artykuł

Uzumaki, Pan Ciemności, Shangri-la | Wojciech Gunia poleca na Święta (i nie tylko)

Jakie lektury na Święta (i nie tylko) polecają pisarze? Zobaczcie propozycje Wojciecha Guni, autora m.in. „Powrotu”, „Nie ma wędrowca”, „Miasta i rzeki” czy „Domu wszystkich snów”.

Junji Ito, Uzumaki, JPF – Japonica Polonica Fantastica

Ta otoczona kultem przez wielbicieli wszelkiej straszności manga z pewnością będzie doskonałym prezentem pod choinkę, jeśli tylko osoba, którą chcecie obdarować, lubi najbardziej wyszukane fabularno-graficzne okropieństwa. Uzumaki to jedyne w swoim rodzaju połączenie weird fiction i body horroru, surrealistyczna jazda (po spirali) wprost w jądro ciemności. A zaczyna się niewinnie: mieszkańcy pewnego niewielkiego miasteczka zostają dotknięci obsesją… spirali. Zaczynają wszędzie dostrzegać spiralne formy: w kształcie chmur, w stadach ptaków na niebie, smugach dymu, układzie gałęzi na drzewach. Ta przemożna psychiczna fascynacja, od której nie potrafią się uwolnić, z czasem zaczyna opanowywać ich ciała: włosy zaczynają skręcać się w charakterystyczny sposób, członki wykręcają się w spiralne wzory. A to dopiero początek prawdziwego festiwalu terroru i makabry, który z czasem przybierze apokaliptyczne rozmiary.

Azjatycka groza – a szczególnie ta z kraju kwitnącej wiśni – lubuje się w transgresji, w przekraczaniu granic i łamaniu tabu. Nie inaczej jest w Uzumaki, która pod płaszczykiem eleganckiej, czarno-białej kreski najpierw wprawia czytelnika w stan trudnego do opisania niepokoju, a następnie atakuje zatrważającą liczbą pomysłów na to, w jaki sposób można zdeformować i okaleczyć ludzkie ciało. Jednak makabra, której w Uzumaki nie brakuje (podobnie jak nie brakuje upiornego, czarnego humoru), nie jest celem Ito – jego rozpisana na epizody historia to przede wszystkim porywająca opowieść o upadku miasta, odnajdywaniu niesamowitości w otaczającym nas świecie i rozpadzie relacji międzyludzkich. W sam raz na święta.

Mariana Enriquez, To, co utraciłyśmy w ogniu i Nasza część nocy, Czarna Owca

Proza Mariany Enriquez to moje osobiste odkrycie mijającego roku. Do dziś pamiętam, jak w pewien letni, wakacyjny dzień otworzyłem zbiór jej opowiadań, To co utraciłyśmy w ogniu, i już pierwsze opowiadanie – Brudny dzieciak – zszokowało mnie, jak dawno żaden utwór literackiej grozy, a tak się składa, że jako pisarz fantastyki grozy mam podniesiony próg tolerancji na szokujące rzeczy.

Nie w umiejętności szokowania kryje się jednak klasa Enriquez. Argentyńska pisarka znalazła idealny klucz do wykorzystania horroru jako narzędzia przenikliwego mówienia o trudnej historii swojej ojczyzny oraz nie mniej dotkliwej współczesności. Czyni to zarówno w opowiadaniach ze wspomnianego zbioru, jak i monumentalnej powieści Nasza część nocy. Terror wojskowej junty, toksyczna kultura machismo, rozwarstwienie ekonomiczne i tragedia ludzi wyrzuconych na margines, a to wszystko skąpane we wszechobecnej niesamowitości lokalnych wierzeń, czasami lekko wyczuwalnej, a czasami uderzającej z pełną mocą w narracji rozpiętej między poetyckim pięknem a brutalnym naturalizmem – wszystko to czyni z twórczości Enriquez wyjątkową, choć nieraz bardzo nieprzyjemną w odbiorze. Zwłaszcza, że pisarka, skupiając się na tragicznych losach ofiar zła, nie waha się przed złamaniem tabu, jakim jest otwarte pokazywanie przemocy wobec dzieci. Argentynka nie zapomina przy tym o najważniejszej konkluzji dobrego horroru: że najgorszym z potworów zawsze jest człowiek i to naszych bliźnich należy się obawiać najbardziej.

Robert Silverberg, Pan ciemności, Vesper

Andrew Battell był postacią historyczną – żyjącym na przełomie XVI i XVII wieku angielskim korsarzem. Jego pełną luk biografię Robert Silverberg – jeden z amerykańskich klasyków science fiction – wykorzystał jako kanwę dla potężnej powieści awanturniczej, wnikliwie obrazującej czasy, gdy współczesne europejskie potęgi ścierały się w konfliktach o kolonialne wpływy, a świat wciąż był nierozpoznanym, pełnym białych plam miejscem, w którym ludzki umysł zmagał się z niepojętym. Tym niepojętym w powieści Silverberga jest Afryka – w pierwszoosobowej relacji Battella miejsce „nie z tego świata”, pełne niewyobrażalnych cudów, jak i trudnej do pojęcia grozy. Oddając głos XVI-wiecznemu awanturnikowi, Silverberg tworzy jednocześnie psychologiczny portret epoki. Battell bowiem – jako człowiek głęboko religijny – postrzega świat na sposób fantastyczny i fenomeny, z którymi się styka (i o których nam z taką swadą opowiada) mają dla niego wymiar nadnaturalny. Rzadka to okazja, aby wejść w głowę człowieka z innej epoki i zobaczyć, jak odmienne od naszych systemy wartości czy wiedza bezpośrednio wpływały na radykalnie inną percepcję rzeczywistości. A wszystko to w formule wartkiej przygody, która ani na moment nie traci dynamiki i tempa.

