Czy powinniśmy bać się sztucznej inteligencji? A może jednak powinniśmy pozwolić, by wyręczała nas w codziennych obowiązkach? 60 lat temu Alfred Szklarski napisał powieść, która porusza te kwestie, dziś może nawet bardziej aktualne niż wtedy. O „Sobowtórze profesora Rawy” pisze Przemysław Poznański.

Powieść Alfreda Szklarskiego, znanego głównie z serii przygodowej z Tomkiem Wilmowskim, ukazała się w 1963 roku, co nie pozostaje bez wpływu na fabułę, obarczoną raz po raz nachalnymi ideologicznymi wtrętami. Dowiemy się więc choćby, jak ważne wynalazki stworzyli radzieccy uczeni i jak zawodne i niebezpieczne (a nawet śmiertelne w skutkach) bywają czasami dzieła twórców z USA. Pojawi się też, ze współczesnej perspektywy brzmiący dość humorystycznie (bo działo się raczej odwrotnie), wątek zachodnich szpiegów, chcących wykraść naszą myśl technologiczną. Z drugiej strony trzeba autorowi oddać sprawiedliwość – cała przekazywana przez niego wiedza dotycząca cybernetyki podawana jest tu w sposób rzetelny, oddający sprawiedliwość prawdziwym sprawcom postępu.
Maszyna samoucząca
Co więcej, wiedza ta podawana jest w sposób nienachalny, w dawkach, które nijak nie przeszkadzają fabule wpisanej w rytm przygodowej, ale i szpiegowsko-kryminalnej, opowieści miejskiej, skierowanej do młodszych czytelników opowieści o pewnym wybitnym wynalazcy z Katowic, którego dzieło staje się obiektem zainteresowania zachodnich szpiegów przemysłowych.
Cóż to za dzieło? To właśnie tytułowy sobowtór profesora, cybernetyczny człowiek, robot, skonstruowany na tak wysokim poziomie technologicznym, że do złudzenia przypomina swego twórcę. Przypomina więc człowieka – wyglądem, sposobem poruszania się, mówienia, a nawet… umiejętnością podejmowania decyzji na podstawie analizy wcześniejszych zdarzeń. To bowiem najnowsza wersja tzw. maszyny samouczącej się, czyli – jak czytamy – ulepszającej swoje działanie na podstawie wyników poprzedniego działania. Nie wykluczone zresztą, że maszyna jest wręcz homeostatem, a więc robotem zdolnym do wykazywania się sztucznym instynktem.
W końcu: „Człowiek (…) doprowadza do tego, aby roboty będące jego tworem myślały za niego. Takie myślenie maszyny w rzeczywistości odbywa się inaczej niż u człowieka, ale spełnia podobną rolę. (…) podstawą cybernetyki jest założenie, że pomiędzy organizmami i maszynami nie ma zasadniczej różnicy. Ich działaniem rządza te same prawa, a jedyna różnica polega na wysokiej złożoności i organizacji żywych organizmów”.
Przeczytaj także:
Czy maszyny nas zastąpią?
Szklarski pisał więc o tym, co tak naprawdę dopiero dziś na dobre rozgrzewa nasze umysły przy okazji doniesień o możliwościach sztucznej inteligencji, która nie tylko potrafi odpowiadać na zadane jej pytania, ale przede wszystkim stworzyć własne obrazy lub teksty literackie. Inna sprawa, że pytania, które w książce zadaje autor, aktualne były od początku tworzenia maszyn, zbudowanych, by wyręczać człowieka. Czy maszyny nas zatem zastąpią? A co za tym iść może, czy nie przejmą nad nami władzy?
Dylematy poruszane przez Szklarskiego obecne były w tamtym okresie w literaturze światowej, w nurcie science fiction. O wojnie z myślącymi maszynami i dżihadzie butlerowskim (butleriańskim) pisał w „Diunie” Frank Herbert. Z kolei Isaac Asimov w stworzonym przez siebie cyklu zapoczątkowanym „Fundacją” porusza też temat wpływu myślących maszyn na działania ludzi, a w opowiadaniu „Zabawa w berka” (Runaround) wykreował trzy prawa robotyki, czyli regulacje dotyczące kwestii relacji pomiędzy przyszłymi myślącymi maszynami a ludźmi.

