wywiad

Vincent V. Severski: Szpieg czyli człowiek | Rozmawia Przemysław Poznański

Jedną z konsekwencji nowego podejścia do mojej prozy było skupienie się bardziej na człowieku niż na polityce. W „Odwecie” ta wielka polityka oczywiście jest, ale najważniejsi okazują się ludzie, postacie, które przeżywają swoje prywatne dramaty. Chciałem pokazać jak się hartują, ale i jak pękają charaktery w obliczu ekstremalnych sytuacji – mówi Vincent V. Severski*, autor powieści „Odwet”. Rozmawia Przemysław Poznański.

Przemysław Poznański: Główną osią „Odwetu” jest polityczne zamieszanie wokół zbliżających się wyborów, bo na scenie pojawia się były Olgierd Rubecki, oficer ranny w Iraku, który idealnie trafia w zapotrzebowanie społeczne Polaków, bo nie jest kojarzony z żadną stroną sceny politycznej. W te grę zostają wciągnięci oficerowie z powołanej przez ciebie do życia Sekcji, jednostki Agencji Wywiadu przeznaczonej do specjalnych zadań. Otrzymują oni zadanie dokonania audytu Rubeckiego, co budzi w nich frustrację.

Vincent V. Severski: I nic dziwnego, bo po pierwsze Rubecki jest osobą szanowaną w środowisku, więc sprawdzanie go wydaje się niezgodne z etosem, a poza tym w Algeirii i Azerbejżanie w nie do końca jasnych okolicznościach umierają właśnie dwaj oficerowie polskiego wywiadu i Sekcja byłaby najlepsza jednostką do sprawdzenia, co się stało. Tymczasem dla polityków ważniejsze jest szukanie haków na Rubeckiego, które albo pomogą go zniszczyć, albo przeciągnąć na swoją stronę.

Vincent V. Severski, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

Rozczarowanie politykami było obecne w twoich powieściach od początku, ale w „Odwecie” do grona tych, których zachowanie może budzić niesmak, dołączają osoby ze świata służb specjalnych, które przedkładają własny interes nad interes państwa.

– To, o czym piszę, jest – choć nie jeden do jednego – efektem mojej wewnętrznej filtracji otaczającego świata i rzeczywiście „Odwet” jest formą odreagowania na to wszystko, co w ostatnim czasie wokół mnie się dzieje. Dlatego do rozczarowania politykami, co oczywiście jest elementem kanonu w przypadku gatunku literackiego, który uprawiam, po raz pierwszy w mojej książce dochodzi tak wyraźne powątpiewanie w wiele z tych zasad, które do tej pory wydawały się nienaruszalne w przypadku nas, oficerów wywiadu. Ale nie jest to żadna złośliwa wiwisekcja naszego środowiska, a jedynie chęć pokazania, że oprócz złych polityków zdarzają się też źli policjanci. Trochę zamazałem więc ten dotychczasowy schemat, obowiązujący w moich powieściach, białego i czarnego kapelusza. Aczkolwiek moi główni bohaterowie pozostają oczywiście wierni swoim zasadom. Gdy pisałem „Nielegalnych”, a potem kolejne części tetralogii, chciałem przede wszystkim pokazać nasz świat wywiadu i przy okazji podziękowanie koleżankom i kolegom za ich pracę tworząc pozytywny etos oficera wywiadu, wpisany w przygodowo-szpiegowsko-polityczny thriller. Chciałem dać czytelnikom dobrą rozrywkę, ale i opowieść podnoszącą morale, choć czwarta część serii, „Niepokorni”, okazałą się już książką z pogranicza tej przygodowej formy, bo pojawiły się tam pewne wątpliwości dotyczące przestrzegania zasad i norm. Jednak w przypadku nowej serii od początku zakładałem, że przedstawię w nim nasz świat w innych, bardziej prawdziwych proporcjach i barwach.

Co wpływa też na konstrukcję postaci, zarówno protagonistów jak i antagonistów, których portrety psychologiczne są tu mocno rozbudowane.

