Jeśli kłótnia, to do ostatniego słowa, jeśli płacz, to do ostatniej łzy, jeśli seks, to od pierwszego pocałunku do ostatniego orgazmu. W nagrodzonym tegoroczną Złotą Palmą w Cannes, trwającym trzy godziny „Życiu Adeli”, reżyser Abdellatif Kechiche się nie spieszy. A mimo to nie sposób się na tym filmie nudzić. Nie pozwalają na to wylewające się z ekranu emocje.
„Niebieski jest najcieplejszym kolorem” – to tytuł komiksu Julie Maroh (i jednocześnie angielski tytuł filmu Kechiche’a). Niebieskie włosy ma Emma, studentka ASP i lesbijka, która wpada w oko młodziutkiej Adeli. Spotkanie z nią zaważy na całym życiu tej 15-letniej uczennicy liceum, która dopiero odkrywa swoją seksualność. W rezultacie dla Adeli niebieski stanie się w końcu tym, co tak naprawdę symbolizuje, czyli kolorem tęsknoty, bólu.
We francuskim liceum seks nie jest tabu – Adela bez oporów idzie do łóżka z chłopakiem z klasy maturalnej, a koleżanki przyjmują to jako rzecz normalną. Wciąż jednak tabu bywa odmienność. Bycie lesbijką może oznaczać wykluczenie, nieufność, gniew i wyzwiska, a nawet rękoczyny. Ale, co ciekawe, takich problemów nie ma przyjaciel Adeli – gej. To raczej środowisko dziewcząt stawia pierwszą z barier, jaką znajdujemy w filmie.
Nie jest to jednak film o nietolerancji, reżyser nie epatuje scenami tak ogranymi już gdzie indziej. Nie ma więc dramatu comming outu, choć rodzina Adeli stara się nie przyjmować do wiadomości faktu, że „korepetytorka” ich córki może być też jej kochanką (ale nie dopuszczają też myśli, że można wyżyć z bycia artystą), nie ma też problemu wykluczenia, bo Adela szybko zmienia środowisko na takie, które w pełni akceptuje jej seksualność.
„Życie Adeli” przez moment przypomina „Kosowo” Edyty Niewińskiej, choć mamy oczywiście do czynienia z zupełnie innymi bohaterkami. Tytułowa Adela nie ma – w przeciwieństwie do Anieli z „Kosowa” – wątpliwości, którą płeć wybrać. Jej przygody z mężczyznami są mało intensywne, puentowane krótkim „Tak” na nieśmiertelne pytanie: „Było ci dobrze?”, przygoda z kobietą to prawdziwe fajerwerki. Adela – choć cierpi – jest w stanie (inaczej niż Aniela) funkcjonować w codziennym życiu i pracować nie przelewając bólu na innych.
To jest film o barierach, o podziałach, które przebiegają tu najczęściej w sposób nieoczywisty. Owoce morza kontra spaghetti bolognese, białe wino kontra czerwone, seks heteroseksualny kontra homoseksualny. Jeden z tych podziałów wkrada się w prywatne życie bohaterki – to podział między światem artystów, galerii sztuki i rozmów o filozofii a światem nauczycieli z przedszkola. Ten podział drastycznie uwidacznia się, gdy na przyjęciu dla przyjaciół Emmy Adela traktowana jest przede wszystkim jako… świetna kucharka. Zauważa to też Emma i na swój sposób stara się przekonać Adelę, wbrew jej woli, by także została artystką, pisarką. Ten podział doprowadza do pęknięcia i rozłamu.
Moment kłótni i rozpaczy jest tu pokazany dokładnie tak samo jak wcześniej zauroczenie i seks – intensywnie, bez skrótów, ze szczegółami. Pierwszy seks Adeli z Emmą trwa dobry kwadrans i można go potraktować wręcz jako instruktarz łóżkowych zachowań w świecie na „L”, choć oczywiście ma on być przeciwnością mdłego i krótkiego seksu z mężczyzną. Kłótnia i rozpacz są nie mniej intensywne, reżyser pozwala nam je obserwować od początku do końca.
Kechiche dał nam „rozdział 1 i 2” swojej opowieści. W ostatniej scenie bohaterka jest wciąż sporo przed trzydziestką – możliwe więc , że dostaniemy kiedyś „rozdział 3 i 4”. Oby.
Życie Adeli (La vie d’Adèle)
reż. Abdellatif Kechiche
Francja 2013
Dystrybucja w Polsce: Gutek Film