Klub Poszukiwaczy Przygód
„Sobowtór profesora Rawy” jest jednak powieścią dla młodzieży i podlega prawom gatunku. Opowieść rozpoczyna się od wątku nie do końca istotnego dla fabuły, czyli akcji, jaką zamierza przeprowadzić Klub Poszukiwaczy Przygód, założony przez syna profesora, Andrzeja, jego szkolnego kolegę, Marka, a także kuzynostwo Andrzeja: Maćka i Bożenę. Ich zamiarem jest zwędzenie proporca biwakującej nieopodal drużyny harcerskiej, co może nie być – i nie jest – zadaniem trudnym, bo wartownicy obozowiska najczęściej smacznie śpią podczas wachty.
Ten wątek pozwala Szklarskiemu głównie na wprowadzenie do m.in. opowieści druha Zawady, jednej z osób dorosłych, które w odpowiedniej chwili zjawiają się by zapewnić dzieciom bezpieczeństwo. A niebezpieczeństwo nadejdzie bardzo szybko, wraz z wyjazdem profesora na konferencję naukową do Anglii. Ten fakt – w owych czasach powszechnie znany, bo wydawanie paszportów i wyjazdy na Zachód było wszak ściśle reglamentowane i kontrolowane – stanie się dla złoczyńców okazją do podjęcia próby wykradzenia z willi doktora tajemnic jego naukowych osiągnięć.
A że na straży domu, zwanego w okolicy Domem Czarnoksiężnika – obok gosposi profesora – zostaną tylko młodzi bohaterowie, to na nich spadnie trudny obowiązek obrony technologicznych tajemnic. Choć nie będą w tej misji zupełnie bezbronni – wszak w gabinecie pozostał Rob, sobowtór profesora, mający umiejętności strzelania z palca gazem usypiającym i obdarzony stalowym pancerzem, przez który nie przebije się żaden nóż.
Przeczytaj także:
Granice samostanowienia
Problem w tym, że Rob nie zawsze chce słuchać dzieci. Wysłany wraz z Bożeną na tajną misję, postanowi sam dokończyć dzieła śledzenia podejrzanych osób, wplątując wszystkich w kłopoty i podważając zaufanie dziewczynki co do tego, czy sztuczna inteligencja rzeczywiście jest bezpieczna, czy można jej zaufać. Ten dylemat stanie się niezwykle istotny także w scenie, gdy fałszywy profesor uda się do radia, by wygłosić pogadankę o cybernetyce, ale źle oceni sytuację i zaatakuje niewinne osoby.
Te epizody w żaden istotny sposób nie wpływają na ostateczną ocenę przydatności Roba, lecz wyraźnie odwołują się do powszechnych, także w tamtych czasach, dylematów dotyczących wyznaczania granic rozwoju sztucznej inteligencji, pozwolenia jej na proces samouczenia, samodoskonalenia, a w końcu też samostanowienia.
Niewielka powieść Alfreda Szklarskiego, dziś nieco już zapomniana, może okazać się więc niespodziewanie jednym z istotnych literackich głosów w dyskusji toczonej na ten temat. Warto więc do niej sięgnąć – i dla poruszanych w niej kwestii, ale i dla oferowanej w niej przygody, w której istotną rolę odegra tak sztuczna inteligencja, jak i wiedza i spryt młodych bohaterów oraz łącząca ich przyjaźń. Do kogo jak do kogo, ale do koleżanek i kolegów można mieć przecież zaufanie.
Alfred Szlarski, Sobowtór profesora Rawy
Wydawnictwo Śląsk, Katowice 1963
Korzystałem z wydania
Alfred Szklarski, Sobowtór profesora Rawy
Wydawnictwo Śląsk, Katowice 1968 (wydanie III)