– Jedną z konsekwencji nowego podejścia do mojej prozy było skupienie się bardziej na człowieku niż na polityce. W „Odwecie” ta wielka polityka oczywiście jest, ale najważniejsi okazują się ludzie, postacie, które przeżywają swoje prywatne dramaty. Chciałem pokazać jak się hartują, ale i jak pękają charaktery w obliczu ekstremalnych sytuacji. Do wszystkich cech mojej twórczości określanej jako thrillery szpiegowsko-polityczne, szpiegowsko-kryminalne, dokładam więc teraz silny element psychologiczny, i obyczajowy. Mam nadzieję, że on nie tylko nie zaciemnia obrazu całości, ale wręcz wzbogaca książki i wzbogaca też czytelnika o nową wiedzę dotyczącą tego, jak funkcjonują na co dzień oficerowie wywiadu.

Czuć w tej powieści więcej pesymizmu.

– Oczywiście staram się trzymać kanonu, są więc u mnie trupy i jest walka dobra ze złem, stanowiąca wszak główny motyw przewodni powieści sensacyjno-szpiegowskich. Ten schemat zakłada, że musi być ten dobry i ten zły, a na końcu ten dobry musi zwyciężyć. Aczkolwiek nie jestem pewien czy w „Odwecie” ta moja historia kończy się tak do końca według tego schematu i pewnie stąd ta nuta pesymizmu. 

W nowej serii zbiorowym bohaterem jest Sekcja W „Zamęcie” mocno rozbudowałeś postać Dimy, jednego z oficerów Sekcji, w „Odwecie” położyłeś większy akcent na postaci Moniki. Ale także ich szef, Roman Leski, okazuje się postacią coraz bardziej skomplikowaną.

– Takie było od początku założenie, że w pierwszej powieści przedstawię Dimę, w „Odwecie” od początku zamierzałem pokazać lepiej Monikę, która miała co prawda w „Zamęcie” rolę do zagrania, ale dopiero tu chciałem pokazać całą jej osobowość, jej zdolności, predyspozycje. Mówiąc krótko, to jest jej książka. Roman Leski jest z kolei duchem sprawczym wszystkich tych powieści i dalej tak będzie. Choć w najnowszej części uchylam nieco bardziej rąbka tajemnicy, pokazując choćby, że wbrew temu, co powszechnie się sądzi, zna on jednak przynajmniej jeden język obcy, to w dalszym ciągu Leski pozostaje bardzo tajemniczą postacią. Za to w trzeciej części to on będzie postacią do rozwikłania, rozszyfrowania. Postaram się go pokazać takim jakim cały czas go mam w głowie, bo akurat tę postać miałem stworzoną od A do Z zanim jeszcze w ogóle uderzyłem w klawiaturę, żeby pisać „Zamęt”.

W jednym z poprzednich wywiadów wspomniałeś, że inspiracją do stworzenia postaci Leskiego był George Smiley z książek Johna le Carré. A ile w tym bohaterze jest z ciebie – może nie tyle z fizjonomii, co z doświadczenia zawodowego?

– Ja jestem w każdej postaci, choć oczywiście w tych głównych jest mnie najwięcej. Wynika to z tego, że gdy buduję postać, która ma ciągnąć akcję, muszę ją dobrze czuć, muszę ją znać. Ergo – muszę być w niej w środku mówić jej językiem i wiedzieć, co odpowie na zadawane jej pytania. Z całą pewnością – choć faktycznie nie z wyglądu czy życiorysu – Roman Leski jest mi bardzo bliski. Przede wszystkim mentalnie. Jednak niekoniecznie dlatego, że się z nim utożsamiam, lecz dlatego, że kształtowałem go tak, jak mnie ukształtowali wcześniej ulubieni literaccy bohaterowie. Owszem, jednym z nich jest George Smiley, którego postać zawsze mnie intrygowała, zarówno w powieściach jak i ekranizacjach, choć oczywiście Leski nie jest w żaden sposób jego odwzorowaniem. Tych tropów jest zresztą więcej, bo bardzo lubię choćby Kurta Wallandera stworzonego przez Henninga Mankella. A ostatnio pojawiło się też nowe porównanie. Otóż zadzwonił do mnie Krzysztof Gosztyła, który nagrywał audiobook „Odwet”, i powiedział: „Zrobiłem coś z pana książką bez pana zgody”. „Co takiego?, spytałem. „Doszedłem do wniosku, że postacią najbliższą Romanowi Leskiemu jest Herkules Poirot. I starałem się go zagrać tak jakbym grał Poirot”. Nigdy bym o tym porównaniu nie pomyślał, ale to cudowne, gdy aktor, który przecież wgryzł się w tę książkę, w każde jej zdanie, przecinek, odnajduje w jej bohaterze jakiś zapach kultowej postaci Agathy Christie. To dla mnie wielki zaszczyt.

