Każdy ma coś takiego. Coś, co tkwi w człowieku i wcześniej czy później doprowadzi do jego zguby. To dlatego jej życie musiało pęknąć. Bomba od początku tykała pod spodem. Sasza spaliła akcję policyjną nie dlatego, że się upiła i prawie zginęła, narażając życie kilku osób, ale dlatego, że nie umiała być sobą – w ”Pochłaniaczu” Katarzyna Bonda tworzy fascynującą postać głównej bohaterki, samotnej matki, zdolnej profilerki, alkoholiczki.
Sasza Załuska, była policjantka pracująca pod przykrywką, po siedmiu latach pracy w Instytucie Psychologii Śledczej w Huddersfield wraca do Polski. W czasie pobytu w Anglii zgłębia techniki profilowania geograficznego, metody wspomagającej pracę policji, która w maksymalnym uproszczeniu, polega na ustaleniu prawdopodobnego miejsca zamieszkania sprawy przestępstwa. Jednak Sasza porzuca profilowanie geograficzne, żeby zająć się życiowymi narracjami przestępczymi. Szybko okazuje się, że ma do tego prawdziwy talent. Profilerka może określić płeć przestępcy, wiek, sytuację rodzinną, cechy charakteru itd. I tym samym przyczynić się do wyeliminowania konkretnych osób z grona podejrzanych czy też zwrócenia uwagi na innych.
Katarzyna Bonda nie jest pierwszą autorką kryminałów, którą zainteresowała praca policyjnych profilerów (wczesniej, przed Załuską był też Hubert Meyer, bohater m.in. „Florystki“). Ciekawą postać psychologa i profilera udało się stworzyć m.in. Michaelowi Hjorthowi i Hansowi Rosenfeldtowi, autorom kryminalnego cyklu o Sebastianie Bergmanie (o tworczości tych panów napiszę wkrótce). Jednak to Bonda jako pierwsza umieściła główną postać profilera w polskich realiach.
Czytaj także: KREW ZA KREW | Katarzyna Bonda, Okularnik
Sasza wraca do Polski nie tylko z nowymi umiejętnościami, ale także z córką (informacje o jej ojcu Bonda subtelnie serwuje nam po kawałku przez całą książkę), długami (odpowiedzi na pytanie: u kogo, nie otrzymujemy po lekturze „Pochłaniacza”), trudnymi relacjami rodzinnymi, z którymi szybko będzie musiała się zmierzyć, faktami z przeszłości, których żałuje, a także z alkoholizmem. Z tym nałogiem zmaga się już co prawda niejeden bohater kryminałów, chociażby Harry Hole z cyklu autorstwa Jo Nesbø, jednak autorka podkreśla, że alkoholizm kobiet znacznie różni się się od alkoholizmu mężczyzn. Dlatego Bonda sporo miejsca poświęca analizie przyczyn, które sprawiają, że kobiety sięgają po kieliszek (jak to się zaczęło?, gdzie jest granica między piciem a nałogiem?, w którym momencie trzeba się już bać?), skutkom nałogu, przebiegowi terapii, reakcji otoczenia i rodziny. Z tego powodu „Pochłaniacz” jest więc nie tylko kryminałem, ale także opowieścią o walce z nałogiem.
„To główny problem w procesie trzeźwienia. Ustalić moment wejścia do piekła. Jego dno nie znajduje się tak daleko. A spada się błyskawicznie. Na początku każdemu alkoholikowi wydaje się, że potrafi kontrolować picie, zapewnia sam siebie: to tylko jeden drink. Bo jestem smutna, wesoło mi, nadarza się okazja. Zawsze jest okazja, a jak jej nie ma, to się ją znajdzie” [fragment książki].
Sasza od siedmiu lat nie miała kropli alkoholu w ustach, a jednak przez całą opowieść walczy z pokusą napicia się. Jak wyjaśnia Bonda to czego potrzebuje alkoholik (bo alkoholikiem jest się do końca życia) to rutyna, a najgorsze jest wyrwanie z niej i zmiany. A życie Saszy po powrocie do kraju i przyjęciu pierwszego zlecenia zaczyna przypominać jazdę na górskiej kolejce. W tej książce jest niemal wszystko: przekręty, miłość, muzyka, konflikty rodzinne, gwałty, pożar, tajemnice sprzed lat, mafia, seks, duże pieniądze, nieślubne dzieci, eksplozje, złoto, narkotyki, egzekucje, no i księża.
Czytaj także: WIARA, NADZIEJA, ZBRODNIA | Joanna Jodełka, Polichromia
”Pochłaniacz“ jest jak rozsypane puzzle. Autorka podrzuca nam kolejne kawałki, dorzuca szczegóły, wraca do przeszłości, pokazuje historie kolejnych bohaterów. Niemal od początku wiemy, kto zabił. A raczej wydaje nam się, że to wiemy. Bo szybko okazuje się, że historia opowiedziana przez najważniejszego świadka może być wyłącznie wersją zdarzeń, w które on sam chce wierzyć. Sasza i inny bohaterowie tej opowieści, stają się powkładać puzzle na właściwe miejsca. Tylko, że jest to łatwe, bo w ”Pochłaniaczu“ ciężko znaleźć bohatera bez skazy. Każdy ma swoją historię, kłamstwa, tajemnice, listę błędów, wybory, które zaważyły na przyszłości. Przez książkę wciąż przewija się motyw wyboru. Jedno wydarzenie wrzuca życie na zupełnie inne tory niż chciałby. Bohaterowie ”Pochłaniacza“ w różny sposób radzą sobie z własnymi wyborami. Do niektórych wrócą one po latach, inni będą odtwarzać jeden dzień w kółko przez reszty życia, jeszcze innych dopadnie szaleństwo.
Czytaj także: OBMYŚLMY WSPÓLNIE TO MORDERSTWO | Interaktywna zabawa pisarsko-czytelnicza Joanny Jodełki: Morderstwo w „Czarnym Kocie”
„Pochłaniacz“ to nie tylko dobrze napisana historia opierającą się o schemat (w dużym uproszczeniu): zabójstwo-dochodzenie-fałszywy trop-przełom-finał. Tutaj historia śledztwa często schodzi na plan dalszy i ustępuje miejsca zarówno historiom o przestępczości zorganizowanej z lat 90., jak i zawiłym losom kolejnych bohaterów. Autorka zdaje się pokazywać bohaterów z każdej możliwej strony. Nawet Słoń, od początku do końca książki zdecydowanie czarny charakter, przeżył wielką tragedię.
Katarzyna Bonda wie, jak siać zamęt w głowie czytelników i budować klimat. Choć książka mogłaby zyskać na dynamiźmie, gdyby autorka bardziej skondensowała niektóre opowieści. Czasem mniej znaczy więcej. I choć po przeczytaniu książki trzeba przyznać autorce, że bardzo dobrze przygotowała się do napisania ”Pochłaniacza“ i zgłębiła wiedzę na temat m.in. osmologii, pracy techników policyjnych, mafii w Polsce czy terapii uzależnienia, to jednak po przeczytaniu kolejnych stron ”budujących klimat“ chciało się więcej akcji. Jednak mimo że czytając ”Pochłaniacza” chwilami ma się poczucie dłużyzny, jest to książka, po którą na pewno warto siegnąć.
Katarzyna Bonda, Pochłaniacz
Muza SA 2014, 2015