„Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera” do pewnego stopnia opowiada tę samą historię, co film z 2017 roku, ale ta wizja – nawet jeśli chwilami uciekająca w dygresje – jest znacznie bardziej mroczna, pozbawiona nachalnego, a może nawet naiwnego happy endu pierwowzoru – pisze Przemysław Poznański.

Snyder dostał pieniądze i czas, żeby opowiedzieć „Ligę Sprawiedliwości” tak jak ją sobie kiedyś wymyślił, a jak opowiedzieć jej wtedy nie mógł, bo już na etapie postprodukcji zastąpił go Joss Whedon. A w zasadzie wersję, jaka prawdopodobnie od tego czasu, wyewoluowała w głowie reżysera, co poskutkowało licznymi dokrętkami, w których pojawiają się bohaterowie wcześniej w tym filmie nieobecni (jak choćby Joker, co wszyscy wiemy już ze zwiastuna produkcji), przy okazji otwierający liczne furtki do kontynuacji serii spod znaku DC.
Co zatem serwuje nam Snyder? Przede wszystkim czterogodzinne widowisko podzielone zostało na sześć części i wcale niekrótki epilog. Z nie do końca jasnych przyczyn reżyser zdecydował się zaserwować je nam w wersji 4:3, jakby nie wierzył, że jego wersja będzie wystarczająco mroczna i uznał, że trzeba przykroić obraz pełen widowiskowych efektów specjalnych do formatu dawnego kina noir. Co jednak sprawdza się w „Zimnej wojnie” Pawła Pawlikowskiego, to w blockbusterze przeszkadza. Tym bardziej, że mamy rzeczywiście do czynienia z filmem przesiąkniętym wręcz atmosferą straty i braku nadziei, któremu takie formalne zabiegi nie są do niczego potrzebne. Bo to przecież wielowymiarowa wizja apokaliptyczna i to w stopniu, o jaki film sprzed czterech lat nawet się nie otarł.
Choć oczywiście sama historia przez większość czasu jest niemal dokładnie taka sama, nawet jeśli przemontowana pod wspomniane rozdziały, pozbawiona kilku scen (na przykład początkowej z Batmanem i złodziejaszkiem), wzbogacona za to mocno o wątki z życia niektórych bohaterów – jak choćby Barry’ego Allena – Flasha, choć dodane z nim sceny stanowią tylko dygresję, ciekawą, ale bez znaczenia dla akcji, a także Victora Stone’a czyli Cyborga, którego działania zyskują tu nagle psychologiczną głębię, dzięki licznym retrospekcjom. Niemniej wciąż jest to ta sama opowieść o złu, które zstąpiło na Ziemię, by odnaleźć trzy Mother Boksy, kostki mające po połączeniu moc zniszczenia świata. I o tym, że aby to zło pokonać, superbohaterowie muszą zjednoczyć siły.Zadania zebrania ich w jedną Ligę podejmie się Batman, u boku którego – prędzej czy później – staną Wonder Woman, Flash, Aquaman i Cyborg, a w końcu także wskrzeszony z martwych Superman.
No właśnie – wszystko to znamy już z filmu z 2017 roku. Co zatem decyduje to tym, że nowa wersja w ostatecznym odbiorze okazuje się lepsza, a przy tym znacznie bardziej mroczna? Po pierwsze to, że Snyder zrezygnował niemal całkowicie ze zbędnego humoru – oczywiście pozostała nieporadność Flasha, podobnie jak końcowy żart Bruce’a Wayne’a związany z oddłużeniem farmy Kentów. Ale wszędzie tam, gdzie nie było to istotne dla konstrukcji postaci, dowcip wyparował. Po drugie, choć w zasadzie właśnie to jest najistotniejsze, znikło parcie na happy end.
Przeczytaj także:
Snyder opowiada nam bowiem historię, w której zło nie ma już tylko postaci nieco groteskowego Steppenwolfa (tu zresztą fizycznie odmienionego w porównaniu z oryginałem). Zło, które w tym filmie zagraża Ziemi, okazuje się wielopoziomowe, rozbudowane tak bardzo, że w istocie może być nie do zniszczenia. A już na pewno nie od razu i być może nie na zawsze. To zło tak potężne, że nie wystarczy postawić przeciw niemu tylko garstki sprawiedliwych. Możliwe, że trzeba będzie zawrzeć także nieoczywiste sojusze, nawet wbrew sobie.
„Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera” jest więc opowieścią znacznie bardziej pesymistyczną od tej kinowej, tą wersją tej historii, w której niekoniecznie wszystko i znajdzie swoje szczęśliwe zakończenie i nie wszystkie postaci wyjdą cało z opresji. Wersją, która zostawia znacznie więcej otwartych wątków, niedopowiedzeń, sugestii, które są jasnym sygnałem tego, że cokolwiek udało się tu osiągnąć, jest chwilowe, niepewne i stanowi jedynie wstęp do wojny, która nadchodzi. Wojny, która – nawet jeśli mogłaby się komuś przyśnić – to tylko jako najmroczniejszy z koszmarów.
Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera (Zack Snyder’s Ligue od Justice), rez. Zack Snyder
Scenariusz Chris Terrio
Dystrybucja w Polsce HBO GO