Moją intencją jest nie straszyć, tylko spróbować ten nasz strach opowiedzieć i w jakimś sensie go przepracować – mówi Dominika Słowik, autorka tomu opowiadań „Samosiejki”, laureatka Paszportu „Polityki” za rok 2019 za powieść „Zimowla”. Rozmawia Małgorzata Żebrowska.

Małgorzata Żebrowska: Debiutowałaś świetnie przyjętą powieścią „Atlas: Doppelganger”, następnie za „Zimowlę” otrzymałaś Paszport „Polityki”. W ubiegłym roku wydano twój zbiór opowiadań, „Samosiejki”. Co zdecydowało o zmianie formy literackiej wypowiedzi?
Dominika Słowik: Ta forma wydawała mi się najodpowiedniejsza do opisania tak złożonego i w pewnym sensie nieobejmowalnego tematu, jakim jest katastrofa klimatyczna. Poza tym – chciałam się sprawdzić w opowiadaniach, które zawsze wydawały mi się trudnym i wymagającym gatunkiem.
Co, według ciebie, łączy wszystkie opowiadania zbioru „Samosiejki”? I co przyszło pierwsze, temat, na który pragnęłaś się wypowiedzieć, czy opowiadania? Jakie wrażenie – jeśli jakiekolwiek – pragniesz wywrzeć na czytelniku?
– Wiele osób mówi mi, że te opowiadania budzą w nich różne rodzaje lęku podczas lektury. Na pewno nie chciałabym czytelnika z tym lękiem zostawić. Moją intencją jest nie straszyć, tylko spróbować ten nasz strach opowiedzieć i w jakimś sensie go przepracować.
Pierwsze opowiadanie zbioru, w którym bohaterka stopniowo ulega lękowi i poczuciu alienacji, dość dobrze oddaje całe spektrum naszych pandemicznych niepokojów. Napisałaś je w czasie pandemii, by odreagować twój lęk?
– To dość zabawne, bo rzeczywiście, pierwsze opowiadanie ma bardzo pandemiczną atmosferę lockdownu, a jako jedyne powstało przed pandemią… Czasem przypadki bywają w literaturze najlepsze.
Czy koniec antropocenu, który wieszczysz w opowiadaniach, napawa cię smutkiem, czy nadzieją?
– Zdecydowanie nadzieją. Jestem przeciwna ustawianiu człowieka w kontrze do natury. Idealistyczna wizja wyjścia poza antropocentryczny punkt widzenia nie ma w założeniu pozbawić człowieka podmiotowości, tylko rozszerzyć podmiotowość na inne byty, z którymi dzielimy nasz świat.
Twoje opowiadania często mają oniryczny klimat, ich związek z rzeczywistością, którą znamy, jest luźny i umowny. Czy zwrócenie się w stronę fantazji to ucieczka od rzeczywistości, czy też sposób na jej zrozumienie?
– To drugie. Nie za bardzo wierzę w terapeutyczne działanie pisania, więc nie wychodzi mi też uciekanie w literaturę. Ja zresztą bardzo często ten mój pseudo-realizm magiczny i oniryzm brutalnie rozbijam, o co niektórzy czytelnicy miewają do mnie pretensje (śmiech).
W jaki sposób pracujesz nad kolejnymi opowiadaniami? Co przychodzi pierwsze: scena, zdanie, bohater/ka? Jakich warunków potrzebujesz, by pisać? Jak często jesteś zadowolona ze swojego pisania?
– Do pisania potrzebuję spokoju, pokoju i czasu. Przy pisaniu „Samosiejek” bardzo pomogły mi moje dwa koty, swoją obecnością i kocią czułością. Teksty zaczynają się różnie – czasem od obrazu w głowie, czasem od konkretnego pomysłu fabularnego, czasem od inspirującego artykułu, czasem od obejrzanego tiktoka (tak, jest takie opowiadanie w „Samosiejkach”…).

Niedawno zakończyłaś pobyt rezydencjalny w Stanach Zjednoczonych, na uniwersytecie Iowa. Jakie wrażenia pozostawił w tobie ten czas? Do jakich refleksji pobudził?
– Bardzo dziwnie było podróżować po takim długim czasie w bezruchu. Od początku pandemii nie wyjeżdżałam za granicę Polski, bardzo mało też wyjeżdżałam poza Kraków. Więc podróż przez ocean miała jakiś abstrakcyjny wymiar. Sama rezydentura była świetna – poznałam wspaniałych ludzi, zarówno z tamtejszego uniwersytetu, jak i dużą grupę pisarzy, którzy brali razem ze mną udział w programie.
Zostałaś jedną z jurorek plebiscytu kulturalnego Onetu, Olśnienia. Jakich olśnień poszukujesz w literaturze, muzyce, sztuce? Co olśniewa Dominikę Słowik?
– Ha! Nie wiem. To bardzo trudne pytanie. Myślę, że nie ma przepisu na „olśnienie”. Przydarza się i już.
Czy literatura może być czynnikiem, który nas przebudzi i zmotywuje do zmiany świata na lepsze?
– Sama literatura nie jest w stanie tego zrobić, ale pomaga. Opowieść, język to fundamentalne elementy naszej cywilizacji i mają ogromny wpływ na naszą rzeczywistość.
Czego sobie życzysz w nowym roku? Czego życzysz światu?
– Tak długo zwlekałam z odpowiedzią, że już jesteśmy daleko w styczniu. Przepraszam! Życzę sobie, żeby mi łatwiej przychodziło odpowiadanie na zaległe maile. Poza tym: życzę sobie i nam wszystkim więcej empatii.
Rozmawiała Małgorzata Żebrowska