Kiedy dziennikarz śledczy zabiera się za pisanie powieści sensacyjnej i to w oparciu o sprawę, której poświęcił ponad dwadzieścia lat swojego zawodowego życia, można mieć obawy czy uda mu się oderwać od publicystyki, a bardziej nawet jeszcze: czy nie przeładuje fabuły zbyt wieloma szczegółami z tak dobrze znanego mu wielowątkowego śledztwa. W przypadku „Krótkiej instrukcji obsługi psa” na szczęście tak się nie stało.
Nieznani bliżej złoczyńcy porywają młodego dziennikarza, by wykonać na nim egzekucję. Na czyje polecenie działają? Komu mężczyzna podpadł? To stara się sprawdzić Pismak, redakcyjny kolega zaginionego – i musi to zrobić wbrew wszelkim próbom bagatelizowania sprawy przez policję i prokuraturę, która uparcie przekonuje, że dziennikarz po prostu wyjechał z kraju. Ale – co istotne – to nie Pismak wyrasta w książce na główną postać. Jest tu jeszcze Joachim, były „pies”, obecnie Detektyw – dla mnie postać najważniejsza: zarysowana z niezwykłą dbałością o szczegóły, trójwymiarowa, żywa, targana wątpliwościami – tak w sprawach zawodowych jak i osobistych. To Joachim odkrywa niezwykle ważny trop, mogący pomóc w rozwikłaniu sprawy zaginięcia (morderstwa) dziennikarza. Nie potrafi przejść nad tym do porządku dziennego. Chcąc nie chcąc angażuje się w śledztwo, co musi ostatecznie zaważyć na jego dalszym życiu.
Książka wciąga od pierwszej strony i zmierza do zupełnie niespodziewanego finału, rodem z thrillera, bohaterom przyjdzie na kartach powieści zmierzyć się wielokrotnie z niebezpieczeństwem i nie wszyscy w tej opowieści wyjdą cało, bo żyć im przyszło w sieci brudnych politycznych i biznesowych powiązań, korupcji i przemocy, a ich determinacja rozbija się o bezsilność – także wobec bezprawnych działań aparatu mającego z założenia służyć wymierzaniu sprawiedliwości.
Krzysztof M. Kaźmierczak całe lata swojego zawodowego życia poświęcił tragicznej sprawie porwania i zamordowana w 1992 roku poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary – bez wątpienia wykazywał się i wciąż wykazuje determinacją, by osoby winne tej zbrodni wreszcie poniosły karę. A jednak powiem teraz coś, co może autorowi się nie spodobać: im mniej wiecie o sprawie Ziętary, tym bardziej wciągnie was „Krótka instrukcja obsługi psa”. Albo inaczej: jeśli tylko jest to jeszcze możliwe, zacznijcie od „Instrukcji…”, a dopiero potem sięgnijcie do faktów, do których nawiązuje fabuła, w tym do wydanej prawie rok temu dokumentalnej książki, której Kaźmierczak jest współautorem, a także do jego artykułów śledczych. Dzięki temu podczas lektury powieści unikniecie ciągłego szukania klucza: porównywania postaci fikcyjnych i rzeczywistych, oddzielania wyobraźni autora od faktów, a będziecie mogli skupić się na niewątpliwie wciągającej fabule. A mnie, który zna wcześniejszą książkę, pozostaje docenić fakt, że autorowi „Instrukcji…” udało się to, co wydawało się w tej sytuacji najtrudniejsze: oderwać się od akt autentycznej sprawy. I choć znajdziemy tu jeden czy dwa akapity lepiej pasujące do tekstu publicystycznego, niż do powieści sensacyjnej, to jednak Kaźmierczak stworzył powieść, która może zaistnieć jako całkowicie autonomiczna.
Krzysztof M. Kaźmierczak, Krótka instrukcja obsługi psa
Zysk i S-ka 2016