W naszym języku fotografia jest rzeczownikiem rodzaju żeńskiego pochodzącym od greckiego phōs, phōtós – światło i gráphō – pisz, w sumie więc nie dziwi, że kolejną „Krótką historię jednego zdjęcia” Paulina Tyczkowska i Jakub Kuza postanowili poświęcić kobietom.

Po znakomitej „Krótkiej historii jednego zdjęcia” autorstwa Jakuba Kuzy, twórcy facebookowego fanpejdża o tej samej nazwie, na warsztat trafiła kolejna pozycja z tej serii. Tym razem niemal w całości poświęcona kobietom. Kobietom przed obiektywem i tym dzierżącym w ręku aparat fotograficzny. Bo chociaż początki fotografii wydają się być historią mężczyzn, to kobiety były co najmniej cichymi wspólniczkami ich sukcesów, a pewnie przynajmniej połowa zdjęć poświęcona jest płci niewieściej. Dobrze zatem, że za opowiedzenie „damskiej” historii fotografii wraz z Kuzą wzięła się lifestyle’owa dziennikarka telewizyjna Paulina Tyczkowska.
Potwierdza to choćby już pierwsze z opublikowanych w tej książce zdjęć – pochodzi z 1840 roku i przedstawia Dorothy Catherine Draper sfotografowaną przez Johna Williama Drapera. Łączy ono w sobie zarówno historię – dzisiaj powiedzielibyśmy – modelki, jak i historię jej brata zafascynowanego nową dziedziną techniki. A to przecież tylko początek tej niesamowitej przygody kobiet sprzed i zza aparatu fotograficznego.
I to uchwyconej w kadrze przygody kobiet o wielu twarzach. Karty książki „Krótka historia jednego zdjęcia. Kobiety” odsłaniają choćby zmysłowy portret Clementiny Hawarden, aby chwilę później przed naszymi oczami odsłonić zupełnie inny obraz kobiet: zarówno kokietek, kochanek i żon wiernie trwających przy mężu, jak i sportsmenek, żołnierek i kobiet, bez których sukcesy mężczyzn mogłyby nigdy nie stać się faktem. Są tu nie tylko zdjęcia, ale też ich niezwykle interesujące opisy, pełne choćby anegdot dotyczących bohaterek czy autorek fotografii, albo kulis powstania tych często unikalnych, historycznych fotosów. Bo to przecież nie tylko fotografia, ale i tytułowa historia zdjęcia.
Przeczytaj także:
Zobaczymy więc w niezwykle śmiałej – zwłaszcza jak na owe czasy – pozie, Virginię Oldoini, hrabinę de Castiglione. Nie zabraknie też kobiet uchwyconych w kadrze w „momencie dziejowym”. Będzie więc fotografia odbierającej pokojowego Nobla w imieniu męża Danuty Wałęsowej. Wisławę Szymborską oko aparatu fotograficznego uchwyciło w chwili, gdy dowiedziała się o przyznanej jej literackiej nagrodzie Nobla, Ewę Łętowską widzimy na pierwszym planie w sejmie (jeszcze PRL-owskim) składającą ślubowanie na pierwszego Rzecznika Praw Obywatelskich, a Margaret Hamilton – szefową zespołu przygotowującą oprogramowanie do misji Apollo ujrzymy, gdy stanie przy wieży segregatorów zawierających napisany przez jej ludzi kod nawigacyjny dla Apollo 11. Zobaczymy Dianę, księżnę Walii na jednym z jej najbardziej zapamiętanych zdjęć. Nie jako wytiulowaną księżniczkę, ale w kamizelce kuloodpornej i z przeźroczystą przyłbicą, gdy w Angoli wsparła kampanię przeciwko stosowaniu i magazynowaniu min przeciwpiechotnych oraz handlu nimi.
Są tu też przejmujące i wzruszające zdjęcia. Zobaczymy więc Phan Thi Kim Phuc przytulającą synka. Bohaterkę tej fotografii znamy z wcześniejszego zdjęcia Nicka Uta jako nagą dziewięciolatkę uciekającą ze zbombardowanej napalmem i zasnutej kłębami dymu wioski Trang Bang w Wietnamie. Zobaczymy szczęśliwą, uśmiechniętą Sharon Tate w ósmym miesiącu ciąży na kilka dni przed tragiczną śmiercią.
Dla mnie ważne są takie, może mniej znane fotografie, na których uchwycono kobiety w czasie ich zwykłych zajęć, gdy potrafiły znaleźć czas na sprawy wydawałoby się codzienne, przyziemne i trywialne. Na jednej z fotografii zobaczymy więc anestezjolożkę Virginię Apgar badającą niemowlę. To od jej nazwiska pochodzi powszechnie dziś stosowana dziesięciopunktowa skala punktów zdrowia noworodków. Jest też zdjęcie Dian Fossey wśród górskich goryli w Rwandzie, albo wigilijna fotografia z 1944 r. Ireny Sendlerowej ubranej w pielęgniarski kitel i czepek z czerwonym krzyżem nad czołem. I choć zdjęcie jest czarno białe, to wydaje się jakby ten jeden szczegół miał żywą barwę, niosącą nadzieję . Tę iskrę ma w sobie też zdjęcie zrobione na jednym z pierwszych marszów Christopher Street Day, gdzie Jeanne Manford defiluje ze swoim synem Mortym. To ona, wraz z mężem, stworzyła stowarzyszenie rodziców osób homoseksualnych. Na innej fotografii przykuwa wzrok spojrzenie ciemnych oczu Edith Stein, zanim jeszcze wdziała na siebie karmelitański habit i przybrała zakonne imię Teresy Benedykty od Krzyża. Dziś uznana za doktora Kościoła Katolickiego, podczas II wojny światowej wraz z transportem Żydów trafiła do Auschwitz II – Birkenau, gdzie została zabita przez nazistowskich Niemców w komorze gazowej, a jej zwłoki spopielono w piecu krematoryjnym.
Przeczytaj także:
W latach siedemdziesiątych XIX wieku na jednej z fotografii sportretowana została nobliwa dama Harriet Elisabeth Stowe, autorka „Chaty Wuja Toma” i jedna z organizatorek „Underground Railroad” – „Kolei podziemnej” – organizacji abolicjonistów ratującej zbiegłych niewolników. Jest też i zdjęcie Rosy Parks, czarnoskórej mieszkanki Montgomery w stanie Alabama w USA, która sprzeciwiła się rasistowskiemu prawu zabraniającemu zajmowania miejsc w przedniej części autobusu pasażerom o innym niż biała kolorze skóry. Może to tylko dzięki takim ludziom jak one ten świat jeszcze jakoś istnieje?
Oczywiście w tym zbiorze są też fotografie mniej lub bardziej znanych kobiet stojących po obu stronach obiektywu aparatu fotograficznego. Nie mogło oczywiście zabraknąć Vivian Dorothy Maier, która stała się pod koniec życia dla świata fotografii postacią ikoniczną. Ale są też zdjęcia aktorek, celebrytek, polityczek, malarek, poetek. Jest więc Violetta Villas w jednej ze swoich ekstrawaganckich kreacji. Jest też Sophia Loren jeszcze zanim poznał ją świat. Na innym zdjęciu Agnieszka Osiecka (w czasie gdy mieszkała w jednym z szeregowców na warszawskiej Falenicy) uchwycona została w kadrze z Danielem Passentem trzymającym w ramionach małą Agatę oraz Marylą Rodowicz. Dzięki innemu zdjęciu możemy się przekonać na czym polegał fenomen nóg Lody Halamy, a na jeszcze innym zobaczyć Tamarę Łempicką tworzącą jeden z obrazów.
Przeczytaj także:
To oczywiście tylko fragment z całego zbioru, którym Tyczkowska i Kuza zechcieli się z czytelnikami podzielić na kartach „Krótkiej historii jednego zdjęcia. Kobiety”. By poznać wszystkie historie zamieszczonych tu zdjęć koniecznie trzeba sięgnąć po tę książkę, bo naprawdę warto poświęcić nieco czasu, by poznać choć trochę losy uwiecznionych na zdjęciach postaci.
Jest też szczególne zdjęcie, uchwyconej w trakcie przygotowywania dla strajkujących stoczniowców, Anny Walentynowicz. To w czasie strajku w Stoczni im. Lenina ta drobna kobieta w grubych okularach zatrzymała opuszczających zakład robotników po rozwiązaniu strajku przez Lecha Wałęsę, co pozwoliło na powstanie MKS i prawdziwej Solidarności. Fotografia ta, ale też wiele innych zamieszczonych w tym tomie, ma jeszcze jedno, symboliczne znaczenie. Otóż jest to zatrzymany w czasie obraz chwili. Chwili wypełnionej dobrem, spokojem, pewnością do słuszności podjętych decyzji. Od tego momentu drogi liderów dawnej Solidarności rozdzieliły się i symbolicznie pokazują rozdarcie naszego narodu. Symbolika tego zdjęcia jest szczególnie ważna teraz, gdy zapomniane zostały wartości, dla których wówczas tak różni ludzie potrafili się porozumieć.
Paulina Tyczkowska, Jakub Kuza, Krótka historia jednego zdjęcia. Kobiety
Społeczny Instytut Wydawniczy ZNAK, Kraków, 2019