Żarty żartami, jednak odpoczynek to jest coś, z czym trzeba uważać, ponieważ można go łatwo przedawkować – pisze w listopadowym felietonie Dawid Kornaga.

Nigdy nie byłem śpiochem. Lubię kłaść się późno i wstawać w miarę wcześnie. Szkoda mi dnia. Dni bywają takie krótkie, nawet te podczas letniej pory. W praktyce pozostaje zaledwie kilkanaście godzin na jako taką aktywność, w której musimy pomieścić opiekę nad bliskimi, opcje zarobkowania i spożywanie posiłków. A do tego dochodzą książki, filmy, podcasty i inne formy konsumpcji kultury i rozrywki. Na dodatek wypada przedsięwziąć w tym czasie spotkania towarzyskie lub miłosne, spotkania online, spotkania w celu przeróżnych interesów. A jeśli jeszcze ciągnie kogoś do publikacji w socialach, to już nie wiadomo, skąd wycisnąć ma dobrą godzinę na to wszystko: wybór odpowiednich filmików, zdjęć, do tego teksty i hasztagi. Jak widać, życie wymaga czasu, a czas wymaga inicjatywy. Więc jak tu długo spać, długo odpoczywać, kiedy tyle spraw do ogarnięcia?
Być może odpoczynek, taki prawdziwy, jest przywilejem tylko bardzo zamożnych? Już nic nie muszą ci wszyscy potentaci, dziedzice, rentierzy. Ale czy rzeczywiście marzą, by leżeć odłogiem? Wątpię.
Z drugiej strony są ludzie, pewnie znamy takich wokół siebie, którzy zwyczajnie się nudzą. Zamiast więc ruszyć tyłek i jakoś pozapychać luki w swoim życiu, zamiast pojechać na granicę z Białorusią, pomóc nieszczęśnikom, którzy wbrew przeciwnościom przedarli się na naszą stronę, albo zamiast zrobić coś innego, równie pożytecznego czy szlachetnego, zwyczajnie, bezczelnie się nudzą. A z nudy odwalają różne głupoty, których potem się wstydzą. Lub wręcz przeciwnie.
Zbyt długi odpoczynek bywa niebezpieczny. I bynajmniej pracoholicy nie mają racji, tu nie chodzi o zapieprz 16 godzin na dobę. Może przynosi to zysk jednemu procentowi siły roboczej. Poza tym jest głupotą, dobrowolnym zesłaniem się na galery i płynięciem w kierunku nie wiadomo jakim i nie wiadomo co oferującym u kresu drogi. Zbyt długi odpoczynek sprawia, że trudno powrócić do codzienności.
Jak widać, życie wymaga czasu, a czas wymaga inicjatywy. Więc jak tu długo spać, długo odpoczywać, kiedy tyle spraw do ogarnięcia?
Jak niebezpieczne mogą okazać się dwutygodniowe wakacje, po których można dorobić się niezłej depresji, niejeden tego doświadczył. Dla odreagowania chce się je kontynuować, choćby w małych narkotycznych dawkach. Co okazuje się totalnym zaprzeczeniem odpoczynku, relaksu, odprężenia — jakkolwiek to nazwiemy. Im więcej chce się odpocząć, tym coraz większa zapłata za ten odpoczynek.
Jeśli o mnie chodzi, nauczyłem się z biegiem lat krótkich sekwencji odpoczywania. Których tak nigdy nie nazywam. Nie interesuje mnie odpoczynek sam w sobie, spocznę na pewno solidnie i bezkompromisowo po wyzionięciu ducha. Interesuje mnie bardziej coś w rodzaju oddalenia, krótkiego, intensywnego, jednak oddalenia od codzienności, co być może pozwala nieco odetchnąć, a więc odpocząć.
Podobną rolę dla wielu spełniają fabuły, szybka forma eskapizmu. Ma to niewątpliwe swoje zalety terapeutyczne. Niekiedy słabsze duszyczki popadają w przesadę, uciekając na przykład w religię, co kończy się niezłym opętaniem przez jej zmasowany system podporządkowania. Religia bowiem obiecuje zasłużony odpoczynek po śmierci, po pożegnaniu z tym padołem łez. W przeciwieństwie do nieatrakcyjnej obietnicy ateizmu, że nie będzie nic, religia, praktycznie każda, przedstawia wizję niesamowitej sielanki dla tych, co sobie na nią zasłużą i, żeby nie było, niewyobrażalnej katorgi i poniewierki dla wszystkich, co nań nie zasłużyli. Nie ma zmiłuj, nie ma przebacz, cierp, duszo człowieka, do kresu swojej nieśmiertelności – zdają się głosić nawet pozytywnie nastawieni do życia zakonnicy. Religie uwielbiają wysyłać co jakiś czas wiernym i niewiernym listy z pogróżkami. Żądając w zamian okupu, jakim ma być uznanie ich racji. Inaczej czapa na całą wieczność.
Żarty żartami, jednak odpoczynek to jest coś, z czym trzeba uważać, ponieważ można go łatwo przedawkować.
Tymczasem mamy koniec listopada, czwarta fala nas niesie, podtapia, zabiera ze sobą często ku zaskoczeniu największych mistrzów surfingu egzystencjalnego. Zamiast bić na alarm, spiąć tyłki i coś zrobić nawet wbrew swoim poglądom, wyobrażeniom i domysłom, niezaszczepieni odpoczywają sobie od rozsądku. Odpoczywają i odpoczywają. Przy sprzyjających wiatrach ignorancji oraz mrocznych promieniach cynizmu i krótkowzroczności.
Nie interesuje mnie odpoczynek sam w sobie, spocznę na pewno solidnie i bezkompromisowo po wyzionięciu ducha. Interesuje mnie bardziej coś w rodzaju oddalenia, krótkiego, intensywnego, jednak oddalenia od codzienności, co być może pozwala nieco odetchnąć, a więc odpocząć
Niestety, wszystkie autorytety naukowe to podkreślają, że przez tych według siebie wszechstronnie wykształconych sceptyków, naturalnych erudytów medycyny i nauk pokrewnych, krnąbrnych wolnomyślicieli w imię wolności całej ludzkiej rasy, to właśnie przez nich nie udało się osiągnąć w Polsce wyszczepienia powyżej poziomu gwarantującego odporność populacyjną. W efekcie ofiarami są i będą ci, co dali się dziobnąć igle, co dadzą się jeszcze dziobnąć i przyjmą solidarnie szczepionkę. Niezaszczepieni wybrali odpoczynek od odpowiedzialności, zakochani w swoim zacietrzewieniu i bajaniach o wolności jednostki. Czy jutro zrzucą jarzmo gramatyki i ortografii? Odpoczną od reguł, bo są „totalitarne”, narzucają „sposób formułowania słów”?
Odpoczynek tak, ale nie za długi i zależy od czego. Przerwany odpoczynek tak, jeśli trzeba wziąć się za konkretną robotę. Nie bądź śpiochem, człowieku!