w piątek prosecco, butelka per głowa. Potem nordic walking lub tylko walking, byle wypocić po drodze kalorie, spalić złogi po makaronach, pizzach, a nawet sałatkach, bo wiadomo, że nie wszystkie warzywa eko, nie wszystkie sosy zrównoważone, nie wszystkie składniki pełnowartościowe. Niedzielnym popołudniem własny trener personalny, który przeczołga nasze wciąż żywe zwłoki przez dwie godziny, dając im nową nadzieję. Późną nocą kilkugodzinny binge-watching – na poprawę samopoczucia dwa sezony „Białego lotosu”. Efekt? W poniedziałek rano wsiadam do metra, czując się wyraźnie młodszy. I wtedy widzę oryginalnie młodych, ani kurzej łapki pod okiem, i wiem, że nie mam prawa życzyć sobie powyższego, bo moja młodość minęła jak track na Spotify.

Życzenia są, jak widać, darmowe, ale ile kosztuje rozczarowanie, że się nie spełnią, to nie powiem…

Bycie coraz starszym jest fatalne i nie ma zmiłuj. Żadne jogi, medytacje, nirwany, żadne ekstatyczne tańce i nieokiełznane swawole w hotelach SPA tego nie zahamują. Nic w tym ujmującego czy afirmatywnego. Naiwni jak to naiwni wmówią sobie, że to benefit, wiecie, z wiekiem zyskuje się większe doświadczenie, seniorski dystans. Ale do czego i od czego? Błędy i tak będziemy popełniać aż do urny z naszymi popiołami. Choroby staną się coraz bardziej drapieżne i nieuleczalne. Każdy dzień bycia zaawansowanie starym będzie przypominał spacerowanie po polu minowym w Chersoniu.

Tak że nie ma co, nic po takim życzeniu, z którego nawet Dorian Grey Oskara Wilde’a nie byłby zadowolony, wiedząc, czym może skończyć się wieczna młodość.

Jeśli już, to życzyć raczej wypada wolnego starzenia się. A to ma sens, jeśli skupisz się na szczegółach. Bo czasem się udaje, choć trzeba mieć niezłego farta. Jak powszechnie wiadomo, choć głośno się o tym nie mówi, ZUS nie pochwala długiego życia. Jesteś patriotą? Zależy ci na przyszłości tego kraju? To się nie wahaj, nie przeciągaj leczenia, zwolnij swój rachunek dla dobra potomnych, twoje składki przysłużą się innym, a ty spoczywaj sobie w pokoju na wieki wieków.

Jak widać, przy takim nastawieniu nie ma szans na kolejne życzenia. Lepiej odbezpieczyć szampana i niech będzie, co ma być. Kto abstynent, niech poradzi sobie inaczej. Google Maps też proponuje alternatywne trasy. Co ważne? Dojechanie do celu. Przynajmniej na jakiś czas.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: