recenzja

Przystanek Sudety | Emilia Teofila Nowak, Hotel Aurora

Zawiść, podejrzliwość, mobbing i rodzinne tajemnice, a z drugiej strony bezinteresowność, chęć niesienia pomocy i wiara w marzenia – wszystko to w „Hotelu Aurora” Emilii Teofili Nowak miesza się ze sobą jak w tyglu, dając bezpretensjonalną, a przy tym nieco „serialową”, opowieść o ludziach, którzy stają na swoje drodze często przypadkiem, ale nigdy już nie będą sobie obojętni.  

Opowieść to „serialowa”, bo rozgrywa się w ciągu kilku miesięcy, w zamkniętej przestrzeni tytułowego hotelu Aurora, gdzie raz za razem zjawiają się nowi goście, których osobiste historie zderzają się z atmosferą miejsca, przesiąkającego coraz bardziej sympatiami i animozjami tych, którzy tworzą stałą tkankę tego zaszytego gdzieś w Sudetach przybytku. Wielość bohaterów sprawia więc, że z łatwością można wyodrębnić z opowieści materiał na kilka, może kilkanaście osobnych epizodów, na wiele  indywidulanych historii, odrębnych opowieści w ten czy inny sposób zahaczających o główną oś fabuły.

A jest nią przyjazd do hotelu Antoniny, menadżerki zwerbowanej do zarządzania miejscem przez córkę właściciela, Grażynę. Sam właściciel – schorowany człowiek w podeszłym wieku – nie jest w stanie przywrócić hotelowi dawnego blasku, potrzebuje więc do pomocy osób rzutkich i pomysłowych. Wystarczy wspomnieć, że zanim nastał czas Antoniny, o hotelu nie było nawet wzmianki w internecie. Czy można się zatem dziwić, że z roku na rok przyjeżdżało tu coraz mniej gości?

Jest jeszcze przystojny syn właściciela hotelu, ale ten woli poświęcać czas na pisanie kryminałów. I choć pomieszkuje w hotelu, nie jest szczególnie mocno zainteresowany pomocą w jego rewitalizacji. Mężczyzna od razu zwraca na siebie uwagę Antoniny, ale wydaje się jej zbyt odległy, w końcu to uznany twórca kryminałów, otaczający się gronem równie, a może nawet znacznie bardziej znanych osób – pisarzy i artystów. Niektórzy z nich zjadą zresztą do hotelu, co znacząco wpłynie zarówno na losy tytułowego miejsca, jak i większości bohaterów.

Przygoda, jaką jest zarządzanie hotelem, nie będzie jednak dla Antoniny wyłącznie źródłem satysfakcji. Jej marzenie o prowadzeniu takiego miejsca szybko zderzy się bowiem z ludzką zawiścią, podejrzliwością, niezrozumieniem. Załoga hotelu doświadczy mobbingu (nie ze strony Antoniny, rzecz jasna), pojawią się oskarżenia, złość, nienawiść. Autorka powieści nie skupia się jednak tylko na negatywnych emocjach. Przeciwstawi im bezinteresowność bohaterki, jej chęć niesienia pomocy i wiarę w to, że marzenia jednak mogą spełnić się w takim kształcie, w jakim chcieliśmy je realizować.

Oczywiście narzuca to opowieści pewne uproszczenia – przede wszystkim takie, że główna bohaterka, skoro mamy ją lubić, musi być osobą bez skazy. Wydaje się, że w takiej opowieści, która wypełnia znamiona prozy popularnej, wręcz przygodowej, jest to zabieg znajdujący swoje uzasadnienie. Tym bardziej że osoby stojące po drugiej stronie barykady, okazują się bardziej niejednoznaczne, choć już główna figura antagonistyczna, z powodu, o którym pisałem wyżej, musi być w gruncie rzeczy pozbawiona cech, które pozwalałyby nam poczuć do niej sympatię.    

Tu warto zwrócić uwagę na styl, jakim pisze Nowak – nawet w scenach przepełnionych negatywnymi emocjami nie jest on ani rzewny, ani w jakikolwiek sposób protekcjonalny. To proza bezpretensjonalna, nieudająca niczego, przy okazji unikająca tabu, a zatem mówiąca wprost o tym, czego chcą i jak żyją bohaterowie. A przy tym – co ważne – jest to proza przeplatana humorem, otwarta na czytelnika, która może wciągnąć go w tę opowieść, o ile da jej na to szansę.

Emilia Teofila Nowak, Hotel Aurora
Szara Godzina, Katowice 2020

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading