Jest pewna płaszczyzna wyobraźni człowieka, z której rodzą się zarówno obrazy jako fakty malarskie, jak i obrazy jako pewien akt poetycki – mówił malarz i poeta Ryszard Grzyb podczas zakończenia jego najnowszej wystawy w galerii Propaganda.
Ryszard Grzyb nie tylko tworzy obrazy oraz wiersze, ale łączy poezję ze swoim malarstwem, nadając obrazom tytuły, które na pierwszy rzut oka wydają się nie mieć związku z tym, co przedstawione na płótnie.

fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com
– Ale gdy zaczynamy myśleć o tytule i o tym, co na obrazie, to czasami znajdujemy powiązania. Lubię, gdy obraz dotyczący czegoś poważnego spotyka się z tytułem, który jest kompletnie idiotyczny. To jak u Hrabala, gdzie rzeczy bardzo śmieszne spotykają się z ostatecznymi, radość i groteska spotyka się ze śmiercią i melancholią – tłumaczył artysta podczas spotkania prowadzonego przez Pawła Sosnowskiego, właściciela warszawskiej galerii Propaganda z okazji zakończenia wystawy „Tyłem do przodu”.

fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com
Tytuł wystawy znajdował odzwierciedlenie w sposobie ekspozycji prac artysty – niektóre z dzieł eksponowano bowiem tyłem, gdzie Ryszard Grzyb umieszcza tytuł obrazu i swój podpis. Dopiero w trakcie oglądania dzieła były odwracane, tak, żeby pokazać ich awers.
O ile więc sam tytuł obrazu może wyrastać z poezji (np. „Namalowałem dwa kwadraty, jeden taki, drugi siaki”), o tyle sam obraz łączy świat malarstwa ze światem poezji, poprzez – jak mówił Ryszard Grzyb – łączenie ze sobą elementów, które nie występują w rzeczywistości, np. sylwetek zwierząt i wpisanych w nie motywów roślinnych, umieszczonych na niejednoznacznym, abstrakcyjnym tle.

Grzyb jest jednym z najbardziej znanych polskich artystów, laureatem prestiżowej Nagrody im. Jana Cybisa. Był współzałożycielem grupy artystycznej Gruppa, w skład której wchodzili poza nim Paweł Kowalewski, Jarosław Modzelewski, Włodzimierz Pawlak, Marek Sobczyk i Ryszard Woźniak. Okazją do utworzenia Gruppy była wspólna wystawa, która miała się odbyć 13 grudnia 1982 roku w pierwszą rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, lecz ostatecznie została przesunięta o kilka miesięcy. Gruppa porównywana była do słynnej niemieckiej grupy Neue Wilde(Nowi Dzicy). Artystów łączył wspólny styl, inspirowany nurtami neoekspresjonizmu. Wydawali też wspólnie pismo „Oj dobrze już”.

fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com
– Jako jedyni umieliśmy przekazywać pewne idee nie tylko w malarstwie, ale także w formie literackiej – mówił Grzyb. Jego samego twórczość poetycka interesowała od zawsze, jako poeta zadebiutował, zanim stał się jeszcze znany jako malarz.
– Moja edukacja plastyczna zaczęła się w liceum plastycznym, ale malować chciałem już w podstawówce. Wiersze zacząłem pisać później, w trzeciej klasie liceum, gdy w czasopiśmie „Nowy Wyraz” przeczytałem poezję amerykańską lat 60., w tym wiersze Sylvii Plath. Zauroczył mnie ich bezpośredni sposób wyrażania myśli – tłumaczył artysta.

W 2004 roku artysta rozpoczął multimedialny projekt „Zdania napowietrzne”, w ramach którego kolekcjonuje krótkie sentencje poetyckie.
– W 1991 przebywałem w Kolonii i nosiłem ze sobą notatnik, w którym notowałem to, co zobaczyłem lub usłyszałem i mnie zaciekawiło. Zbierałem to i w końcu pomyślałem, żeby wybrać krótkie komunikaty, które nazwałem „absurdalnym haiku” – tłumaczył Ryszard Grzyb. Utwory zebrane zostały w tym tomiku, ale trafiają też na billboardy, pocztówki, kubkach czy neony lub tabliczki informacyjne.

Z napisanych przez Grzyba wierszy jednym z najbardziej znanych jest „Litania malarza”.
– Napisałem poemat „Jedna góra, trzy sny (Historia uspokajającego się ego)”, w którym pojawiła się wyliczanka, zaczynająca się od słów: „Nie malować zwierząt / Nie malować ludzi / Nie malować martwych natur / Nie malować pejzaży…”. Dopiero po pewnym czasie ta wyliczanka wyskoczyła z poematu, stała się czymś samoistnym – mówił Grzyb.

fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com
„Litania malarza”, nazywana dziś manifestem Ryszard Grzyba, stała się m.in. „eksponatem” podczas wystawy artystów konceptualnych w Białymstoku.
– Moi koledzy malarze słyszeli ją wielokrotnie, ale nie zainteresowała ich, za to konceptualiści uznali, że to najlepsza praca na wystawie – przekonywała artysta. Także podczas wystawy „Co po Cybisie” w warszawskiej Zachęcie, Sala Matejkowska otrzymała tytuł „Litania malarza”, a podczas zwiedzania odtwarzane było nagranie wiersza czytanego przez samego autora. Bo „Litania…” opowiada o tym, że nawet jak malujemy coś łatwego do zakwalifikowania, ptaka czy nosorożca, to malarstwo pozostaje czymś nieuchwytnym, bo to co na obrazie jest czymś więcej, niż przedmiot, który możemy nazwać. Nie malujemy więc zwierząt, ale wyobrażenie artysty o zwierzętach.

– W sztuce ważne jest to, żeby przeskoczyć estetykę, trzeba znać jej zasady, ale ona musi przestać być ważna, by dzieło mogło stać się nieprzewidywalne. Poeta Dylan Thomas powiedział kiedyś, że ważne są dla niego te obrazy, w znaczeniu utworów poetyckich, które jego samego zaskakują. Bo w sztuce musi być element transgresji, metafizyki, która rodzi się tylko wtedy, gdy przeskakujemy estetykę – zaznaczał Ryszard Grzyb.
Lekcja poezji i malarstwa dla początkujących i zaawansowanych
Prowadzenie Paweł Sosnowski
Propaganda, 12 stycznia 2019