recenzja

Czas Śmierci | Max Czornyj, Kew [WIDEO]

Max Czornyj zadaje pytania o to, czy zło zawsze musi być bezwzględne i bezduszne, a dobro zawsze oznaczać musi postępowanie zgodne z prawem? O „Krwi” pisze Przemysław Poznański.

„Krew” to ósma już część kryminalnej serii, której głównym bohaterem jest komisarz Eryk Deryło z lubelskiej policji, choć nie wolno zapominać też o komisarz Tamarze Haler – policjantce, która towarzyszy Deryle już od kilku tomów. Tworzą oni nierozłączny duet śledczych, parę równorzędnych i uzupełniających się postaci, profesjonalistów mocno doświadczonych przez niełatwe sprawy, które przyszło im dotąd rozwiązać, ale i  przez los, stawiający im wyzwania także w życiu osobistym.

Dość powiedzieć, że Deryło ma za sobą m.in. pobyt w śpiączce i choć teraz wydaje się być w pełni sił, to choćby z racji wieku zaczyna zastanawiać się nad odejściem na emeryturę. W końcu – jak pisze Czornyj – komisarz jest niemal równolatkiem swojego citroena model H i „psują się w podobnie zastraszającym tempie”. Haler zaś – o czym dowiadujemy się na pierwszych stronach – też boryka się z problemem, który może sprawić, że jej dalsza zawodowa kariera stanie pod znakiem zapytania.

A to oznacza, że dla tego duetu „Krew” jest tomem szczególnym. Sami bowiem mocno pokaleczeni, przynajmniej jeśli chodzi o ich pokiereszowana psychikę, muszą bohaterowie zmierzyć się z kolejną, niezwykle trudną do rozwiązania, zagadką zabójstwa – jak to u Czornyja – makabrycznego, obnażającego najmroczniejsze zakamarki morderczych umysłów.

Oto w pewnym domu na obrzeżach Lublina – miasta będącego stałym tłem tej serii – znalezione zostają zwłoki młodej kobiety – wszystko wskazuje na to, że zginęła w męczarniach i choć przyczyną śmierci mógłby być równie dobrze nieszczęśliwy wypadek, to pozostawiony na miejscu ślad, swego rodzaju „podpis” sprawcy, rozwiewa wszelkie wątpliwości – Deryło i Haler znów mają do czynienia z przeciwnikiem, który nie zna litości.

Przeczytaj także:

Kto zna prozę Czornyja, ten doskonale wie, że autor nie ucieka od opisywania najdrobniejszych nawet szczegółów zbrodni – tu jest dokładnie tak samo. Znowu zobaczymy kruchość ludzkiego ciała w zderzeniu z bezwzględnością, determinacją i – w pewnym sensie teatralnym – okrucieństwem.

Kim jest sprawca? Po takich antagonistach jak Fotograf, a przede wszystkim Cztery Iks, nadszedł czas… Śmierci. Jakie motywy kierują kimś, kto otrzymał tak jednoznaczny przydomek? Czornyj doskonale myli tropy sięgając nawet funkcjonariuszy lubelskiej komendy. Dlatego nie domyślimy się prawdy aż do mrożącej krew w żyłach finałowej sceny.

Przeczytaj także:

Sceny, która nadaje zresztą całej powieści głębszego znaczenia. Bo choć Max Czornyj posiadł umiejętność opowiadania tak wartkiego, że nie sposób oderwać się od lektury, to zadbał też o to, by zadać nam przy okazji kilka pytań dotyczących tego to jak rozumiemy zło i dobro. Czy zło zawsze musi być bezwzględne i bezduszne, a dobro zawsze musi oznaczać postępowanie zgodne z prawem? A co, jeśli chęć osiągnięcia sprawiedliwości wymaga wyjścia poza takie schematyczne myślenie?

„Krew” nie daje na te pytania łatwych odpowiedzi. Wprost przeciwnie – pozostawia nas w niepewności, wybija ze strefy komfortu związanego z przekonaniem, że choć wiemy, iż świat składa się z szarości, to jednak wolimy widzieć go w czerni i bieli. Tymczasem jest tak jak w motcie z Szekspira, którym Max Czornyj opatruje swoją książkę: „Każdy z nas wchodzi na scenę i znika / a kiedy na niej jest, gra różne role”.

Max Czornyj, Krew
Filia, Poznań 2021

1 komentarz

Możliwość komentowania jest wyłączona.

%d bloggers like this: