Wydawałoby się, że jest to historia o miłości. Tylko że jeśli to miłość, to raczej źle pojęta. Obsesyjna, kontrolująca i ustawiająca związek na swoich warunkach. Dla mnie jest to książka o myśliwym i ofierze w ludzkim wymiarze. Ale jeśli spodziewacie się, że ofiara jest łatwym łupem, „Przez” Zośki Papużanki udowadnia, że wcale tak nie musi być.

Bezimienny mężczyzna wprowadza się na dwa miesiące do mieszkania, w którym wcześniej mieszkały studentki. W oknie z widokiem na blok po drugiej stronie montuje aparat fotograficzny i obiektyw. Podgląda byłą żonę. W notesie zapisuje godziny jej aktywności, potajemnie robi jej zdjęcia. Czego chce? Pojednania, powrotu, zemsty? W powieści Zośki Papużanki dostajemy obraz człowieka zaburzonego, działającego metodycznie, zgodnie z własnym – dość jednak dalekim od norm – osądem świata i sytuacji. To studium stalkera, człowieka owładniętego ideą i pomysłem, który za wszelką ceną musi zrealizować.
Emocje
Czy zaburzony człowiek jest pozbawiony emocji? W żadnym wypadku. Wydaje się jednak, że zupełnie inaczej je odczytuje, a części z nich zwyczajnie nie posiada albo nie rejestruje. Pomimo tego, utożsamiamy się z jego sposobem postrzegania świata, wchodzimy na poziom zrozumienia tego, jak sytuacja wygląda z jego punktu widzenia. To zasługa narracji, hermetycznej, trochę męczącej, która jednak odzwierciedla zarówno osobowość, jak też świat wewnętrzny bohatera. To narracja, zbudowana z urywków wspomnień i konstatacji, z obserwacji i z szybkich przemyśleń, która tworzy ciasny, duszny obraz człowieka spętanego nieustanną potrzebą kontroli i skupionego na sobie. Pozornie życie bohatera skupia się wokół postaci byłej żony. Tak naprawdę sięga tam tylko myślami, a jego potrzeby dotyczą wyłącznie zaspokajania własnego ego. Łatwo to zrozumieć, odczuć, bo czyż każdy z nas nie zrobił przynajmniej raz w życiu tego samego?
Kontrola
Wszystko musi być tak, jak on sobie to wyobraża, jak on tego chce. Wszystko już przewidział, zaplanował. Wie doskonale, co się wydarzy i dlaczego tak właśnie będzie. Nieustannie snuje scenariusze, buduje modele obecnego życia byłej żony. Dostaje się do jej domu, ich byłego wspólnego mieszkania – naiwna, nie zmieniła zamków po jego zniknięciu pięć lat wcześniej. Przecież dokładnie tego się spodziewał. Podobnie jak zaplanował ich wspólne życie już podczas ich pierwszego spotkania. Wszystko udało mu się wkomponować w przestrzeń swoich potrzeb, swoich wymagań. Tylko jedno nie udało się tak, jak to zaplanował – żona. Jej osobowość, jej nawyki, jej roztargnienie nie pasowały do jego obrazu rzeczywistości. Ileż można z tym walczyć? Kiedy już nie da się nad tym zapanować, kiedy sytuacja naprawdę wymyka się spod kontroli, wtedy można przecież odejść. To też dobra forma kontrolowania żony. A zarazem najbardziej dobitna kara za to, że nie spełniła jego oczekiwań. Będzie miała czas się nad tym zastanowić.
Obsesja
To nie jest taka obsesja, jaką zazwyczaj dostajemy w obrazach popkultury. To nie ta szaleńcza, albo też dla odmiany starannie wykalkulowana, zimna zbrodnia. To obsesja, która jest organiczna, która wydaje się wręcz niezauważalna. Papużanka sięga do jej głębi, dociera tam, gdzie zazwyczaj nie mamy wstępu. Nie zastanawiamy się kiedy się zrodziła, z czego wynika. Nie dostajemy też ku temu przesłanek, niczego się nie dowiadując o życiu rodzinnym bohatera. A jednak jasne jest, że jego obsesja sięga dalej niż staranne obserwowanie kobiety. To detale, skrawki relacji z przypadkowymi ludźmi, bezdomnym przeczesującym śmietniki, sąsiadem, chłopakiem dostarczającym zakupy, anonimowymi studentami z mieszkania obok. To jak o nich myśli, czego od nich chce, od czego się odżegnuje, jak ich ocenia i używa, to wszystko tworzy detal po detalu obraz obsesji. Niby niewielka, może nawet nieszkodliwa, po prostu tu jest. Papużanka pokazuje, jak łatwo zdarzamy się na takie zachowania, żeby tylko nie pakować się w trudne, a może nawet groźne dla nas sytuacje. Ile razy przymykasz oko na przejaw obsesji bohatera? Pewnie tyle samo, co w codziennym życiu.
Ofiara
Była żona, kobieta kochana – czy naprawdę? – kobieta, która miała być na zawsze. Ofiara, która nie do końca sobie zdaje sprawę, że nią jest. Jej lekkomyślność – a może to zwyczajna lekkość bycia? – sprawia, że nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia, więc nie może się też na nie przygotować ani przed nim obronić. Byłego męża – jako tego obecnego zresztą także – w żadnym wypadku nie postrzega jako zagrożenia. Przeżyła jego odejście, ułożyła już życie dla siebie i po swojemu. Przeżyła tyle upokorzeń z jego strony, że być może wytworzyła sobie jakiś pancerz, jakąś formę odporności. Czy jest naiwna? Taka właśnie może się wydawać. A jednak jest w niej pewien rodzaj siły, przewidywalności, zrozumienia dla tego, co stać się musi. Jeśli czekała na jego powrót, oto właśnie się zdarzył. Jeśli nie czekała, z nim właśnie musi się zmierzyć. Czego pragnie, czego się boi? Nie dowiemy się. Dostajemy tylko jej obraz, rodzaj wyobrażenia na jej temat, jakie wciąż jest żywe w głowie jej oprawcy. Ile w tym prawdy, ile iluzji, musimy sami zdecydować.
Obraz
On ją widzi przez obiektyw aparatu fotograficznego. Tak ją postrzega, tak ją kontroluje przez cały czas trwania związku. Brzydka, pomarszczona od gniewu twarz. Nieładna mimika, starzejący się kawałek skóry, niezręczny, nic niemówiący gest. Oto ona, całkowicie poddana kontroli tego, który zamierza nad nią panować już zawsze, przez cały czas trwania ich związku. Ile znaczą jej protesty? Ile władzy może wydrzeć dla siebie w tej przewodowej codzienności? Dlaczego zgadza się na to wszystko? Dla niego obiektyw to cały świat, w którym zamyka swoje pragnienia, swoje nieludzkie emocje, swój gniew i swoją obsesję. Czy to cywilizowany sposób? Czy wystarczy, żeby nie skrzywdził jej jeszcze bardziej?
To historia o kacie i ofierze, która niczego nie dopowiada, nie stawia tez wprost. Papużanka nie mówi – patrz, ten jest zły, a ta jest dobra. Nie wskazuje palcem, po czyjej stronie staje i kto ma rację. Nie ocenia, po prostu obrazuje rzeczywistość skrzywioną przez symboliczną, acz niemniej groźną, przemoc i pozornie bezpieczny obiektyw lustrzanki. Czytelnik może schować się w tej bezstronności, ale może też wyciągnąć swoje wnioski. Połączyć nikt znaczeń i niedopowiedzeń, żeby utkać z nich obraz świata dwojga ludzi takich samych, jak on.
Zośka Papużanka, Przez
Wydawnictwo Marginesy 2020