Wierzę, że przyznając mi tę nagrodę, Akademia Szwedzka decyduje się na uhonorowanie intymnego, prywatnego głosu, który publiczna wypowiedź może czasem wzmocnić lub rozszerzyć, ale nigdy nie zastąpi – przekonuje w swojej mowie noblowskiej amerykańska poetka Louise Glück, laureatka nagrody z 2020 roku.
Glück wspomina w swoim przemówieniu o konkursie, jakie urządziła sama dla siebie w wieku pięciu, może sześciu lat. Konkursie na najwspanialszy wiersz na świecie. „Było dwóch finalistów: Mały czarny chłopiec Blake’a i Swanee River Stephena Fostera. Chodziłam w tę i z powrotem po drugiej sypialni w domu mojej babci w Cedarhurst, miejscowości na południowym brzegu Long Island, recytując w głowie, bo tak wolałam, zamiast wypowiadać na głos, niezapomniany wiersz Blake’a i śpiewając, także w głowie, przejmującą, samotną pieśń Fostera” – wspomina poetka.
Jak to się stało, że mała dziewczynka znała poezję Blake’a? „Blake kojarzy mi się z domem mojej babci. Nie była osoba oczytaną, ale miała Blake’a, Pieśni niewinności i doświadczenia, a także maleńką książeczkę z piosenkami ze sztuk Szekspira, z których wiele się nauczyłam. Szczególnie spodobała mi się piosenka z Cymbelina, z której prawdopodobnie nie rozumiałam ni słowa, ale porywały mnie, nieśmiałe, przestraszone dziecko, ton tej poezji, kadencje, dzwoniące imperatywy: „Hołdy zbieraj i po zgonie” (tłum. Stanisław Rossowski). Miałam taką nadzieję” – przekonuje Glück.
Jak zaznacza, konkursy tego rodzaju, o honor, o wysoką nagrodę, wydawały jej się naturalne, bo wszak przepełnione były nim mity, które stanowiły jej pierwszą lekturę. Czuła też, że poezja rzeczywiście potrafi czynić nieśmiertelnym. „Rozumiałam, że Blake umarł, ale czułam, że jednak wciąż jest wśród żywych, ponieważ słyszałam jego głos przemawiający do mnie”.
Przeczytaj także:
Zwycięzcą konkursu został właśnie Blake. Ale poetka zdała sobie później sprawę z tego jak podobne były do siebie dwa finałowe wiersze. „Pociągnął mnie wtedy, jak i teraz, samotny ludzki głos, wyrażający lament lub tęsknotę. A poeci, do których potem wracałam, to ci, w których utworach odgrywałam kluczową role jako wybrany słuchacz. Byli intymni, uwodzicielscy, często skryci lub tajemniczy. To nie byli poeci ze stadionów. Ani też ci, którzy rozmawiali ze sobą”.
Blake przemawiał do poetki przez małego czarnego chłopca, który był ukrytym źródłem jego głosu. Nie można go było zobaczyć, podobnie jak i owego czarnego chłopca nie można było zobaczyć lub widziany był niedokładnie – choćby z perspektywy mało spostrzegawczego i pełnego pogardy białego chłopca. „Ale wiedziałam, że to, co powiedział, jest prawdą, że jego tymczasowe śmiertelne ciało zawiera duszę o świetlistej czystości. Wiedziałam o tym, ponieważ to, co mówi czarne dziecko, jego relacja o uczuciach i przeżyciach, nie zawiera żadnej winy, żadnej chęci zemsty, a jedynie wiarę, że w idealnym świecie, który mu obiecano po śmierci, zostanie doceniony za to, kim jest i z nadmiaru radości ochroni kruche, białe dziecko przed nagłym nadmiarem światła. To, że nie jest to realistyczna nadzieja, że ignoruje rzeczywistość, sprawia, że wiersz nie tylko rozdziera serce, ale staje się także głęboko polityczny. Czytelnik – nawet jeśli jest nim dziecko – odczuwa krzywdę i słuszny gniew, na który mały czarny chłopczyk nie może sobie pozwolić, przed którym stara się go ochronić matka.”
Przeczytaj także:
„Ale publiczne zaszczyty to inna sprawa” – dodaje noblistka. „Wiersze, do których ciągnęło mnie przez całe życie, są wierszami intymnego wyboru lub paktu, wierszami, w których słuchacz lub czytelnik wnosi istotny wkład, jako obdarzony zaufaniem, jako adresat wzburzenia, czasami jako współspiskowiec” – przekonuje Louise Glück. I dodaje: „W sztuce, która mnie pociągała, głos lub osąd kolektywu jest niebezpieczny. Delikatność intymnej mowy zwiększa jej moc, dodaje sił czytelnikowi, za pośrednictwem którego rozbrzmiewa ten pełen głos pełen żarliwej prośby lub zwierzenia”.
Co się zatem dzieje z poetą, gdy kolektyw – zamiast pomijać go – bije mu brawo i wynosi na piedestał? „Powiedziałabym, że taki poeta czuje się zagrożony, wy prowadzony na manowce” – mówi noblistka. I wspomina, nawiązując do telefonu z Akademii Szwedzkiej, informującym ją o przyznaniu Nagrody Nobla: „Rankiem 8 października zaskoczyła mnie panika, którą opisałam. Światło było zbyt jasne. Skala zbyt duża”.
„Ci z nas, którzy piszą książki, prawdopodobnie chcą dotrzeć do wielu. Ale niektórzy poeci nie widzą możliwości dotarcia do wielu pod względem przestrzennym, jak w wypełnionej widowni. Widzą dotarcie do wielu jako proces, dotarcie z czasem, w przyszłości, ale w jakimś głębokim sensie ci czytelnicy zawsze przychodzą pojedynczo, jeden po drugim”.
I dodaje: „Wierzę, że przyznając mi tę nagrodę, Akademia Szwedzka decyduje się na uhonorowanie intymnego, prywatnego głosu, który publiczna wypowiedź może czasem wzmocnić lub rozszerzyć, ale nigdy nie zastąpi”.
© THE NOBEL FOUNDATION 2020