Całości dopełnia doskonałe tło historyczne, zbudowane z najwyższym szacunkiem dla sztuki pisarskiego researchu, podkreślone świetnym przekładem – oddającym specyfikę dawnego języka (czyli: myślenia), a jednocześnie bardzo atrakcyjnym dla współczesnego odbiorcy, choć – z uwagi na konieczne zatrzęsienie fachowej terminologii, np. żeglarskiej – tego nieco bardziej cierpliwego.

Joris-Karl Huysmans, Tam (Là-bas), Wydawnictwo IX

Francuski XIX-wieczny pisarz najbardziej znany jest ze swojej powieści Na wpak, w swoim czasie określanej jako „biblia dekadentyzmu” i książka „sodomiczna” (po tym, gdy dostarczenia jej do celi w trakcie swojego procesu zażądał Oscar Wilde). Tam (Là-bas) to jego współcześnie mniej znane, ale nie mniej warte uwagi dzieło, na które powinni łakomo spojrzeć wszyscy zainteresowani ezoteryką i okultyzmem, albowiem przedmiotem swojej powieści Huysmans uczynił satanistyczne kulty dawnego Paryża. Bohater powieści, Durtal, zgłębia historię XV-wiecznego satanisty, pedofila i seryjnego mordercy dzieci, Gillesa de Rais (któremu podczas procesu udowodniono „tylko” trzydzieści ofiar, podczas gdy rzeczywista ich liczba może sięgać nawet dwóch setek). Badając żywot tej jakże odrażającej postaci, Durtal wikła się w śledztwo dotyczące działających mu współcześnie satanistów, co prowadzi go w coraz głębsze otchłanie okultystycznego półświatka. Całość wieńczy słynna scena czarnej mszy.

Powieść swego czasu wzbudziła potężne kontrowersje i wywołała niejeden skandal, co oczywiście z miejsca zapewniło jej status bestsellera, choć badacze satanizmu zarzucają Huysmansowi, że sporo rzeczy uprościł, jeszcze więcej przeinaczył, a najwięcej to sobie w ogóle wymyślił. Dziś, po ponad 130 latach od premiery, kiedy kurz opadł, a powieść została już nieco zapomniana, możemy sami się przekonać, o co było wówczas tyle krzyku. Z pewnością wartością dodaną jest piękna okładka z pentagramem i głową kozła, która będzie imponująco i przykuwająco prezentować się pod świąteczna choinką, w towarzystwie skarpet, perfum i innych typowych upominków.

Mathieu Bablet, Shangri-la i Węgiel i Krzem, timof i cisi wspólnicy

Skoro zacząłem od komiksu, skończę komiksami.

Matheiu Bablet nie jest jeszcze autorem kultowym, dopiero buduje swoją pozycję, ale bezwzględnie warto zwrócić uwagę na jego dwa albumy, Shangri-la i wydany niedawno Węgiel i Krzem. Powieści graficzne Bableta to z jednej strony klasyczne w strukturze dystopie science-fiction, z drugiej – wyprawy w świat oszałamiającej wyobraźni, zaprzęgniętej do rozprawiania nad sprawami najbardziej dla dzisiejszej ludzkości fundamentalnymi. Jak daleko sięga nasz konsumpcjonizm? Jak w ostentacyjnie etycznym, bezpiecznym ładzie ukryć nasze systemowe okrucieństwo wobec zwierząt? Jak sublimują się dziś rasistowskie i klasistowskie resentymenty? Czy istnieją granice eksploatacji naturalnych zasobów planety? Są to niby pytania z podręcznika każdego domorosłego buntownika, ale Bablet rozwija je zawsze scenariuszowo w nieoczywiste strony. Jednocześnie pozostaje – w warstwie wizualnej – niebywale kunsztowny i precyzyjny, a przede wszystkim – głęboko indywidualny; jego kreski i kolorów nie sposób pomylić z żadnym współczesnym rysownikiem. Ale zarówno Shangri-la (o niby sielankowym, a jednak koszmarnym życiu mieszkańców pewnej stacji orbitalnej) i Węgiel i Krzem (o dwóch androidach, które na przestrzeni trzystu lat śledzą przemiany ludzkiej cywilizacji) dostarczają nie tylko wrażeń wizualnych i nie tylko pobudzają do refleksji nad kondycją cywilizacji: utwory Bableta to przede wszystkim dzieła dogłębnie wzruszające, głęboko humanistyczne, w najlepszym rozumieniu zaszytej w fantastyce naukowej humanistyki.

A my polecamy:

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: