recenzja

Kod Kopernika | Izabela Szylko, Poszukiwacze siódmej księgi

To opowieść o pełnym niebezpieczeństw szukaniu zaginionego dzieła Kopernika, w którym stawką jest nie tylko ów prawdziwy „skarb narodów”, ale i ludzkie życie. A zagłębienie się w przeszłości może stać się drogą do budowania przyszłości – pisze Przemysław Poznański.

Izabela Szylko świadomie wchodzi powieścią „Poszukiwacze siódmej księgi” na terytorium zajmowane przez książki o Panu Samochodziku Zbigniewa Nienackiego, a bardziej może nawet powieści Dana Browna. Poszukiwanie zaginionego dzieła Kopernika staje się więc dla bohaterów książki tyleż niezwykłą i niespodziewaną przygodą osnutą wokół pełnej tajemnic historycznej zagadki, co starciem sił dobra i zła, uczciwości i chciwości, intelektu i brutalnej siły. Lecz choć ani Nienacki, ani Brown tej książki by się z pewnością nie powstydzili, to przecież Szylko tworzy własną oryginalną opowieść – z jej własnymi bohaterami, z jej doskonale udokumentowaną faktografią, a przede wszystkim z pomysłem na fabułę, w której perfekcyjnie wyważone zostają wszystkie elementy, niezbędne dla takiej książki: akcja i historyczna wiedza, tajemniczość i wiarygodne motywacje pełnokrwistych bohaterów.

Jak Jerry poznał Alicję

Owszem, autorka gra toposami i archetypami, świadomie wykorzystując je jednak tylko tam, gdzie są potrzebne, a dekonstruując, gdy okazują się zwietrzałe. Słynne czterdzieści osiem godzin, stale obecne jako czas akcji w powieściach Dana Browna, wykorzysta więc Izabela Szylko na swój sposób, wykpiwając je i wyraźnie puszczając przy tym do nas oko. Co jednak ważniejsze, nie dostaniemy tu wcale pierwszoplanowego męskiego bohatera, choć autorka na dłuższą chwilę sprytnie ukryje przed nami tę informację. Przecież z początku wydaje się, że naszym przewodnikiem po świecie jest mężczyzna – Jerry, czy raczej Jerzy Adams, Brytyjczyk, londyński prawnik o częściowo polskich korzeniach, który otrzymuje informację o śmierci mieszkającej w Krakowie babci i daje się przekonać do przyjazdu na jej pogrzeb.

To jednak pozory – ten pierwszoosobowy narrator staje się bowiem szybko przede wszystkim sprawozdawcą przygód, których wcale nie będzie inicjował. Jerzy Adams opowie nam porywającą historię, jak dajmy na to dr Watson zdający relację ze śledztw Sherlocka Holmesa, czy Pan Samochodzik relacjonujący przypadki Ralfa Dawsona w „Panu Samochodziku i człowieku z UFO”. Historię, której spirytus movens okaże się więc nie on, lecz Alicja, dziewczyna przypadkiem poznana przez niego w samolocie, a przecież w żaden sposób nieprzypadkowa. I w żaden sposób niepełniąca tu roli „kwiatka do kożucha”, jak często dzieje się to w „męskiej” prozie przygodowej.

Przeczytaj także:

W poszukiwaniu „De revolutionibus”

Supermocą Alicji jest determinacja w poszukiwaniu zaginionej księgi z rękopisu „De revolutionibus” Mikołaja Kopernika. Jak się bowiem okazuje, astronom oddał do druku tylko sześć z siedmiu napisanych przez siebie ksiąg tego dzieła. Ostatnią schował, a informację o miejscu ukrycia powierzył siedmiu zaufanym osobom, które miały ją ustnie przekazywać kolejnym pokoleniom. Jeśli to robiły, to w tak wielkiej tajemnicy, że na światło dzienne przez pięć stuleci nie wypłynął nawet ślad księgi. Czy w takim razie da się ją odnaleźć? Czy da się rozwikłać „kod Kopernika” i podarować światu ów najprawdziwszy „skarb narodów”? Szybko przekonamy się, że jeśli ktoś może sobie z tym poradzić, to wyłącznie Alicja. Dziewczyna, dla której odnalezienie siódmej księgi jest prawdziwą idée fixe.

Alicja nie działa jednak sama i nie mam na myśli Jerzego. Szybko okaże się, że od dawna otacza ją  grono zaufanych pomocników, posiadających tyleż rozległą naukową wiedzę, co życiowe doświadczenie. Pomocników, którzy nie zawahają się nawet zaryzykować dla sprawy własnego życia. Powieść Izabeli Szylko jest bowiem thrillerem, a ten – mimo przygodowej otoczki, czy pełnych rodzinnego ciepła scen z rezolutną gosposią Czesiuchną w głównej roli – okazuje się dość szybko opowieścią mroczną, niepozbawioną brutalności, w której musi pojawić się nawet śmierć. W końcu gra toczy się o naprawdę wysoką stawkę. Liczoną w stuleciach, świadczących o unikalności dzieła, ale i – z tego samego powodu – w milionach dolarów.

Przeczytaj także:

Szukać tego, co jest blisko

Izabela Szylko nie stosuje w „Poszukiwaczach siódmej księgi” taryfy ulgowej. Grając motywami powieści awanturniczej, z należnymi jej iście łotrzykowskimi fortelami i nie stroniąc od humoru, zarazem pokazuje właściwą stawkę toczącej się gry, gry o zachowanie narodowej i ogólnoświatowej spuścizny przed zakusami tych, dla których liczy się tylko zysk.

Ale powieść ta staje się też historią o tym, że grzebanie w przeszłości może okazać się niespodziewanie także poszukiwaniem prawdy o sobie samym, o swoich emocjach, o szukaniu własnej drogi. Nieprzypadkowo usłyszymy tu cytat z „Koziołka Matołka” Kornela Makuszyńskiego, o bohaterze, który po szerokim szukał świecie „tego, co jest bardzo blisko”. Bo choć autorka rzuci bohaterów wszędzie tam, gdzie powinni szukać tropów zaginionego skarbu, w tym oprócz Krakowa, m.in. do Fromborka czy Olsztyna, to przecież nie zapomni i o tym, by ta przygoda zmieniła też ich samych, ich system wartości.

„Poszukiwacze siódmej księgi” to także dzięki temu doskonała realizacja prozy gatunkowej, wciągająca, edukująca, poruszająca. Idealnie wpisująca się przy tym w 550. rocznicę urodzin wielkiego astronoma.

Izabela Szylko, Poszukiwacze siódmej księgi
Studio O’Rety, 20 kwietnia 2023
ISBN: 9788394136994

It is a story about the perilous search for the lost work of Copernicus, in which at stake is not only this true 'national treasure’, but also human life. And delving into the past can become a way to build the future, Przemysław Poznański writes about „Poszkiwacze siódmej księgi” (Seekers of the seventh book).

Kup książkę – Bonito

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: