artykuł

Koniec procesu Jakuba Żulczyka ws. prezydenta Dudy | Wyrok w poniedziałek

Stojąc przed sądem za słowa, które napisałem na Facebooku czuję się jak członek ciemnego ludu, który władzę ma jedynie wielbić, bo do tego władza jest, aby być wielbioną. Nie, w demokratycznym społeczeństwie, to władza jest dla nas. Mamy prawo – a nawet powinniśmy – reagować, gdy ta władza działa przeciwko naszym interesom. Nawet kosztem savoir-vivre’u i ładnej polszczyzny – mówił Jakub Żulczyk w mowie kończącej wytoczony mu proces o rzekome znieważenie głowy państwa. Wyrok zostanie ogłoszony w poniedziałek.

Jakub Żulczyk, fot. zupelnieinnaopowiesc.com

W całej sprawie chodzi o post Żulczyka, komentujący fakt, że prezydent RP czeka z gratulacjami dla Joe Bidena do czasu nominacji przez Kolegium Elektorskie. Pisarz, jako absolwent american studies na Uniwersytecie Jagiellońskim uznał, że głosowanie elektorskie to czysta formalność i gratulacje należały się prezydentowi-elektowi w chwili ogłoszenia wyników wyborów. „Joe Biden jest 46. prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem” – stwierdził pisarz.

Sprawą zajęła się prokuratura, która oskarżyła Jakuba Żulczyka o zniesławienie głowy państwa. Dziś pisarz poinformował w poście na Facebooku, że proces się zakończył. Podziękował Michałowi Rusinkowi za ekspertyzę i stawienie się w sądzie w charakterze świadka, a także przytoczył treść swojej mowy końcowej.

Pisarz przede wszystkim nie przyznaje się do winy, ale dodaje, że rzeczywiste niebezpieczeństwa, które niesie ze sobą precedens oskarżenia, wykraczają daleko poza osobę Andrzeja Dudy i „rozprawę nad intelektem prezydenta Dudy, oraz jego samodzielnością sprawowania władzy”.  Według Żulczyka znaczenie ma możliwość krytyki władzy, wyrażenia sprzeciwu. „Dla tej sprawy nie ma znaczenia, czy prezydent Duda jest mądry bardziej, lub mądry mniej. Znaczenie ma możliwość krytyki władzy, wyrażenia sprzeciwu” – pisze autor „Ślepnąc od świateł”.

„Co mamy zrobić, jeśli władza łamie nasze moralne standardy, jeśli przestaje się posługiwać kategoriami zdrowego rozsądku, tak jak to ma miejsce w przypadku relacji polsko-amerykańskich na przestrzeni ostatniego roku? Jakie mamy możliwości działania, gdy władza zachowuje się źle, głupio, gdy władza kłamie? Czy władza może nas pouczać w jaki sposób ją krytykować?” – pyta pisarz w mowie końcowej.

Dodaje, że wiele osób krytykowało jego wpis o prezydencie głównie z pozycji tego czy wypada używać takich a nie innych słów. „Co jednak, kiedy sama idea „dobrego wychowania”, „szacunku” staje się narzędziem do kneblowania opinii? I czy szeroko pojęte dobre maniery powinny być przedmiotem postępowania karnego?” – pyta autor „Czarnego słońca”.

Pisarz zastanawia się tez nad tym, co może zrobić obywatel sprzeciwiający się władzy. I dochodzi do wniosku, że niewiele. „Może iść na demonstrację, na której dostanie po oczach gazem, zostanie zawleczony do radiowozu, będzie otoczony przez godziny szpalerem policjantów, a policja w trybie pilnym wyśle oskarżenie do prokuratury. Może zostać zdyscyplinowany. Może na przykład zostać usunięty z pracy, jeśli pracuje w instytucji publicznej. Może stanąć przed sądem po prostu za to, co napisał w mediach społecznościowych” – czytamy.

Jakub Żulczyk podkreślał w swojej mowie kończącej proces, że w żadnym wypadku nie czuje się dysydentem, ofiarą systemu, osobą prześladowaną. „Byłoby to bardzo obraźliwe w stosunku do ludzi rzeczywiście prześladowanych przez władze swoich krajów, chociażby za naszą wschodnią granicą” – mówił. „Moją sprawę traktuję bardziej jako kłopot, trochę śmieszny, trochę straszny, ale na pewno istotny. Wierzę, że ta sprawa jest pewnym papierkiem lakmusowym, jednym z wielu drobnych testów, podczas którego sprawdzamy nasze możliwości obywatelskiego oporu. Stojąc przed sądem za słowa, które napisałem na Facebooku czuję się jak poddany, jak petent, jak członek ciemnego ludu, który władzę ma jedynie wielbić, bo do tego władza jest, aby być wielbioną” – dodawał.

I podkreślał:  „Nie, w demokratycznym społeczeństwie, którym zaczęliśmy się stawać jakiś czas temu, i którym wciąż się stajemy, to władza jest dla nas (…). Mamy prawo – a nawet powinniśmy – reagować, gdy ta władza działa przeciwko naszym (i również swoim) interesom. Nawet kosztem bon-tonu, savoir-vivre’u, ładnej polszczyzny i dobrego wychowania”.

Przeczytaj także:

%d bloggers like this: