poezja recenzja

Słowa, których nie ma | Jerzy Ficowski, Odczytanie popiołów

Jerzy Ficowski „szuka słów, których nie ma”, słów, którymi dałoby się opisać coraz bardziej blednący ślad po nieistnieniu wymordowanego narodu. O „Odczytaniu popiołów” pisze Przemysław Poznański.   

Jeśli czytać dziś o Zagładzie, to na szczycie listy lektur powinien się znaleźć właśnie ten tom poezji, wydany po raz pierwszy w 1979 roku, a powstający przez ponad dwadzieścia lat. Czytany jak kronika, jak oskarżenie, ale może przede wszystkim jak zapis rozpaczy bezsilnego świadka zdarzeń, staje się próbą zatrzymania – na tę ulotną chwilę obcowania ze słowem – twarzy, imion, ostatnich chwil życia jednostek i zbiorowości, a nawet tego, co jeszcze po nich zostało, co jeszcze może udowodnić, że istnieli.

„Nie zdołałem ocalić / ani jednego życia (…) biegnę / na pomoc niewołaną / na spóźniony ratunek /chcę zdążyć / choćby poniewczasie” – tłumaczy Ficowski w wierszu otwierającym tom. To „poniewczasie” staje się w tym przypadku słowem-kluczem, osadzeniem podmiotu lirycznego w rzeczywistości, która nie nosi już żadnych materialnych znaków tragedii, poza tym jednym, który przejawia się w nieistnieniu tych, którzy stali się podmiotem Zagłady. „Więc krążę po cmentarzach / których nie ma / szukam słów / których nie ma” – mówi Ficowski.

Co jest zatem w stanie ocalić poeta? Tylko i aż to, co zostaje w pamięci. Zapis ostatniej drogi, jaką ofiarom wyznaczyli oprawcy: od poniżenia, przez pogardę, aż po śmierć. Od getta, wyznaczonego „czterema ścianami płaczu”, przez wagony zmierzające do Treblinki i Bełżca, po komory gazowe i owe „nieistniejące cmentarze” – nieistniejące, skoro „nikt już nie wie / i wiedzieć nie będzie / co Alef co Bejs / co Gimeł znaczy” – wymienia w „Piśmie umarłego cmentarza” litery „nieistniejącego” alfabetu.

W przywoływaniu tych etapów eksterminacji narodu żydowskiego Ficowski porusza się między metaforą a kronikarską skrupulatnością. Szczególnie w obrazach z warszawskiego getta, które składają się ze scen opisujących ostatnie chwile – czy to umierającej z głodu siedmioletniej dziewczynki, która „(…) nie miała nic / prócz oczu na wyrost / w nich całkiem niechcący / dwie gwiazdy dawidowe (…), czy – jak w poezji o znaczącym tytule „5 VIII 1942” –  Janusza Korczaka i jego wiezionych do Treblinki wychowanków: „czy kłamał im na przykład / małymi dawkami / znieczulającymi / iskał spocone główki / z płochliwych wszy strachu”.    

Odchodzeniu, śmierci przeciwstawia Ficowski okrucieństwo i bezduszność – oprawców i tych, którzy oprawcom sprzyjali. W „Opłakiwaniu” – korespondującym wprost z „Campo di Fiori” Czesława Miłosza, pokaże więc tych, którym dym z płonącego getta wyciśnie łzy, bynajmniej jednak nie żalu: szaulisa, sturmführera, szmalcownika. W „Pożydowskim” pochyli się nad rabowanym mieniem, w tym czarnym stołem, którego nikt nie chciał, bo „smutny jakiś”.

W „Liście do Marca Chagalla”, w którym rozpoznajemy Różę Gold, „Najsmutniejszą złotą różę” i Frycka, „co udawał za szafą pajęczynę”, odnajdziemy też dłonie, które „(…) czyste jak opłatek: / biły brawa jadącym pociągom (…). Opis tej drogi zresztą – ku obozom, w bydlęcych wagonach – stanie się u Ficowskiego jednym z istotniejszych sposobów szukania śladów po nieistnieniu. Śladów po utraconej przeszłości, także – jak w „Krajobrazie pośmiertnym” – własnym dzieciństwie. Trasa przez Mokrą Wieś, Szewnicę, Ostrówek, Sadownie, Prostyń, wytyczona kołami pociągów, zmierzających do Treblinki, będzie też drogą, którą pojedzie „trup dzieciństwa”, wyznaczanego wspomnieniami miejscowości znanych wszak wcześniej z beztroskich wakacyjnych podróży.

Miejsca, te wyznaczane podróżą i te wyznaczane zadawaną masowo śmiercią, grobami pomordowanych, wołają więc, choć bezgłośnie, wymagają zatem skupienia, odwołania się do pamięci, która ocala je od zniknięcia. Wszak, jak czytamy w „Milczeniu ziemi” – „zboża nie boją się rosnąć / drogi nie uciekają w pola (…) / Nie jęczą przydrożne kamienie / nie kruszy się gładkie powietrze (…)”,a w „Próbie czasu”: „tu trawa ze zwyczajnej trawy / nawet poziomka jest okrutnie słodka”. Zakopani w tych zbiorowych mogiłach „nie odzywają się słowem / ani liściem, ani piaskiem (…). Ale przecież „obłoki kłębią się jak dym / ale krwawi na ścieżce  poziomka wypluta / ale ciągnie nad lasem / klucz hebrajskich liter / Poza tym spokój Gdzie Treblinka Tutaj”.

„Odczytanie popiołów” jest dokumentem ocalałego z Zagłady. Przefiltrowanym przez wrażliwość poety, oddającego bezsilność świadka, dokumentem powstałym z chęci – może i „poniewczasie” – ale jednak ocalenia: świadomości istnienia tych, po których „Wszystko zostało spożytkowane / (…) usypisko włosów co spadły z głów / dla wytwórni hamburskich materaców / złote zęby wyrwane / pod znieczuleniem śmierci (…)”. Ocalenia pamięci dziecka zamykanego w komorze gazowej w Bełżcu: „I woła woła jedno miejsce puste / (…) zwróćcie mi pamięć po mnie / te słowa pożydowskie / te słowa poludzkie (…)”.

Jerzy Ficowski, Odczytanie popiołów
Nisza, Warszawa, 17 marca 2022
Posłowie Piotr Paziński
ISBN: 9788366599369

Jerzy Ficowski „looks for words that do not exist”, words that could describe the increasingly fading trace of the non-existence of the murdered nation. Przemysław Poznański writes about „Odczytanie popiołow” (Reading the Ashes).

%d bloggers like this: