Czym można zwolennikowi filozofii Henry’ego Davida Thoreau i ekoentuzjaście, jakim chyba jestem, sprawić przyjemność? Można choćby dobrą „eko” książką, ale trzeba się postarać. Bo ktoś, kto już niejedną książkę przyrodniczą pochłonął, wie czego powinien się po takiej lekturze spodziewać. Dlatego, gdy napiszę, że zachwyciła mnie opowieść „O drzewach, które wybrały Tatry” autorstwa Tomasza Skrzydłowskiego i Beaty Słamy, to samo to już wystarczy za recenzję i rekomendację tej książki.
Ale to byłoby nie dość i dalece nie wyczerpywałoby wszystkiego dobrego, czym chciałbym się z czytelnikami podzielić po lekturze tej pozycji. Bo Wydawnictwo Tatrzańskiego Parku Narodowego przygotowało książkę nie dość, że mądrą, to jeszcze po prostu śliczną. Zatem właśnie od szaty graficznej zacznę. Przyzwyczajeni jesteśmy, że współcześni wydawcy stosują skład typowy i nawet wówczas, gdy sama treść jest nietuzinkowa, to ostatecznie większość książek wygląda zazwyczaj podobnie. Wyjątkiem są oczywiście wydawnictwa albumowe. Tu wydawca zaczerpnął nieco z tej szlachetnej formy, by podkreślić wartość treści. I oczywiście zrobił słusznie, bo już od chwili, gdy tylko weźmiemy książkę do ręki mamy świadomość obcowania z czymś wyjątkowy. Nieczęsto się zdarza, by okładka nie miała „grzbietu”, co bynajmniej wcale nie wynika z oszczędności, i jest zabiegiem samo przez się dość ciekawym, i by zaskakiwała tuż po jej otwarciu. Zabieg ten tu jest podwójnie uzasadniony. Raz, bo zwraca uwagę na coś niestandardowego, dwa, bo każe przyjrzeć się temu, co trafia do naszych rąk i tak zaskakuje formą. A ma czym zadziwić, bo oto po rozłożeniu tryptyku jej stron oczom czytelnika ukaże się fantastyczny obraz przyrody. I tu już nic więcej nie napiszę, by nie zdradzić szczegółów i pozwolić każdemu na jego osobiste odkrywanie tajemnic przygotowanych przez wydawcę. Przy tym ciekawostką jest to, że książka ma cztery warianty okładki i to czytelnik może sobie wybrać „korę”, która chroniła będzie wnętrze jego własnej książki o tatrzańskich drzewach.
Ale to nie wszystkie zaskoczenia czekające na tego, kto sięgnie po książkę Skrzydłowskiego i Słamy. Kolejnym nawiązaniem do formy albumu jest prawdziwe bogactwo ilustrujących książkę urokliwych zdjęć przyrody tatrzańskiej. Przy tym ich autorzy (wymienię alfabetycznie): Józef Bobak, Julita Chudkow, Edward Lichota, Grzegorz Leśniewski, Marcin Scelina, Tomasz Skrzydłowski, Wojciech Różański, Antoni Zięba, Tadeusz Zięba, Marian Wisthal, a nade wszystko Agata i Mateusz Matysiakowie oraz Bartek Solik są właściwie współautorami tego dzieła na równi ze Skrzydłowskim i Słamą. Publikację wzbogacają – i ukazują tatrzańską historię – też zdjęcia ze zbiorów Photospoland.com, Muzeum Tatrzańskiego im. Dra Tytusa Chałubińskiego, Ośrodka Dokumentacji Tatrzańskiej im. Zofii Radwańskiej-Paryskiej i Witolda Paryskiego oraz Wiesława Siarzewskiego.
Filozof znad stawu | Henry David Thoreau, Walden czyli życie w lesie
O składzie już wspomniałem, ale warto dodać, że przywodzi na myśl starą dobrą szkołę zecerską z dawnych lat – gdy książka była dobrem cennym. Mi osobiście, z racji doświadczeń i wykształcenia, taka szata graficzna sprawiła nieprawdopodobną satysfakcję. I może tylko przydałaby się nieco większa czcionka, ale to takie marudzenie kogoś, kto „czytając w wannie stracił wzrok”.
Baśń z igieł i liści | Peter Wohlleben, Sekretne życie drzew
I tak przechodzę do treści. Na pewno nie jest to tylko atlas drzew rosnących w TPN-ie. To nie tylko szesnaście opowieści o korze, liściach i konarach. Nawet nie tylko barwnie opowiedziana historia zasiedlania Tatr przez owe drzewa, choć sama przez się jest niezwykle ciekawa i przyznaję ze zdziwieniem, że dla mnie okazała się być zaskakująca. Wydawałoby się przecież, że to co nas otacza, zawsze tu było i do tego zawsze było takie samo. Wszak drzewa żyją setki lat, a niektóre gatunki nawet znacznie dłużej, więc z ludzkiej perspektywy są „odwieczne”. O ile jednak nie posiadamy wiedzy dendrologicznej, po tej lekturze na naszych roślinnych sąsiadów spojrzymy zupełnie inaczej. I pojęcie „zawsze” nabierze innego znaczenia.
Ale nie jest w sposób encyklopedyczny podana wiedza o sposobie rozmnażania roślin, choć bogactwo sposobów wymyślonych w tej materii przez naturę po prostu zdumiewa i będzie też przyczynkiem do przyjrzenia się roli innych mieszkańców lasu, zwłaszcza ptaków, które w wielkim dziele natury nie tylko sekundują drzewom. Ale autorzy sięgnęli też dalej, do mitów i tradycji kultury, przybliżając nam w ten sposób postrzeganie przez ludzi drzew na przestrzeni wieków. Oto w niebanalny sposób dostajemy zatem historie czerpiące z mitów greckich i rzymskich, z legend i sag skandynawskich i germańskich oraz z już nam bliższej demonologii ludowej mieszkańców tych terenów. Jednak i to nie wszystko, bo przecież to jest książka „ O drzewach, które wybrały Tatry”. Skoro więc „książka”, to autorzy pozwolili sobie sięgnąć do najpiękniejszych tekstów literackich, w których opisane na jej kartach drzewa zostały utrwalone dla potomności.
Znajdziemy tu m.in. fragmenty utworów Mickiewicza, Goethego (w tłumaczeniu Wisławy Szymborskiej), Asnyka, Leśmiana, czy Franciszka Karpińskiego – autora m.in. słów kolędy „Bóg się rodzi”. Ale przywołane są też w książce znane nam przysłowia i przyśpiewki ludowe. Czyni to jej treść nam bliższą, a przy tym pokazuje, że drzewa obecne są w kulturze nie tylko jako źródło materiału poligraficznego, na którym słowa, zdania, książki są drukowane. Nie sposób w tak krótkiej formie jaką jest recenzja zawrzeć wszystkiego, co autorzy umieścili na kartach swojej opowieści o tatrzańskich drzewach. Ale też nie należy tego czynić. Należy co najwyżej zachęcić innych do sięgnięcia po książkę, zwłaszcza gdy jest dobra, i dać im możliwość samodzielnego odkrywania tajemnic, szyfrów i kodów kulturowych umieszczonych w tekście przez autora. Tym razem jest też mały „smaczek”, o którym po prostu nie wypadałoby nie wspomnieć, bo to książka o roślinach.
Niezwykła moc ilustracji | Rozmowa z Aleksandrą Kucharską-Cybuch [WIDEO]
Bo jest tu też i element kulinarny. Skrzydłowski i Słama przywołują przepisy na kiszone liście, mąkę z kory, herbatki i leki z drzewnej apteki i, co pewnie ucieszy współczesnych miłośników nieco mocniejszych trunków, przepisy na ciekawe nalewki. Zatem zapraszając do lektury książki tym razem mogę też życzyć zdrowia i smacznego, co z niekłamaną przyjemnością czynię.
Tomasz Skrzydłowski, Beata Słama, O drzewach, które wybrały Tatry
Wydawnictwo Tatrzańskiego Parku Narodowego 2018