Jeśli jesteśmy przy bohaterach, to po przygotowałeś dla fanów twojej tetralogii niespodziankę – szeregi Sekcji zasila bowiem w „Odwecie” Lutek. To po Jaganie, który z kolei pojawia się w „Zamęcie”, kolejny bohater przeniesiony do nowej serii z „Nielegalnych”. Trudno się rozstać? 

– Kiedy tworzyłem koncepcję „Odwetu”, pojawiła się ważna rola do zagrania, w którą Lutek wpasowywał się idealnie, bo niewiele mówi, za to sporo działa. Więc wyciągnąłem go z mojej szafy z postaciami. Te powroty do dawnych bohaterów to uśmiech do czytelników tetralogii, którzy wciąż pytają o dalsze losy tej czy innej postaci. W „Odwecie” nie ma Jagana, który stał się dla wielu postacią kultową i dlatego przywołałem go na chwilę w „Zamęcie”, za to jest tu Lutek. Myślę, że sympatycy tej postaci będą usatysfakcjonowani wielkimi czynami, jakich dokonuje w tej książce.

Gdy czytam komentarze twoich fanów na Facebooku, najczęściej pada pytanie o powrót Sary i Konrada. To możliwe?

– Raczej wątpię, żeby pojawili się w trzeciej części, i to oboje. Za to chodzi mi po głowie – i jest to bardzo prawdopodobne – wyjęcie z owej szafy Miszy Popowskiego. Do tej historii, którą chcę opowiedzieć, on by mi bardzo pasował. Pogadam z nim jeszcze i zobaczę, jak się do tego ustosunkuje (śmiech).

Zdradzisz zatem, o czym będzie kolejna część serii?

– Tytuł nowej powieści to „Nabór”. Choć wielka polityka znowu znajdzie się w tle, to nie będzie to książka o politycznych zawirowaniach, a o czymś, o czym nigdy do tej pory tak wprost nie mówiłem, choć było przez lata moim głównym zajęciem. Opiszę jak wygląda werbunek agenta, jakie ma znaczenie, jak jest to trudne i skomplikowane, a z drugiej strony ciekawe. Bo trzeba przecież namówić kogoś do zdrady ojczyzny, rodziny, najbliższych, a przy musi on uwierzyć, że robi dobrze. To jest trudna sztuka i jak na dziesięć werbunków jeden się uda, to można ten wynik uznać za bardzo dobry. Czytelnicy bardzo często pytają o to na spotkaniach, więc myślę, że warto wyjaśnić, na czym polega zagrożenie werbunkiem przez obcą służbę, może też podpowiem jak się przed tym bronić. Bo są metody.

Skoro mowa o obcych służbach – istotną postacią w „Odwecie” jest pułkownik Arsen Fiedotow, szef siedmioosobowego zespołu „Bagration”, wchodzącego w skład Departamentu Inspiracji i Dezinformacji GRU i działającego na odcinku polskim. Spytam jako pisarza, a jednocześnie byłego oficera wywiadu: ile w tym literackiej fikcji, a ile prawdy?

– Jeżeli to wymyśliłem, to znaczy, że to jest możliwe (śmiech). Ale poważniej rzecz ujmując, to gołym okiem widać, w jakim kierunku zmierza świat, jakie są metody odziaływania służb specjalnych, w szczególności rosyjskiego wywiadu, na świat zewnętrzny. Te działania odbywają się dzisiaj w połączonych ze sobą przestrzeniach realnej i wirtualnej. Nazwa zespołu „Bagration”’ pochodzi od operacji wyzwalania Polski przez marszałka Rokossowskiego, którego wielbicielem jest Fiedotow. Ludzie, których wokół siebie skupia to jednak nie oficerowie, którzy werbują agentów czy prowadzą operacje specjalne…

