„Gambit” Macieja Siembiedy to szpiegowski thriller zbudowany z przeciwieństw, które autor zderza ze sobą niczym figury w pojedynku arcymistrzów na szachownicy. Ale ani przez moment nie jest to historia czarno-biała. Raczej pełna odcieni, wynikających ze skomplikowanego historycznego tła i równie skomplikowanych motywacji ludzi, którym przyszło w tych realiach żyć.

Siembieda zaczyna grę od czarnych figur – „Czarne” to tytuł pierwszej części książki. Nie stawia się więc w pozycji pozwalającej na dyktowanie przebiegu partii – przynajmniej w jej początkowej fazie. Może dlatego, że takiej szansy nie mają też jego postaci – „Gambit” to bowiem opowieść w dużym stopniu oparta na faktach, a część jej bohaterów istniała naprawdę. Ich losy podporządkowane zostały nie tyle pisarskiej wyobraźni, co wyrokom nieprzyjaznych czasów, w których przyszło im żyć.
Z drugiej strony Siembieda odważnie wprowadza do tej prawdziwej historii znaczące elementy fikcji. Choćby główną postać, niosącą wszak fabułę, która została powołana do istnienia wyłącznie w pisarskiej wyobraźni.
Ale to nie jedyny kontrast, służący budowaniu fabuły. „Gambit” to też historia z jednej strony pełna uczuć, nienegująca miłości, wychwalająca ją wręcz, z drugiej – pokazująca, że cynizm i brak zaufania to cechy niezbędne bohaterom do tego, by mogli przetrwać. I w końcu – to z jednej strony opowieść o wzniosłych ideałach, z drugiej o czymś konkretnym, namacalnym, a przy tym na tyle cennym, by odnalezienie tego stało się wystarczająco atrakcyjnym celem dla gotowych do tego pojedynku szpiegów wszystkich stron.
„Gambit” rozgrywa się – jak wspomniałem – w mrocznych czasach: wojennych i zimnowojennych, w których z pozoru wszystko powinno być czarno-białe. Zdrada – patriotyzm, wróg – sprzymierzeniec, wszystkie te słowa szczególnie w takich czasach wymagają klarownych definicji. A jednak Siembieda narysował rzeczywistość i funkcjonujące w niej postaci tak, by mimo owego jasnego podziału nie były papierowe, by nie były pionkami umieszczonymi na szachownicy dziejów, których ruch jest od początku przewidywalny. Wszystko dzięki temu, że dostajemy historię tak szpiegowską jak i zwyczajnie ludzką, wręcz obyczajową, przeradzającą się chwilami na kształt sagi w pokoleniową opowieść, bo jej fabuła rozgrywa się aż przez pół wieku. Dlatego równie ważna jest tu trzymająca w napięciu historia walki na wywiadowczych frontach, jak i opowieść o zwykłym życiu, przepełnionym marzeniami, pragnieniami, uczuciami.
Choć powieść rozpoczyna się od pewnego autentycznego, a przy tym ściśle tajnego meczu szachowego, rozegranego w 1966 roku przez inżyniera Ostrowskiego (postać prawdziwa, nazwisko fikcyjne) z pewną tajemniczą osobą, to główną postacią „Gambitu” jest Wanda Kuryło. Gdy ją poznajemy, jest młodą członkinią AK, związaną z podziemnym wywiadem, której dziecięce wciąż przekonania zostają wystawione na ciężką próbę, gdy Ludwik Kalkstein, jej dowódca, okazuje się być zdrajcą.
Ona sama, jako jego bliska współpracownica, także zderzy się z podejrzeniami i poddana zostanie próbie, co w pewnym sensie zaważy na jej całym życiu. Wanda otrzyma bowiem lekcję, która mocno ukształtuje jej osobowość. Wszelka naiwność wypleniona zostanie przez podejrzliwość. Z jednej strony uczyni to z niej szpiega idealnego, z drugiej jednak wpłynie na jej osobiste i zawodowe wybory w sposób nie zawsze dla niej komfortowy. Na jej strategię gry, w której nie raz trzeba będzie poświęcić coś lub kogoś w imię większej wartości.
Ale nie będzie to dla niej obojętne, bo Wanda nie stanie się przecież w wyniku życiowych doświadczeń osobą zimną czy wyrachowaną, a co najwyżej nadmiernie ostrożną, płacącą za to nieraz wysoką cenę. Dlatego ta postać – od początku do końca fikcyjna, choć wrzucona przez autora w świat przepełniony prawdziwymi bohaterami zarówno z pierwszych stron gazet jak i z dalszych szeregów – wzbudza najwięcej emocji.
Maciej Siembieda daje nam całą gamę świetnie skrojonych bohaterów tragicznych – zniszczonych psychicznie, lub wręcz unicestwionych – lecz to właśnie Wanda najlepiej z nich wszystkich zdaje się pojmować i akceptować istotę szachowego gambitu. Przegrywa więc, ale zarazem wygrywa, jest postacią tak tragiczną, jak i spełnioną.
Dlatego „Gambit” wymyka się prostym schematom thrillera. To powieść akcji, ale i powieść zbudowana z emocji, często przeciwstawnych jak kolory na szachownicy, a jednocześnie możliwie najdalsza od prostego podziału na czerń i biel.
Maciej Siembieda, Gambit
Agora 2019