Tekst Woolf jest nadal aktualny – z jednej strony to dobrze, bo świadczy o uniwersalności jego przesłania, lecz z drugiej strony szkoda, że wciąż borykamy się z tymi samymi problemami – mówiły o „Własnym pokoju” Sylwia Chutnik i Karolina Sulej podczas spotkania wokół nowego wydania eseju.

„Własny pokój” to napisany dziewięćdziesiąt lat temu bazowy tekst feministyczny, który postuluje przestrzeń do tworzenia, niezależność myśli, niezależność ekonomiczną kobiet. Tekst powstał w burzliwym okresie dyskusji o prawach wyborczych kobiet. Gdy kobiety zdołały je wywalczyć, sufrażystki zaczęły zadawać sobie samym pytanie: co dalej? Jakie zmiany społeczne i kulturowe powinny nastąpić, by kobiety zyskały należne im miejsce w społeczeństwie?
Okazuje się, że postulaty podniesione przez Virginię Woolf nadal postulatami pozostają. Z tego powodu Sylwia Chutnik liczy, że Woolf jest jedną z wielu feministek, które przeczytamy na nowo ze zrozumieniem.

„Własny pokój” we współczesnej wersji, wydanej przez Wydawnictwo OsnoVa, to esej przetłumaczony przez Agnieszkę Graff i wzbogacony o historie i refleksje sześciu twórczyń i silnych kobiecych osobowości: Edyty Bartosiewicz, Joanny Bator, Magdaleny Cieleckiej, Katarzyny Kozyry, Martyny Wojciechowskiej i Ewy Woydyłło. Historie tych kobiet, które łączy niezależność myślenia i odwaga do pójścia swoją unikalną drogą zostały spisane przez dwie feministki, aktywistki społeczne, pisarki i przyjaciółki – Sylwię Chutnik i Karolinę Sulej.
Czy książka powstała z intencją, by posłużyła innym twórczyniom? Niekoniecznie. Według jej autorek, dla których Virginia Woolf była i jest ważnym wzorcem osoby niosącej kaganek społecznych przemian, własny pokój – ten metaforyczny – jest ważny dla absolutnie każdej kobiety. Bo prawo do samorealizacji i autoekspresji – chociażby wyrażonej w sposobie ubierania się – jest niezbywalnym prawem człowieka.
Rozmówczynie Sylwii Chutnik i Karoliny Sulej w swoich opowieściach zamieszczonych w książce nie ukrywają, że pójście swoją drogą oznacza poniesienie pewnych kosztów. Z perspektywy wielu lat oceniają jednak, że było warto. Chutnik mówi, że „żeby pisać, trzeba przestać być grzeczną i sympatyczną. To cena, którą musimy zapłacić.”
Karolina Sulej podkreśla wagę własnej przestrzeni, w której „można oświetlić duszę”. Nasyciwszy się tym światłem, płynącym ze środka, mając poczucie głębokiej samoakceptacji i zrozumienia, kobieta jest w stanie również do świata podejść tak samo – z akceptacją i zrozumieniem. I choć czasem najpierw świat na naszą emancypację odpowiada rozczarowaniem – bo nie robimy tego, co nam narzucił – prędzej czy później akceptuje nas w naszej najprawdziwszej wersji.
Joanna Bator w rozmowie z Karoliną Sulej wspomina, że jej matka długo nie akceptowała jej życiowych wyborów. Miała nadzieję, że pisarka „ułoży sobie życie” z niemieckim dentystą, będzie opływała w dostatki i cieszyła się stabilizacją. Okazało się jednak, że zew artystyczny był w życiu pisarki tym najbardziej donośnym. Dlatego to temu właśnie wołaniu duszy podporządkowała swoje życie prywatne. I choć w innych sferach – w sferze cielesności, akceptacji swojej fizyczności – pisarce trudniej przyszła samoakceptacja, tu również zdołała się uporać z poczuciem niewystarczalności.
Decyzje, które podejmuje kobieta chcąca iść swoją drogą, bywają trudne. Jednak należy „z bólem swoich decyzji dojść do ładu”, jak się wyraziła Sulej. Pisarce bardzo dużo dały długie i głębokie rozmowy z Ewą Woydyłło, psychoterapeutką, która podkreśla wagę bycia „wystarczającą” – artystką, matką, żoną. Bo pełniąc szereg społecznych ról kobieta nie jest w stanie – i nie powinna nawet się starać – w każdej z nich osiągać wyimaginowanych i narzuconych sobie samej wyżyn.
To ważne, byśmy we własnym pokoju i własnej życiowej przestrzeni czuły się komfortowo. Aby ten komfort osiągnąć, nie musi być ona doskonała.
Osoby wybrane do opowiadania historii na kanwie eseju Virginii Woolf to kobiety charyzmatyczne, twórcze, ale również stanowiące inspirację dla innych. Często dające wsparcie – także osobom spoza naszego kręgu kulturowego, jak Martyna Wojciechowska – i zachęcające do życia poza schematami. Są one postaciami dla wielu z nas ikonicznymi, stanowią część naszej historii – jak Edyta Bartosiewicz, która towarzyszyła niejednej z nas w okresie dorastania, czy Ewa Woydyłło, która po czterdziestce dokonała wielkich przemian w swoim życiu. Takie właśnie liderki są niejako potomkiniami Virginii, która jako pierwsza zachęcała do konkretnych, emancypacyjnych działań, uniezależniających od systemu patriarchalnego. Na spotkaniach autorskich, które odbywają się w różnych miejscach w całej Polsce, to z kolei Sylwia Chutnik i Karolina Sulej przekazują kobietom idee zawarte zarówno w eseju, jak i rozmów powstałych na jego bazie, wywołując wielkie emocje i poruszenie wśród swoich słuchaczek.
Takie właśnie kobiety i takie wspierające, wzruszające rozmowy mogą odbywać się – i odbywają – w naszym wspólnym, prokobiecym pokoju. Możemy w nim ujawnić nasze najmroczniejsze sekrety, dzielić się obawami, popłakać ze wzruszenia, ujawniać emocje których się boimy. Jak mówi Ewa Woydyłło: „jesteś tak chora, jak twój sekret”.
W naszym wspólnym, kobiecym pokoju możemy nie tylko tworzyć, czytać i marzyć. Możemy również płakać, wzruszać się, skarżyć. I wzajemnie się leczyć, by doznać poczucia szczęścia i dumy z pełni kobiecości. Niezależnie od tego, co ta pełnia dla nas oznacza.
Spotkanie z Sylwią Chutnik i Karolina Sulej, współautorkami książki „Własny pokój” Virginii Woolf w tłumaczeniu Agnieszki Graff wydanej przez OsnoVa Publishing
Prowadzący: Kultura do Kwadratu Anna Sańczuk i Maciej Ulewicz
BNP Paribas ul. Marszałkowska
25 czerwca 2019