Jest tam politolog, historyk…

– …etnograf, filozof. To ludzie, którzy bardzo dobrze znają kraj, którym się zajmują – czasami lepiej niż swoją własną ojczyznę. Ich zadaniem jest wypracowywanie rodzaju algorytmu postepowania wobec określonego państwa i zadaniowania na postawie tego służb wywiadowczych, agentury, a także trolli i botów. To oni pokazują, w jakim kierunku powinny iść uderzenia. W dzisiejszych czasach wywiad nie działa już na rozkaz tego czy innego polityka, lecz zbierają się zespoły analityczne, badawcze, które wypracowują określone koncepcje działań, przekładane potem na konkretne działania, także działania agentów. A na końcu tego łańcuszka zawsze jest człowiek – choćby dziennikarz, który będzie nas przekonywał, że dinozaury żyły z ludźmi, że szczepionki szkodzą i nie ma ocieplenia klimatu. Dwa miliony ludzi to przeczytają i uwierzą, nie mając pojęcia, że tego dziennikarza ktoś wcześniej zainspirował. I to jest w sumie smutna konstatacja, zwłaszcza że ta metoda znana jest od setek lat i dobrze wypracowana przez Rosjan: najpierw dezinformacja, a potem inspiracja do określonego postepowania. Dzisiaj przy masowych możliwościach oddziaływania na społeczeństwo, można osiągnąć niezwykłe rezultaty. Można uderzyć w demokrację jej największą słabością, czyli demokracją.

Vincent V. Severski, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

Zanim ukaże się „Nabór”, do naszych rąk trafi jednak inna twoja powieść, poświęcona słynnej polskiej szpieżycy Krystynie Skarbek. Kiedy możemy się jej spodziewać?  

– Powieść jest już na ukończeniu się jesienią tego roku w wydawnictwie OsnoVa, które jest częścią koncernu Vogue. Pracuję nad nią razem z Piotrem Niemczykiem, który pomaga mi przy dokumentacji, ale też w niezwykły sposób łączy współczesność z opowiadaną historią, bo jego dziadek Stanisław Cat-Mackiewicz był ostatnim, który widział Krystynę Skarbek żywą. Odprowadzał ją do hotelu tego krytycznego wieczoru, kiedy zginęła. Podobno był też jej kochankiem, ale tego Piotr nie potwierdza. Powieść ma odmitologizować Skarbek, pokazać ją od strony zawodowej, profesjonalnej, czego nikt do tej pory nie zrobił. Jest wiele faktów w jej życiu, które dziennikarze czy biografowie przemilczają, albo traktują z nonszalancją, a które dają tak naprawdę zupełnie nowy obraz tej postaci. Również prywatny. Wbrew temu, co twierdzą niektórzy, nie była kochanką wielu mężczyzn, wprost przeciwnie: była wierna Andrzejowi Kowerskiemu, z którym łączyła ją wielka wojenna miłość. Ale nie piszę biografii Krystyny Skarbek, lecz skupiam się na jednym fragmencie z jej życia, trwającym tylko dwa tygodnie, za to moim zdaniem niezwykle ciekawym, bo pozwalającym przybliżyć tę wspaniałą postać polskiej patriotki żydowskiego pochodzenia, pracującej dla wywiadu brytyjskiego.

Rozmawiał Przemysław Poznański

*Vincent V. Severski pisarz i były oficer wywiadu PRL i RP, działający przez 26 lat pod przybraną tożsamością. W 1990 roku został pozytywnie zweryfikowany. Za granicą spędził 13 lat. Realizował zadania na Wschodzie, Azji, Bliskim Wschodzie, Afryce i Europie. Odbył około 140 misji w blisko 50 krajach. Zna biegle trzy języki. Jest postacią dobrze znaną w międzynarodowym środowisku oficerów służb specjalnych. Ze służby w wywiadzie odszedł w 2007 roku na własną prośbę w stopniu pułkownika. Odznaczony i wyróżniany przez prezydentów i premierów RP, szefów zaprzyjaźnionych służb wywiadowczych oraz Legią Zasługi przez prezydenta Baracka Obamę. Jako prozaik zadebiutował w 2011 roku powieścią „Nielegalni”, kontynuowaną książkami „Niewierni”, „Nieśmiertelni” i „Niepokorni”. Na podstawie dwóch pierwszych powstał serial wyprodukowany przez CANAL+. Jest też autorem powieści „Zamęt” i „Odwet”.

Vincent V. Severski, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com
%d bloggers like this: